Dowodzona przez Macieja Mielcarza defensywa łódzkiego Widzewa spisuje się jak na razie wyśmienicie – w trzech spotkaniach łodzianie stracili zaledwie jedną bramkę. Golkiper drużyny z al. Piłsudskiego po meczu z PGE GKS-em Bełchatów stwierdził, że siła podopiecznych Mroczkowskiego tkwi w tym, że… w zespole nie ma gwiazd.
Widzew odniósł trzecie kolejne zwycięstwo w tej rundzie, ale nie przyszło ono zbyt łatwo.
Była to trudna potyczka. Nie da się ukryć, że po prostu wybiegaliśmy i wywalczyliśmy te trzy punkty. I to na pewno cieszy.
Z czego wynika to, że w drugiej połowie pozwoliliście przeciwnikowi na więcej? To efekt zmęczenia, braku doświadczenia?
Powiem może tak: piłka nożna to gra błędów. Na pewno w końcówce brakowało nam już trochę sił i naprawdę nie było łatwo. Musimy się bronić jako cały zespół, jeden drugiego asekuruje. To było też widać na boisku, że zaczęliśmy biegać i jeden za drugiego walczył.
W ubiegłym sezonie mówiło się, że Jarosław Bieniuk i Ugo Ukah byli ostoją defensywy Widzewa, teraz występują zupełnie inni stoperzy, a wciąż nie można narzekać na spokój w obronie.
Na pewno świetnie prezentuje się Abbes, piłkarsko jest naprawdę bardzo dobry. Oby tak dalej.
Trzy mecze i trzy zwycięstwa, chyba nikt się tego nie spodziewał. Jak będzie w kolejnych spotkaniach? Na co liczycie w tym sezonie po tak udanym starcie?
Na pewno liczymy na kolejne punkty w meczu wyjazdowym z Zagłębiem. Nie wszyscy w nas wierzyli, ale to nie ma znaczenia, ważne, że my wierzyliśmy, iż możemy wygrać trzy pierwsze spotkania. I tak też się stało.
Na czym polega siła Widzewa? Drużyna była praktycznie budowana od nowa, a tymczasem wygrywacie mecz za meczem.
Na pewno duży wpływ ma to, że u nas nie ma gwiazd, każdy musi biegać i walczyć. Młodzi zawodnicy to rozumieją, starsi tym bardziej. Komplet punktów nas cieszy.
Odczuwacie na boisku brak dopingu? Kibice spod zegara wciąż protestują.
Z pewnością tak, brakuje nam tego. Doping jest dobry, ale byłby dużo lepszy, gdyby byli kibice pod zegarem. Nie warto się nad tą sytuacja rozwodzić, fani po prostu muszą się dogadać z klubem, bo sprawa jest naprawdę trudna.