Śląsk Wrocław zremisował 1:1 z Podbeskidziem Bielsko-Biała w meczu czwartej kolejki T-Mobile Ekstraklasy. W pierwszej połowie mistrz Polski objął prowadzenie po golu Waldemara Soboty, a później gospodarze wyrównali za sprawą trafienia Kamila Adamka.
Od pierwszych minut mecz nie zachwycał i nikt nie spodziewał się, że już w 7. minucie dojdzie do zmiany wyniku. Tak właśnie się stało, gdy Waldemar Sobota pokazał wszystkim, że jego powołanie do kadry nie było bezpodstawne. Skrzydłowy Śląska Wrocław najpierw minął kilku rywali, a później precyzyjnym strzałem wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Po kilku minutach groźny strzał na bramkę „Górali” mógł jeszcze oddać były gracz Podbeskidzia, Sylwester Patejuk, ale defensorom gospodarzy udało się zablokować uderzenie.
W drugim kwadransie bardziej aktywne było Podbeskidzie, które w końcu wzięło się za odrabianie strat. Trzeba jednak przyznać, że ekipa Roberta Kasperczyka grała naprawdę słabo i nie potrafiła stworzyć sobie dogodnej sytuacji, aby zagrozić bramce Mariana Kelemena. Warto także wspomnieć o niezłej sytuacji Śląska Wrocław z 23. minuty. Wtedy to bardzo mocnym i celnym strzałem popisał się Dalibor Stefanović. Z tym uderzeniem poradził sobie już Richard Zajac, nie bez problemów wybijając piłkę.
Gra bielszczan z minuty na minutę była coraz bardziej chaotyczna. Co prawda, potrafili oni stwarzać jakieś sytuacje, ale żadna nie zagroziła bramce. Defensywa Śląska mogła się obawiać tylko w ostatniej minucie pierwszej połowy spotkania. Wtedy to pod bramką Kelemena zrobiło się niemałe zamieszanie, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Druga część spotkania rozpoczęła się już o wiele lepiej dla Podbeskidzia. Najpierw w 50. minucie świetną okazję miał Sebastian Ziajka. Piłkarz gospodarzy znalazł się w bardzo dobrej sytuacji, ale zamiast uderzyć w światło bramki, posłał piłkę daleko ponad poprzeczką. W końcu w 56. minucie Marian Kelemen musiał wyjmować piłkę z siatki. Wtedy to na boisku pojawił się Kamil Adamek, który zmienił Damiana Szczęsnego, i w pierwszej akcji skierował piłkę do bramki po świetnym dograniu Sławomira Cienciały.
Po golu na 1:1 gra nabierała coraz szybszego tempa. Do ataku rzucili się zarówno „Wojskowi”, jak i piłkarze gospodarzy. Śląsk mógł wyjść na prowadzenie po raz kolejny na pół godziny przed końcem meczu, ale w bardzo groźnej sytuacji Waldemar Sobota minimalnie nie sięgnął piłki. Reprezentant Polski grał w tym meczu bardzo dobrze, strzelił gola i w ostatniej fazie spotkania był bardzo aktywny.
Podbeskidzie w ostatnim kwadransie opadło jednak z sił, gdyż z placu gry wyproszeni zostali dwaj gracze. Najpierw w 76. minucie drugą żółtą kartkę obejrzał Juraj Dancik, a chwilę później podobny los spotkał Fabiana Pawelę. W związku z tym ostatnie kilka minut należało do drużyny mistrza Polski. Mimo dwuosobowej przewagi podopiecznym Stanislava Levego nie udało się wywieźć z Bielska-Białej trzech punktów, gdyż mecz zakończył się remisem 1:1. Po słabej pierwszej połowie obie ekipy dały popis swoich umiejętności po przerwie. Po tym spotkaniu Śląsk ma na koncie siedem punktów, a Podbeskidzie wywalczyło drugi w tym sezonie remis, co daje mu dwupunktową zdobycz.
I bardzo dobrze