Jagiellonia Białystok miała w tym sezonie walczyć o utrzymanie w ekstraklasie, a tymczasem po 14. kolejkach jest w środku tabeli, z ogromną przewagą nad strefą spadkową, w dodatku będąc niepokonaną od ośmiu spotkań. Z czego wynika tak kapitalna postawa Jagi, iGol postanowił spytać pomocnika żółto-czerwonych, Szymona Matuszka.
– W meczu z Polonią Bytom strzeliłeś swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. Czujesz się więc w związku z tym już ligowcem „pełną gębą”?
– Zgadza się, strzeliłem swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie, lecz fakt ten nie oznacza, iż jestem już ligowcem „pełną gębą”! Według mnie ligowiec „pełną gębą” to piłkarz który rozegrał minimum 100 meczów w ekstraklasie. Jeśli i ja będę miał tyle na koncie, wówczas będę mógł tak o sobie mówić.
– Jagiellonia najpierw prowadziła z Polonią 1:0, by remis uratować na dwie minuty przed końcem meczu. Podział punktów to więc sukces czy porażka żółto-czerwonych?
– Myślę, że zasłużyliśmy na trzy punkty w tym meczu, z takim też nastawieniem wychodziliśmy na to spotkanie. Piłka jednak potrafi płatać różne figle, przez co jest tak kochana na całym świecie.
– Jak wytłumaczyć niesamowitą passę Jagi? Od ośmiu meczów Twój zespół w ekstraklasie nie może znaleźć pogromcy?
– Tak, faktycznie mamy ostatnio świetną passę. Myślę, że jest to efekt sumiennej i ciężkiej pracy całej drużyny i sztabu szkoleniowego. Na początku nie było łatwo, ponieważ w większości zawodnicy byli nowi i potrzebowaliśmy trochę czasu, by się zgrać i stworzyć solidny kolektyw. Chciałbym, by ta passa, którą mamy, trwała do końca sezonu. (śmiech)
– Czy w związku z ostatnią postawą zmieniły się cele Jagiellonii na ten sezon? Już nie mówi się o utrzymaniu w tabeli, ale o miejscu w środku stawki?
– Tak, nasz apetyt wzrasta z każdym meczem. W tabeli jesteśmy coraz wyżej i z tego jesteśmy bardzo zadowoleni. Nie chcemy jednak na tym poprzestać, lecz wciąż piąć się w górę. Wszak w życiu trzeba sobie wyznaczać najwyższe cele.
– Tak więc nie żałujesz, że latem opuściłeś Real Madryt i wróciłeś do kraju?
– Na dzień dzisiejszy wcale nie żałuję. Niemniej, czy zrobiłem dobrze, czy nie, wracając do Polski, obiektywnie ocenić będzie można dopiero po paru latach.