Szczególnie ważny jest to mecz dla przyjezdnych. Goście ostatnio ,delikatnie mówiąc, nie imponują znakomitą dyspozycją. Wszyscy już właściwie wręczali Diego Simeone jego drugi trenerski tytuł mistrza Hiszpanii, aż nastąpiło pewne zatrzymanie. Liga wróciła do żywych, Atletico wciąż ma przewagę, ale już zdecydowanie mniejszą. Villarreal z kolei z jednej strony awansował do 1/8 Ligi Europy, ale ligowe granie nie wygląda już tak dobrze. Tu trzeba prawdziwego ognia na boisku. Murawa musi się "palić", a piłkarze walczyć do ostatniej kropli krwi.
Gospodarze nie wygrali w La Liga od 8 stycznia, kiedy to pokonali na wyjeździe Celte Vigo. Nie jest to wynik jakiego oczekiwano zatrudniając Unai’a Emery’ego na El Madrigal. Inaczej sytuacja wygląda w europejskich pucharach, gdzie ostatnio wyeliminowali zawsze groźny RB Salzburg wygrywając pewnie oba spotkania i nie dając żadnych szans rywalowi. W tabeli złożonej z wyników ostatnich 10 kolejek „Żółta łódź podwodna” zajmuje dopiero 10 miejsce z dorobkiem 12 punktów. Atleti jest w podobnej sytuacji, różnica jest taka, że nie wygrywają ostatnio na żadnym froncie. Znaczący spadek formy zespołu Simeone jest widoczny gołym okiem. Mecze, które w rundzie jesiennej wygrywali siłą woli, teraz remisują albo wręcz przegrywają. Ostatnie 3 spotkania to dwie porażki i jeden remis. Jeśli Simeone marzy o mistrzostwie musi ponownie naoliwić swoją maszynę do wygrywania.
SIMEONE OPTIMISTA CON EL PLAN DEL ATLÉTICO DE MADRID#Simeone #AtléticodeMadrid #LaLiga
Seguir leyendohttps://t.co/0wE7EFvTf0 pic.twitter.com/Uw8ArxZbO7
— Alberto Viveros Noticias (@AViverosNoticia) February 27, 2021
Urugwajska moc
Gwiazdy obydwu zespołów nie są zbyt trudne do wytypowania. W Atletico bezwzględnie jest nią Luis Suarez. Napastnik, który latem przyszedł do zespołu z Wanda Metropolitano za śmieszne jak na dzisiejsze czasy 5 milionów euro. Barcelona oddając Urugwajczyka, wzmocniła jednego z dwóch najgroźniejszych rywali w ligowych bojach o mistrzostwo Hiszpanii. Transferowy majstersztyk dyrektora sportowego Andrea Berta oraz prezydenta klubu Enrique Cerezo. El Pistolero po ostatnim sezonie w Barcelonie przez wielu był już skreślony. Tymczasem przyszedł do Los Colchoneros i dosłownie wbił z piłką do bramek rywali. 16 bramek i 2 asysty to dorobek bardzo imponujący. Przez dłuższy czas 34 letni zawodnik przewodził klasyfikacji Pichichi dla najlepszego strzelca La Liga. Aktualnie złapał delikatną zadyszkę, nie strzelił w ostatnich 4 spotkaniach. Jednak na pewno nie można go ponownie skreślać, strzelać gole potrafi jak mało kto. Może to pokazać już dziś wieczorem.
https://twitter.com/messi10_rey/status/1365738330076418049?s=20
Hiszpańska współpraca
Gerard Moreno i Paco Alcacer, klucze do sukcesu Villarrealu. Jeśli ich współpraca będzie układała się tak jak w kilku ostatnich spotkaniach to ekipa Emery’ego ma szansę na odniesienie sukcesu w starciu z liderem La Liga. Ostatnio naprzemiennie jeden strzelał, drugi podawał. Raz Paco Alcacer, za innym razem Gerard Moreno. Doskonale rozumieją się na boisku i gwarantują swojemu zespołowi udział w praktycznie każdej akcji bramkowej zespołu z El Madrigal. Moreno w tym sezonie goni Luisa Suareza w walce o trofeo Pichichi. Hiszpan na swoim koncie ma już 14 bramek i dwie asysty, w Lidze Europy dorzucił dwa gole i asystę. Bardzo przyzwoite liczby najlepszego hiszpańskiego napastnika w lidze. Partnerujący mu były zawodnik BVB uzbierał 10 bramek i 4 asysty. Choć zdecydowanie więcej pokazuje na arenie międzynarodowej, błyszczy w Lidze Europy.
