Mit świeżości w ekstraklasie


Jak zespoły z naszej ligi szukają usprawiedliwień dla swoich słabości?

10 listopada 2018 Mit świeżości w ekstraklasie
Marcin Kuźnia

Od lat, śledząc poczynania w rodzimej ekstraklasie, karmieni jesteśmy niezliczoną liczbą pustych frazesów. A to godzina nieodpowiednia, a to pogoda nie ta... Na szczęście w innych krajach o tym nie wiedzą i nie jesteśmy skazani tylko na polską kopaninę. Jednym z najczęściej powtarzanych mitów, jest ten o świeżości. 


Udostępnij na Udostępnij na

Naiwność kibica

Zazwyczaj część mądrości, którymi karmią nas polscy piłkarze, w jakimś tam stopniu łykamy. Bo przecież faktycznie zdarza się, że pogoda jest wybitnie niepiłkarska. Zresztą nie oszukujmy się – każdy z nas ma w sobie odrobinę natury janusza. Oczywiście nie mówimy tu o takich skrajnościach jak niedawna wypowiedź Ivana Djurdjevicia, który winą za porażkę obarczył… wiatr. Bardziej na myśli mam tu np. deszcz, który istotnie może wpłynąć na stan murawy.

Często słyszy się o tym, iż piłkarze mają w nogach ciężki okres przygotowawczy i brak im tzw. świeżości. Raptem niespodziewanie przychodzi mierzyć nam się z luksemburskimi czy też mołdawskimi potęgami i niestety polegamy. No ale wytłumaczenie jest. Zmęczenie przedsezonowymi przygotowaniami!

Nie będę już tutaj pastwił się nad naszymi ligowcami i powielał wielokrotnie przytaczanych statystyk. Ileż to razy porównywano bowiem liczbę meczów przeciętnego klubu z Premier League z przeciętnym zespołem z ekstraklasy. Zwykle wychodziło na to, iż ekstraklasowicze rozgrywają o ponad 20 spotkań w sezonie mniej.

Casus Polonii

Gdy spojrzymy jednak na tabelę naszej ligi w trwającym sezonie, to równie dobrze na stałe odrzucić możemy wszelkie sugestie, jakoby świeżość była kluczowym elementem sukcesu. Być może to wina poziomu naszych rozgrywek. W takim wypadku nasi ligowcy, wypowiadając się w tym temacie, dokonują samozaorania.

Daleko zresztą nie trzeba sięgać, by obnażyć błędność takiego myślenia. Przypomnijmy sobie sezon 2012/2013, kiedy to trapiona problemami, sklecona naprędce z ligowych odrzutów Polonia Warszawa była z początku rewelacją rozgrywek, po 15 kolejkach zajmując trzecie miejsce.

„Czarne Koszule” do rozgrywek przystąpiły bez żadnego profesjonalnego, zaplanowanego przygotowania. Ba, były one sporo opóźnione w stosunku do innych klubów! Dodatkowo, w związku z finansowymi kłopotami, nie było mowy o zagranicznym obozie, zbieranina testowanych piłkarzy odbyła zaledwie kilka sparingów.

Wówczas na szerokie wody wypłynął trener Piotr Stokowiec. Koniec końców po równie skromnym obozie zimowym i wyprzedaży wielu kluczowych zawodników Polonia zakończyła sezon na szóstej lokacie. Czy ktoś wówczas miał prawo wspominać o braku świeżości?

Drużyna rozegrała znacznie mniej sparingów niż reszta, w dodatku obyła się bez „mordujących” nasze kluby zagranicznych obozów. Może właśnie paradoksalnie dzięki temu, mając tak marną kadrę, zajęła takie wysokie miejsce. Niestety, ale wygląda na to, iż świadczy to przede wszystkim o słabości ekstraklasy.

Nutka optymizmu

Żeby jednak tekst nie miał tak negatywnego wydźwięku, przyjrzyjmy się obecnemu sezonowi. Do czołówki dopełzała się właśnie Pogoń, która miała tak fatalny start w lidze. Trudy obozu pod wodzą Kosty Runjaicia wywodzącego się z niemieckiej szkoły trenerskiej przyniosły efekty.

Cierpliwość zarządu popłaciła, o czym wspominałem w jednym ze swoich poprzednich tekstów: igol.pl/szczecinska-cierpliwosc-pogon-runjaicia-za-czolowka/. Przeglądając też pomeczowe wypowiedzi trenera i zawodników po pierwszych nieudanych spotkaniach, nie widziałem tam – na szczęście – ani słowa o braku świeżości.

Nie tylko Pogoń pozytywnie zaskakuje pod tym względem. Wydaje się, iż nareszcie drużyna Lechii Gdańsk zaczyna grać na miarę swojego potencjału. Dodatkowo robi to, grając na dwa fronty – w lidze i Pucharze Polski. Obecny lider ekstraklasy za swoimi sterami ma… Piotra Stokowca. Czy we wspomnianym wyżej kontekście jego wyników z Polonią jest to przypadek?

Chciałoby się powiedzieć, że nie i w końcu Stokowiec po lekkich zawirowaniach okrzepł jako szkoleniowiec. Z jego ust również raczej nie usłyszymy frazesów o zmęczeniu, świeżości i wpływie obozu przygotowawczego na grę. Ma za sobą już sporo doświadczeń w tym temacie. Miejmy więc nadzieję, że nie zboczy z obranego przed sezonem kursu, podobnie jak Runjaic z Pogonią.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze