Mecz bez historii. Lech wydarł zwycięstwo


28 października 2015 Mecz bez historii. Lech wydarł zwycięstwo

Kiedy było pewne, że los połączył Zagłębie z Lechem, intuicja podpowiadała, że to będzie interesujący dwumecz, na pewno najlepsza para ze wszystkich czterech. Po tym, co dzisiaj zobaczyliśmy, możemy jedynie bezradnie wzdychać. Rozejść się, emocji nie będzie. Lech pokonał Zagłębie 1:0, choć znowu dopisało mu szczęście.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie był to najgorszy mecz, jaki przyszło nam w życiu oglądać, ale po ostatnim gwizdku sędziego pozostaje spory niedosyt. Piłkarskie szachy. Do rywalizacji przystąpiły dwie drużyny, które spokojnie budują formę, chociaż pod względem emocji, zawirowań, huśtawek nastrojów w Lubinie panuje istna sielanka. Z drugiej jednak strony to Lech powinien od początku rzucić się do gardła rywala, szarpać, gryźć trawę i nękać – rezerwowego na co dzień – Martina Polacka.

Początek meczu przyniósł nam zgoła odmienny scenariusz, a główne role odgrywali Vlasko i Janus. O ile dobra dyspozycja tego drugiego już nie jest żadnym zaskoczeniem, to dla Słowaka było to przełomowe spotkanie. Miał wiele miejsca, koledzy mu ufali, a on raz po raz pokazywał swoją technikę i luz, kilkukrotnie zatrudniając Buricia, nawet dwa razy w ciągu jednej akcji! Po kontuzji nie było widać śladu. Na sporym luzie ogrywał nieporadnego Kamińskiego, który udowodnił, że ławka rezerwowych to na razie dla niego idealne miejsce. Tam nie uda mu się niczego zepsuć. Lech odpowiadał sporadycznie, głównie za sprawą Trałki, choć z każdą minutą rozkręcał się coraz bardziej, a wpuszczenie na boisko Pawłowskiego i Gajosa nieco rozruszało tę ociężałą lokomotywę.

Skoro nawet Trałka wdawał się w ciekawe dryblingi, to nie był to zwyczajny mecz, choć standardowo nic ciekawego nie zaprezentował Jevtić, marnując fatalnie sytuację po akcji kapitana Lecha. Jan Urban dał mu godzinę, żeby przekonał go do siebie. Nie wystarczyło, więc szkoleniowiec „Kolejorza” wpuścił za niego Szymona Pawłowskiego i pewne nie żałuje tej decyzji. Widział nieporadność swojego zawodnika nawet mimo racowiska, które zaprezentowali nam dzisiaj kibice.

Zagłębie prowadziło grę, ale Lech kąśliwie się odgryzał. Bliski strzelenia zwycięskiego gola był młody obrońca, Jarosław Jach, ale po świetnym dośrodkowaniu Vlaski trafił tylko w słupek. Bardziej skuteczny był inny stoper, Paulus Arajuuri, który w polu karnym lubinian zachował się jak rasowy snajper i technicznym strzałem pokonał Polacka. Na ten cios odpowiedzieć chciał Woźniak, ale zabrakło skuteczności.

Zagłębie walczyło do końca, ale bramka stracona w 81. minucie ewidentnie podcięła im skrzydła. Nie potrafili już się podnieść z desek i teraz czeka ich arcytrudne zadanie w rewanżu. Mieli sporo okazji, żeby wypunktować Lecha, a los spłatał im figla i zabrał wszystko. Jeszcze w ostatnich sekundach swoją szansę miał Piątek, ale ostatecznie Lech wyjeżdża z Lubina z niezłą zaliczką i większym spokojem.

Zagłębie: Martin Polacek – Aleksandar Todorovski, Maciej Dąbrowski, Jarosław Jach, Dorde Cotra – Krzysztof Janus (67′ Jakub Tosik), Adrian Rakowski (75′ Krzysztof Piątek), Jarosław Kubicki, Jan Vlasko, Arkadiusz Woźniak (85′ Łukasz Janoszka) – Michal Papadopulos.

Lech: Jasmin Burić – Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Barry Douglas – Dariusz Formella, Dariusz Dudka (87′ Kasper Hamalainen), Łukasz Trałka, Darko Jevtić (63′ Szymon Pawłowski), David Holman (77′ Maciej Gajos) – Denis Thomalla.

Najnowsze