Niezłe tempo, sporo sytuacji podbramkowych, ładne gole to wszystko mogli zobaczyć kibice w Bełchatowie. W meczu na szczycie miejscowy GKS pokonał Legię Warszawa 3:1, przekreślając szansę gości na obronę tytułu.
Spotkanie lidera z aktualnym mistrzem kraju, we wszystkich mediach zapowiadano jako mecz ostatniej szansy dla trenera Dariusza Wdowczyka. Przysłowiowego pstryczka w nos dziennikarzom, dał zarząd Legii, który w tygodniu poprzedzającym spotkanie, zastosował wotum zaufania wobec szkoleniowca. Pomimo tego Wdowczyk nie podchodził do meczu bez zmartwień, z różnych przyczyn nie mogli zagrać Grzegorz Bronowicki, Marcin Burkhardt czy Bartłomiej Grzelak. Dodatkowo dwaj młodzi napastnicy na których stawiał w poprzednich meczach – Janczyk i Korzym, jedyne czym się teraz wyróżniają to rażąca nieskuteczność. W tej sytuacji siła ataku Legii opierała się w Bełchatowie na Piotrze Włodarczyku, wspomaganym z drugiej linii przez Aleksandra Vukovica.
„Nic nie robić, nie mieć zmartwień”
W zupełnie innych nastrojach do meczu przystępowano w Bełchatowie. Trener Orest Lenczyk o swoją posadę może być spokojny, co najwyżej grozi mu premia za mistrzostwo kraju…Nie musiał też specjalnie mobilizować swoich piłkarzy, każdy bowiem zdaje sobie sprawę z siły Legionistów i przeciwko mistrzowi wychodzi maksymalnie skoncentrowany. Nikt też nie płacze tu za Matusiakiem, a jedyne zmartwienie to wydłużająca się rekonwalescencja Mariusza Ujka.
2 minuty, które wstrząsnęły Legią.
Goście tak jak zapowiadali, zaczęli mocno zdeterminowani, próbując narzucić własny styl gry. Nie pozwalali swobodnie rozgrywać piłki, specjalnie cały czas kryty przez Piotra Bronowickiego był Łukasz Garguła. Pierwszą dobrą sytuację, miał jednak BOT GKS – kiedy to Dawid Nowak w sytuacji sam na sam, nie zdołał pokonać Łukasza Fabiańskiego. Później do 30. minuty przeważała tylko Legia, która stworzyła sobie dwie dobre sytuacje. Najpierw Piotr Włodarczyk po wypracowaniu dogodnej pozycji, nie potrafił celnie uderzyć z 18 metrów. Kilka minut później Miroslav Radovic zmarnował doskonałą sytuację, trafiając z bliskiej odległości obok lewego słupka bramki Piotra Lecha. Jak to zwykle w futbolu bywa, niewykorzystane sytuacje się mszczą. Atakowała Legia, ale bramki w pierwszej odsłonie zdobywali tylko podopieczni Lenczyka. W przeciągu dwóch minut, runęły nadzieje gości na wywiezienie dobrego rezultatu. Pierwszy cios padł w 31. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Garguły. W zamieszaniu podbramkowym piłkę głową uderzył Dawid Nowak, która po rykoszecie o któregoś z obrońców trafiła do siatki Fabiańskiego. Minutę później, obrońców z Warszawy skarcił ich były kolega Tomasz Jarzębowski, który po pięknym uderzeniu głową podwyższył wynik. Na przerwę przyjezdni schodzili ze spuszczonymi głowami.
2500 tysiąca kibiców nie pomogło.
W drugiej odsłonie, nie mająca nic do stracenia Legia zaczęła grać bardziej ofensywnie, dwoma napastnikami. Mało widocznego Mamadou Balde zastąpił Dawid Janczyk. Zmiana stylu gry zaowocowała kontaktową bramką, dającą nadzieje, licznej zgromadzonej tego dnia ekipie sympatyków Legii. Do Bełchatowa wybrało się prawie 2500 tysiąca fanów klubu z Łazienkowskiej, co jak na polskie warunki, jest wynikiem imponującym. Honorową jak się później okazało bramkę zdobył Hugo Alcantara po dośrodkowaniu Edsona. Nadzieja na korzystny rezultat nie trwała długo, GKS po stracie bramki, nie cofnął się, jak można to było przypuszczać, tylko co raz śmielej atakował. Legioniści także atakowali, byli jednak wyjątkowo nieskuteczni. Strzały Radovica, Janczyka czy Vukovica nie robiły najmniejszego wrażenia na świetnie dysponowanym tego dnia Piotrze Lechu. Mistrza Polski dobił Rafał Boguski, biorąc przykład z wcześniejszych wyczynów kolegów – uderzył celnie głową, nie dając szans Fabiańskiemu. Legia była na kolanach, a GKS nadal atakował. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 3:1, choć gospodarze mogli spokojnie dorzucić jeszcze 1-2 trafienia.
11 punktów straty.
Po pokonaniu Legii, GKS stał się faworytem numer jeden do zdobycia Mistrzostwa Polski. W Warszawie natomiast, niemal pewna jest dymisja Dariusza Wdowczyka, jeśli nie w trakcie sezonu, to bezpośrednio po jego zakończeniu. Zwłaszcza, że w kuluarach wśród potencjalnych następców, co raz częściej pojawia się nazwisko Wojciecha Stawowego. Zarówno trener Wdowczyk jak i Lenczyk na pomeczowej konferencji zgodnie stwierdzili, że mecz mógł się podobać, a naprzeciw siebie stanęły dwie silne jedenastki. „GKS grał mądrze. Myślę, że wygrał zasłużenie. Szkoda tego, że strata do lidera się powiększyła. Zrobiliśmy dzisiaj wszystko co mogliśmy, żeby wygrać. Nie udało się.” – podsumował Wdowczyk, którego Legia ma już 11 punktów straty do Bełchatowa.