Mirosław Okoński – najlepszy napastnik Polski


18 listopada 2012 Mirosław Okoński – najlepszy napastnik Polski

Mirosław Okoński to jeden z najwybitniejszych i zarazem najbarwniejszych zawodników w historii polskiego futbolu. Grał zarówno w Lechu Poznań, jak i Legii Warszawa, ale tylko w tym pierwszym klubie dorobił się statusu legendy. „Mamy zbieżne charaktery. Przehulaliśmy życie. Wpadliśmy w alkoholizm. Przegraliśmy w kasynach wszystkie zarobione pieniądze” – tak w swojej kultowej już autobiografii wspomina Okońskiego Andrzej Iwan.


Udostępnij na Udostępnij na

Urodził się 8 grudnia 1958 roku w Koszalinie, swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Gwardii Koszalin. – Jako ośmiolatek wygrywałem turnieje strzelców, pięcioboje piłkarskie polegające na odbijaniu futbolówki lewą nogą przez paliki, prawą, głową. Grałem dzień w dzień na podwórku. Już wtedy spokojnie podbijałem piłkę trzy tysiące razy. Gdy byłem mały, udawałem na boisku Włodka Lubańskiego. Wszedł mi w głowę jego sposób gry i zawsze próbowałem go naśladować – opowiada w wywiadzie dla „Magazynu Futbol” Okoński.

Mirosław Okoński
Mirosław Okoński (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

W 1977 roku, mając dziewiętnaście lat, trafił do Lecha i już w swoim pierwszym sezonie był czołowym zawodnikiem poznańskiej jedenastki. Przez cały rok opuścił tylko jeden ligowy mecz. Siedem zdobytych bramek miało duży wpływ na sukces, jakim było zajęcie trzeciego stopnia podium. Wkrótce młodym napastnikiem zaczęły się interesować zagraniczne kluby. – Oglądali mnie wysłannicy Paris Saint-Germain, gdy miałem 21 lat. Wtedy sponsorem paryżan był słynny aktor Jean-Paul Belmondo, niesamowity kibol tego PSG. Przyjeżdżał więc kilka razy do Poznania, gdzie mieszkał w hotelu Merkury. Chciała mnie również Admira Wacker Wiedeń. Też się nie udało – zdradza Okoński.

W 1980 roku Okoński w dość kontrowersyjnych okolicznościach (nie powiadamiając nikogo w Poznaniu) przeszedł do Legii Warszawa, w której odbywał służbę wojskową. Przy Łazienkowskiej walnie przyczynił się do wywalczenia przez stołeczny klub Pucharu Polski w 1980 i 1981 roku. – Okoński liczył tylko dni, które pozostały do jego powrotu do Poznania – wspomina w swojej książce „Tajemnice Króla Kibiców” Andrzej Bobowski. Dlatego mimo warszawskiego epizodu „Mundek”  uznawany jest przez kibiców Lecha za prawdziwą legendę klubu.

W 1982 roku Okoński powrócił do Poznania. Wiąże się tym wiele anegdot, gdyż zawodnik z różnych względów był winien Legii prawie 450 tysięcy złotych! Sprowadzenie „Okonia” na Bułgarską było inicjatywą majętnych prywaciarzy, którzy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Nadzorujący całą operację Jerzy Łupicki zebrał w kawiarni hotelu Polonez 131 tysięcy złotych, które przekazało 26 przedstawicieli poznańskiego biznesu. Resztę środków dołożył klub i wielkopolscy kibice znów mogli śpiewać: „Mirek Okoński, najlepszy napastnik Polski”. Tym bardziej że powrót do stolicy Wielkopolski był fantastycznym okresem w karierze tego zawodnika. Dwa mistrzostwa Polski, dwa Puchary Polski, a także korona króla strzelców – trudno wymarzyć sobie większe sukcesy.

Syn właściciela Lecha Piotr Rutkowski (z prawej) w rozmowie z Mirosławem Okońskim
Syn właściciela Lecha Piotr Rutkowski (z prawej) w rozmowie z Mirosławem Okońskim (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Mając wiele wcześniejszych propozycji, z Polski wyjechał dopiero w wieku 28 lat. W PRL-u, żeby dostać zgodę na zagraniczny transfer, trzeba było mieć ukończone 30 lat, zdarzały się jednak ustępstwa od tej reguły. – W 1986 roku trafiłem więc do HSV. Na treningach musiałem grać przeciw Manfredowi Kaltzowi, najlepszemu obrońcy Bundesligi, w której rozegrał ponad 600 meczów. Happel wystawił mnie na lewej pomocy, więc grałem przeciwko niemu, bo on był prawym obrońcą. W sezonie 1986/87 wychodziło mi wszystko, więc w plebiscycie wybrano mnie na drugiego na najlepszego piłkarza Bundesligi – za Uwe Rahnem, a przed Lotharem Matthaeusem – opowiada o swoim pobycie w HSV Hamburg Okoński. Polski napastnik został wybrany na najlepszego obcokrajowca ligi, a do listy dużych sukcesów mógł dopisać wicemistrzostwo oraz triumf w Pucharze Niemiec.

