Podczas Euro 2016 prawdziwa ostoja kadry, człowiek, bez którego nie wyobrażaliśmy sobie składu reprezentacji Polski. Miał być wielki transfer, a na razie mamy wielki dramat. Michał Pazdan nie może odnaleźć dyspozycji, którą jeszcze tak niedawno nas zachwycał. Czy tak rozbity mentalnie piłkarz powinien wystąpić w pierwszym składzie reprezentacji na tak odpowiedzialnej pozycji, jaką jest środek obrony?
Wszyscy pamiętamy „Kung Fu Pazdana”, którego podczas mistrzostw Europy nie potrafił przejść nawet Ronaldo, a w tym sezonie… Nie jest najlepiej. Od początku Pazdan nie jest sobą, prokuruje rzuty karne i jest niepewny, ale mamy nadzieję, że jeszcze wróci ten Pazdan, którym się zachwycaliśmy.
Miał być transfer
Początkowo słabszą dyspozycję obrońcy można było tłumaczyć właśnie tym, że był skupiony bardziej na tym, że niedługo odejdzie z klubu, niż na grze.
O transferze Michała Pazdana do silniejszej ligi mówi się praktycznie co drugi dzień od zakończenia Euro 2016. Podobno kilka razy był już bliski Bundesligi, ale nadal gra w Legii. Początkowo słabszą dyspozycję obrońcy można było tłumaczyć właśnie tym, że był skupiony bardziej na tym, że niedługo odejdzie z klubu, niż na grze. Jednak temat chyba jak na razie upadł, a sam zawodnik nadal nie wrócił do swojej najwyższej dyspozycji.
Nie oszukujmy się, były stoper Jagiellonii nie jest już najmłodszym piłkarzem i to ostatni moment na podjęcie próby w jakiejś mocniejszej lidze od naszej rodzimej. Jednak czy widząc obecną dyspozycję Pazdana, ma on nadal szansę na to, że ktoś wyłoży za niego ponad 2 miliony euro? Wygląda na to, że sam zainteresowany zaczyna w to coraz mniej wierzyć, a to przekłada się na to, że jego psychika nie jest w najlepszym stanie. Nie trzeba być psychologiem, żeby widzieć w jego zachowaniu jakiś poważny problem, który może nie być prosty do rozwiązania.
Czerwony Pazdan

Michał Pazdan od początku sezonu nie jest w dobrej dyspozycji, ale czarę goryczy przelały ostatnie występy stopera. Dwa mecze – cztery żółte kartki, za którymi poszły oczywiście czerwone. W dotychczas najważniejszym spotkaniu bieżącego sezonu, czyli ostatniej rundzie eliminacji Ligi Europy z Sheriffem Tiraspol, podstawowy obrońca kompletnie zawiódł. W 38. minucie dostał pierwszą żółtą kartkę, żeby za kilkadziesiąt sekund wylecieć z boiska. Po tym gra Legii jeszcze bardziej się nie układała i ostatecznie klub ze stolicy odpadł z dalszej rywalizacji. To całkiem wymowne, kiedy prawdziwa ostoja i szef defensywy „Wojskowych” jest totalnie rozbity psychicznie i nie potrafi unieść ciężkiego gatunkowo meczu. To wszystko przekłada się na drużynę, która obecnie wygląda, jak wygląda.
Po spotkaniu z Sheriffem przyszła pora na rehabilitację w lidze. Starcie z dotychczasowym liderem ekstraklasy – Zagłębiem Lubin. Faktycznie, drużyna uniosła ten mecz i zwyciężyła 2:1. Jednak Pazdan kolejny raz nie dokończył spotkania. Po pierwszej żółtej kartce przyszła pora także na drugą i w konsekwencji czerwoną. Zespół wynik dowiózł do końca, ale Michał Pazdan ma prawdziwy problem. Jego gra nie wygląda dobrze, co niestety cały czas potwierdza.
Powinien grać w kadrze?
Para stoperów Glik-Pazdan to jest to, do czego ostatnio jesteśmy po prostu przyzwyczajeni. O ile obrońca Monaco trzyma swój fantastyczny poziom praktycznie przez cały czas, to o drugi element tej pary nie możemy być spokojni. Dobrze wiemy, że ich gra polega na uzupełnianiu się, „gdzie Glik nie może, tam Pazdan pomoże”, jest szybszy, więcej asekuruje. Jednak tutaj pojawia się spory problem, czy o sile defensywnej kadry powinni stanowić zawodnicy o zupełnie różnym poziomie formy? Glik w pierwszych dwóch kolejkach był w najlepszej jedenastce Ligue 1, a w ostatnim meczu zdobył kolejną już bramkę. To prawdziwa skała nie do przejścia.
Z kolei obrońca Legii nie jest chyba teraz w stanie mu pomóc, a cały ten tekst to po prostu potwierdza. Przyjmijmy, że ktoś miałby go zastąpić w roli partnera Glika. W kadrze ze stoperów są jeszcze Jan Bednarek, Marcin Kamiński i Thiago Cionek. Umówmy się, były zawodnik Lecha jedzie na kadrę zbierać bardzo cenne doświadczenie, ale raczej tylko podczas zgrupowania i na treningu. Z kolei drugi z wymienionych, Marcin Kamiński, wbrew pozorom jest już dość doświadczonym piłkarzem. Grał regularnie w 2. Bundeslidze, w pierwszych spotkaniach sezonu 1. Bundesligi też wychodzi w wyjściowej jedenastce. Wydaje się, że to jest ten odpowiedni moment – przy gorszej dyspozycji Pazdana, żeby dać mu prawdziwą szansę. Thiago Cionek jest solidnym stoperem, ale w lidze grał ostatnio jako prawy obrońca, więc Adam Nawałka nie powinien kombinować. Mamy jednak wrażenie, że mimo złej dyspozycji mimo wszystko kolejną szansę dostanie Pazdan, miejmy tylko nadzieję, że nie będzie kontynuował swojej czerwonej passy.