El davanter català del #Villarreal, #Gerard, porta 14 gols en 19 partits enguany a #LaLigaSantander, i està en disposició de superar el seu rècord anotador a #LaLiga, que són els 18 gols en 35 partits de la temporada passada! ⚽ #Moreno #GerardMoreno pic.twitter.com/8WNvo68F1y
— Flashscore.cat (@FlashscoreCAT) February 22, 2021
Za ich plecami najczęściej biega Dani Parejo. Sprowadzony latem z Valencii za jeszcze śmieszniejsze 0 euro (słownie: zero euro). Hiszpański pomocnik może nie gwarantuje podobnych liczb ofensywnych, ale daje zupełnie co innego swojej drużynie. Parejo to gwarancja spokoju, precyzji w rozegraniu i doskonałej regulacji tempa gry swojej drużyny. Jeśli ta trójka zagra na swoim poziomie to zespół gości będzie miał olbrzymie kłopoty.
Hiszpański taktyk
Unai Emery vs Diego Simeone – pojedynek, który może okazać się kluczowy dla rozstrzygnięcia tego meczu. Hiszpan do swojego rodzimego kraju powracał po bolesnych przygodach z Arsenalem oraz PSG. Z obu zespołów został zwolniony z mniejszym bądź większym hukiem. Historię dwumeczu Barcelona-PSG z 2017 roku wszyscy znamy, woli o niej z pewnością zapomnieć Emery. Mimo wszystkich perturbacji w trenerskiej karierze poza granicami Hiszpanii wciąż postrzegany jest za naprawdę bardzo dobrego fachowca. Wszyscy w Villarrealu na czele z prezydentem Fernando Roigem liczą na zaprezentowanie przez Emery’ego, dlaczego jest tak postrzegany. Nadchodzi bardzo dobry mecz do pokazania trenerskiej klasy. Rywal po drugiej stronie nie rzuci ręcznika aż do ostatniego gwizdka.
Argentyński furiat
O odejściu Simeone mówiło się już naprawdę wielokrotnie. Mimo wszystkich plotek Argentyńczyk wciąż prowadzi zespół z czerwono-białej części Madrytu. Jego kontrakt obowiązuje do czerwca 2022 roku. Jeśli nic niespodziewanego się nie wydarzy to za niespełna rok Simeone będzie mógł świętować 10 lat za sterami okrętu o nazwie Atletico Madryt. W pewnym momencie tego sezonu Atletico zdawało się być faworytem do wygrania wszystkich rozgrywek w których startują. Wszystko zaczęło się psuć na początku lutego. Od tego czasu Simeone nie potrafi na nowo wskrzesić mentalności zwycięzców w swoich zawodnikach. Kłody pod nogi rzucał też los. Zawieszenie Trippiera, kontuzje Carrasco i Gimeneza, zakażenia COVID-19. Wciąż jednak Atleti przewodzi ligowej stawce, ale od tego weekendu zaczyna się walka na noże. To właśnie żywioł Argentyńskiego furiata.
https://twitter.com/GA_Deportes/status/1364983186426650633?s=20
Wydaje się, że w minimalnie lepszej formie i nastroju do meczu musi podchodzić Villarreal. W końcu ostatnie ich spotkanie zakończyło się pewnym zwycięstwem. Teraz trzeba tylko przeszczepić tryb Europa na rozgrywki La Liga i wszystko powinno pójść w dobrą stronę. Aktualnie ekipa z El Madrigal zajmuje ostatnie premiowane grą miejsce w europejskich pucharach. Jednak nie mogą czuć się zbyt pewnie. Tuż za ich plecami czai się Betis tracący zaledwie jeden punkt. Atleti z kolei musi przełamać swoją ostatnią niemoc. Suarez wraz z kolegami muszą zacząć ponownie wygrywać, jeśli marzą o zdobyciu tytułu mistrza Hiszpanii. Barca i Real Madryt nie śpią i są już bardzo blisko. Coś co kilka tygodni temu wydawało się nie realne, teraz staje się rzeczywistością. Liga odżyła na nowo, a Atleti musi chcieć ponownie ją zabić. Krokiem w tą stronę będzie zwycięstwo w dzisiejszym meczu. Łatwo jednak na pewno nie będzie.