Następnym przystankiem w karierze Okońskiego była Grecja. Na lotnisku w Atenach na jego przylot czekało ponad 3,5 tysiąca kibiców. „Okoń” błyszczał i już w pierwszym sezonie świętował razem z kolegami z AEK Ateny zdobycie mistrzostwa Grecji.

Wiele sukcesów na szczeblu klubowym nie przełożyło się na reprezentacyjną karierę. Przez dziesięć lat Okoński rozegrał w seniorskiej kadrze Polski 29 spotkań, strzelając zaledwie dwie bramki. Żaden selekcjoner nie odważył się zabrać „Okonia” na mistrzostwa świata. W środowisku piłkarskim cieszył się bowiem złą sławą. Nie stronił od alkoholu i hazardu. Mówiło się, że gdy Okoński się bawił, bawiło się całe miasto. Potrafił balować całą noc przed meczem, by rano wyjść na murawę i być najlepszym zawodnikiem w swoim zespole. Był także jednym z pierwszych polskich piłkarzy, którzy zarabiali naprawdę duże pieniądze. – W życiu zarobiłem jakieś 2 miliony niemieckich marek. A że byłem rozrzutny i żyłem w luksusie, to gdy wróciłem do Polski, zostało mi jakieś 600 tysięcy. Wtedy zaczął się jednak zjazd. Potrafiłem w 24 godziny przegrać 100 tysięcy! 100 tysięcy! Wszystkoblackjack, jednoręki bandyta. Potrafiłem siedzieć w kasynie kilka godzin przed treningiem. Po treninguaż do północy. Gdy wróciłem do Polski w 1992, po roku nie miałem już prawie nic – wyznaje sam Okoński.

Od lewej legendy Lecha: Mirosław Okoński, Piotr Reiss i Bartosz Bosacki
Od lewej legendy Lecha: Mirosław Okoński, Piotr Reiss i Bartosz Bosacki (fot. Hanna Urbaniak / iGol.pl)

Czytelnicy „Gazety Wyborczej” wybrali Okońskiego w plebiscycie z okazji 80-lecia klubu na najlepszego zawodnika w historii Lecha. Do dziś w pamięci sympatyków sportu pozostaje jako jeden z największym polskich talentów. Znany publicysta sportowy Paweł Zarzeczny tak opisuje Okońskiego: – Dryblował fenomenalnie. Słynny Manfred Kaltz, partner Mirka z HSV, miewał łzy w oczach, gdy wychodzili na wspólny trening, „Okoń” robił z reprezentanta RFN-u pośmiewisko. Gdy wybierano jedenastkę stulecia HSV Hamburg, najwięcej głosów dostali trzej panowie Franz Beckenbauer, Kevin Keegan i Mirosław Okoński.

Zdaniem wielu ekspertów kibice Lecha długo będą jeszcze musieli czekać, aż pojawi się talent na miarę Okońskiego. – Tacy ludzie rodzą się raz na 100 lat. Dlatego nie wolno porównywać z nim obecnych piłkarzy Lecha, bo to ujma i dyshonor dla jego umiejętności – ocenia w wywiadzie dla „Głosu Wielkopolskiego” Jerzy Łupicki, przyjaciel Okońskiego i inicjator zrzutki prywaciarzy na jego powrót z Legii.

Śledź autora na Twitterze – @djursza 

Komentarze
~klon1234 (gość) - 12 lat temu

mirek super

~michał (gość) - 12 lat temu

Do Okońskiego nie można nikogo porównać także i
R.Lewandowskiego . W rozmowie z kolegami zawsze
stoję na stanowisku ,
że nasza trójka z Dortmundu jest ważnym ogniwem
drużyny. Natomiast
w stosunku do Mirka różnica jest , że na NIEGO
PRZYCHODZIŁ CAŁY HAMBURG.
i zdania nie zmienię . Mimo wad jakie posiadał
,szczególnie hazard uważam go za najlepszego
piłkarza Lecha,któregokolwiek KOLEJORZ
miał.Jedynie mógłby mu dorównać Teodor Anioła ,
ale jego nigdy nie widziałem na oczy , tylko znam z
opowieści.Serdecznie pozdrawiam.

Najnowsze