Milan w pierwszej kolejce ligi włoskiej sensacyjnie przegrał z beniaminkiem Sampdorią Genua. Mecz rozgrywany na San Siro miał bardzo ciekawy przebieg szczególnie w drugiej połowie, a do zwycięstwa gościom wystarczyła bramka strzelona po rzucie rożnym.
W swoim pierwszym spotkaniu wicemistrzowie Włoch, Milan, podejmowali u siebie beniaminka Sampdorię Genua. I niespodziewanie w pierwszych minutach aktywniejsi byli właśnie goście. Nie przestraszyli się oni wielkiego San Siro i wielkiego Milanu. Już w 6. minucie Eder znalazł się w dogodnej sytuacji, by zdobyć gola. Napastnik zwlekał jednak zbyt długo ze strzałem i w ostatniej chwili został zablokowany przez Bonerę. W odpowiedzi z kontrą ruszył Brazylijczyk Robinho. Wykazując się niezwykłą szybkością i niesamowitym dryblingiem, atakujący minął bez problemu pierwszego rywala, nie zatrzymał się także na drugim. Lecz nie nadążyli za nim koledzy i doskonale ustawieni pozostali piłkarze beniaminka powstrzymali osamotnionego Robinho.
Poza tymi dwoma sytuacjami mecz nie toczył się w zawrotnym tempie. Milan nie forsował gry, spokojnie czekał na to, co pokażą goście. Wyglądało to tak, jakby chciał dać im się wyszaleć. W końcu po awansie do Serie A genueńczycy są głodni gry i widać to było w pierwszych 20 minutach, kiedy walczyli o każdy centymetr boiska. Problem polegał jednak na tym, że zdecydowanie brakowało im umiejętności. Tych nie można było odmówić Robinho, który jako jedyny z Milanu starał się zmienić rezultat spotkania. Oprócz niezwykle efektownej fryzury napastnik wykazywał się zarówno na skrzydle, jak i w środku pola, pełniąc rolę rozgrywającego. Bliski zdobycia gola był w 28. minucie, kiedy to strzelał bardzo mocno z rzutu wolnego. Jego uderzenie minimalnie minęło jednak prawy słupek bramki Sergio Romero.
Z czasem spokój Milanu zaczął się przeradzać w nerwowość i niezdecydowanie, a nawet nieporadność. W końcu kibice domagali się gola od zaraz, natychmiast, a gospodarze, mimo że chcieli, nie potrafili tego życzenia spełnić. Ambitnie walczący goście okazywali się zaporą nie do przejścia. Dość powiedzieć, że w całej pierwszej połowie stuprocentowych akcji nie oglądaliśmy, a tych bardzo dobrych było jak na lekarstwo. Zdecydowanie lepiej po premierowej odsłonie wyglądali gracze Sampdorii. Imponowali przede wszystkim wielkim sercem do gry i brakiem strachu przed wielkim rywalem. Gdyby jeszcze nie lekki chaos w ich grze, może pokusiliby się na śmielsze ataki. Tymczasem tak się nie stało i po 45 minutach mieliśmy na tablicy wynik bezbramkowy.
Obaj trenerzy nie dokonali w przerwie żadnych korekt, ale chyba mocne słowa Allegriego wystarczająco pobudziły miejscowych piłkarzy. Milan ruszył do przodu od razu, od pierwszego gwizdka. W trzy minuty oddali oni tyle strzałów, co przez większą część pierwszej odsłony pojedynku. Co prawda były to uderzenia niecelne, ale kibice od razu dodali otuchy swoim idolom. Doping na San Siro wzmagał się z każdą sekundą. Sampdoria stanęła, jakby tempo rozgrywania akcji przez Milan ich unieruchomiło. Goście uciekali się tylko do rozpaczliwego wybijania futbolówki jak najdalej od własnego pola karnego. Wśród rozpędzonych gospodarzy brylował oczywiście Robinho. To przez niego cały czas przechodziła piłka, to on kreował na pozycjach swych kolegów, a także sam kończył akcje strzałami. Gola jednak cały czas nie było, a Allegri nie zamierzał czekać w nieskończoność. Bardzo szybko, bo już w 55. minucie, trener zdecydował się na zmianę. Za niewidocznego Shaarawy’ego na murawie zameldował się nowy nabytek klubu Pazzini. Zakupiony z Interu, odwiecznego rywala, napastnik zadebiutował w drużynie wicemistrza Włoch.
