Mateusz Zachara wraca do pełni sił po kontuzji przywodziciela i w najbliższych dniach powinien być do dyspozycji trenera Roberta Warzychy. Wychowanek Rakowa Częstochowa podkreśla, że ostatni mecz pucharowy w Bydgoszczy, a szczególnie pierwsza połowa w wykonaniu Górnika, może być dobrym prognostykiem na kolejne spotkania.
23-letni napastnik kontuzji nabawił się podczas pobytu w tureckiej Antalyi. Zachara pojawił się w wyjściowej jedenastce w spotkaniu z Legią Warszawa, ale uraz dał o sobie znać i zawodnik musiał opuścić boisko. Od tego momentu „Zaki” przebywa pod opieką sztabu medycznego. Rehabilitacja przynosi efekty i wiele wskazuje na to, że zawodnik w najbliższym czasie wróci do treningów z resztą zespołu. − Wszystko jest po staremu, czyli nadal jestem kontuzjowany. Naderwałem mięsień przywodziciela, ale z każdym dniem jest coraz lepiej. Trwa to już trzy tygodnie, ale z czasem mięsień się leczy. Jestem dobrej myśli i podejrzewam, że na dniach będę już normalnie trenował z drużyną – powiedział napastnik górniczej jedenastki. Zachara niemal na pewno nie wystąpi jednak w najbliższym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław.
Słaba postawa zabrzańskiej drużyny w rundzie wiosennej sprawiła, że Górnik nie liczy się w walce o mistrzostwo Polski. Zmienił się cel zespołu i aktualnie miejsce w pierwszej ósemce jest priorytetem. − Każdy myślał, że mecze będą lepiej wyglądały w naszym wykonaniu, a przede wszystkim będziemy lepiej punktować. Ze swojej strony też miałem nadzieję, że będę pomagał drużynie, ale tak się to wszystko potoczyło i nic nie można zrobić – rozkłada bezradnie ręce napastnik zabrzan.
Jesienią zespół z Roosevelta był uznawany za rewelację rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy. Po pierwszej rundzie piłkarze z Zabrza uplasowali się na pozycji wicelidera. − Wyniki były bardzo dobre, a drugie miejsce w tabeli dla wielu było zaskoczeniem. My wiedzieliśmy, że na to zasługujemy, bo potwierdzaliśmy to dobrą grą. Teraz jest trochę gorzej, ale ostatni mecz, co prawda przegrany, z Zawiszą napawa jednak lekkim optymizmem. Bardzo dobrze wyglądała przede wszystkim pierwsza połowa – zauważa Mateusz Zachara.