Natychmiast po Pazzinim wszedł także kolejny zmiennik Emanuelsson. Jednak zanim zdążył się przebrać i ruszyć do boju, Sampdoria zaskoczyła gospodarzy. Po centrze z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył Andrea Costa i uderzeniem głową skierował piłkę do bramki. Bezradny przy tym strzale był Abbiati, a Mario Yepes, kryjący rosłego obrońcę Sampdorii, na moment przysnął i to wystarczyło, by golkiper Milanu musiał wyciągać piłkę z siatki. To był cios dla gospodarzy i ich fanów. Krzyki i doping na San Siro jednak nie ustały, a wręcz przeciwnie. Kibice pokazali wielką dojrzałość, wspierając swoich pupili w tych trudnych chwilach. Wydawało się, że mediolańczycy natychmiast odwdzięczą się i zdobędą gola, ale strzał Mario Yepesa zatrzymał się na słupku i szczęśliwie wrócił w ręce Romero. Byłaby to kopia sytuacji, po której Sampdoria zdobyła bramkę, ale zabrakło centymetrów. Milan musiał dalej walczyć o zdobycie wyrównującego gola, jeśli nie chciał już na starcie tracić dystansu do Juventusu.
W 73. minucie na boisku w Mediolanie mieliśmy kolejną zmianę. Korektę symboliczną, bo Estigarribię w Sampdorii zmienił Maxi Lopez. Argentyńczyk w zeszłym roku grał w Milanie i został ciepło przywitany przez miejscowych fanów. Tyle tylko, że w tym sezonie piłkarz stanął po przeciwnej stronie i jego kontakty z piłką nie były już tak dobrze traktowane. Nie mogło to nikogo dziwić, bo wynik był sensacyjny, a na zmianę rezultatu się nie zanosiło. To tylko coraz bardziej denerwowało fanów Milanu. Tym bardziej że zmiennicy niewiele wnieśli, zarówno Constant, jak i Emanuelson i były piłkarz Sampdorii Pazzini byli niewidoczni.
Jedynym, który pchał zespół do przodu w ostatnich minutach, był Boateng. W 90. minucie Kevin fenomenalnie uderzył zza pola karnego, ale jego strzał zatrzymał się na słupku. Gdyby zmierzał parę centymetrów obok, pewnie wpadłby do bramki, bo Romero nie zdążyłby z interwencją. Minutę później wydawało się, że piłka musi już wpaść do bramki po strzale Flaminiego. Jednak tak się nie stało i wielka sensacja stała się faktem. Milan w pierwszej kolejce stracił punkty z beniaminkiem na swoim stadionie. To zapowiada bardzo ciekawy sezon w Serie A!
Sprzedać więcej zawodników. W pewności będzie
lepiej.
Nie do wiary ile Milan sprzedał w tym roku
zawodników :/ 5-6 z podstawowego składu...
Chociaż to muj ulubiony klup nie wróże w tym roku
mistrzosta :'(
Mam nadzieje że będą rok może dwa oszczędzać i
kupią znów klasowych zawodników oraz wrócą na
szczyt seri A i w europejskich pucharch ..;]
"muj ulubiony klup"
Popracuj troszkę nad ortografią.
Milan się sypie. Nie ma co . Strata Silvy i Ibry to
cios w plecy co pokazał już mecz z beniaminkiem.
Mnie jako kibica Juve powinno to cieszyć ale jednak
smuci. Spadnie rywalizacja w lidze oraz jej prestiż.
Chcemy godnych rywali oraz powrotu na 3 miejsce w
rankingu lig.
Czlowieku widze ze jestes biancorossoneri a h......j
z ciebie nie kibic juve jeszcze sie poplaczbo milan
przegral jak nas milanisci i interzysci gnoili przez
ostatnich 6 lat to bylo dobrze a ty cwoku im jeszcze
w d...e wchodzisz. Cieniasy a juve sie odradza i
rosnie w sile jeszcze 2 lata i barcelona i real
razem wzieci beda sie jeszcze klaniac tak jak dawniej
kiedy lalismy ich jak dzieci