Maszyna się nie zatrzymuje. Atletico bezradne, Bayern pokazuje klasę


W najciekawszym środowym spotkaniu Bayern Monachium nie dał szans Atletico Madryt. Drużyna Hansa Flicka udowadnia, że nie traci formy

21 października 2020 Maszyna się nie zatrzymuje. Atletico bezradne, Bayern pokazuje klasę

Pierwsza w tym sezonie kolejka Ligi Mistrzów uraczyła nas na samym starcie hitem. Broniący tytułu Bayern Monachium gościł na własnym stadionie Atletico Madryt. Efekt? Dwie bramki w pierwszej części spotkania, dwie kolejne, niezwykłej urody, w drugiej. Mistrz Niemiec pręży muskuły i pokazuje, że nie ma mowy o utracie formy.


Udostępnij na Udostępnij na

Nasuwa się tylko pytanie, jak potoczą się losy w tej grupie, skoro Niemcy w takim stylu pokonali najgroźniejszego rywala? Lokomotiw Moskwa może się już bać, bowiem nic nie wskazuje na to, że Bayern się zatrzyma.

Bayern liderem, Atletico uśpione

Bayern Monachium idzie przez Bundesligę jak burza, chociaż zdarzyła mu się jedna wpadka, kiedy to przegrał z Hoffenheim aż 1:4. Oprócz tego trzy mecze, trzy zwycięstwa, można było więc z dużym spokojem przystępować do Champions League. – Granie przeciwko Atletico już na inaugurację to duże wyzwanie. Diego Simeone cały czas rozwija swoją drużynę. Mają jedną z najlepszych obron w Europie i jakość w ataku. Przeanalizowaliśmy ich mocne i słabe strony. Grają zdyscyplinowaną piłkę. Mamy opracowany plan i wdrożymy go w środę – mówił przed dzisiejszym starciem Hansi Flick

Atletico z kolei dość niemrawo rozpoczęło rozgrywki La Liga. Po rozgromieniu Granady 6:1 podopieczni Diego Simeone zaledwie zremisowali z Huescą oraz Villarrealem, by następnie pokonać Celtę Vigo 2:0. – To będzie trzeci raz, kiedy zmierzymy się z Bayernem od 2016 roku. To ekscytujące zagrać z jedną z najlepszych drużyn na świecie. Musimy dobrze wykonać swoją pracę i spróbować poprowadzić grę na naszych zasadach – zapowiedział szkoleniowiec „Los Colchoneros”.

Starcie indywidualności

Obaj trenerzy nie mogli skorzystać z kilku istotnych dla nich zawodników. W zespole gospodarzy kontuzjowany jest między innymi Leroy Sane. Simeone natomiast nie mógł skorzystać z usług Diego Costy, Jose Gimeneza czy Saula Nigueza. W dzisiejszym meczu nie zagrał również Serge Gnabry. Na 24 godziny przed spotkaniem wykryto u skrzydłowego koronawirusa. Niepewny był natomiast występ Joshuy Kimmicha. Wszystko za sprawą tego, że spodziewał się narodzin swojego drugiego dziecka. – Wszyscy wiedzą, jak ważny jest on w naszej układance. Sprawy mogą się potoczyć szybko, zwłaszcza z drugim dzieckiem. Musimy więc poczekać i zobaczymy – wyjaśniał Flick. Kimmich ostatecznie wystąpił od pierwszej minuty, co jak się okazało, było świetną informacją dla Bayernu.

Jedną z najbardziej interesujących kwestii dzisiejszego spotkania było starcie napastników obu drużyn: Robert Lewandowski vs. Luis Suarez. Kapitan reprezentacji Polski bardzo dobrze rozpoczął sezon – ma już na koncie siedem trafień, co czyni go liderem klasyfikacji strzelców Bundesligi. Urugwajczyk z kolei z przytupem przywitał się z nowym zespołem. W debiucie strzelił dwie bramki, a trzecią dołożył we wspomnianym starciu z Celtą Vigo.

Bezlitosny Bayern, Atletico bezradne

Pojedynek ten wyglądał tak, jak można się było tego spodziewać. Bayern w pierwszej części spotkania pokazał doświadczenie i niczym bokser wypunktował Atletico. Mistrzowie Niemiec rozpoczęli bardzo spokojnie i wręcz opieszale konstruowali swoje ataki. W pierwszych minutach mógł ukąsić Luis Suarez, któremu niewiele zabrakło do tego, aby wślizgiem trącić piłkę do bramki. Dopiero w okolicach 10. minuty Bayern zaatakował śmielej, co zakończyło się efektownym strzałem nożycami Roberta Lewandowskiego. W dalszej części spotkania Bayern długimi momentami utrzymywał się przy piłce, a Atletico było zmuszone do biegania za nią. W 15. minucie Benjamin Pavard przedłużył głową dośrodkowanie z rzutu rożnego, a futbolówka znalazła się pod nogami Niklasa Suele, który uderzył w słupek.

Oprócz tego szczególnie widoczna była praca zespołowa Roberta Lewandowskiego. Niejednokrotnie, niczym w meczach reprezentacji, cofał się w głąb pola, by wspomóc kolegów w środkowej części boiska. W 28. minucie Joshua Kimmich jednakże udowodnił swoją klasę. Pomocnik najpierw wywalczył piłkę wślizgiem w okolicach pola karnego Atletico, po czym w świetny sposób obsłużył Kingsleya Comana, który płaskim strzałem pokonał Jana Oblaka.

Po wyjściu na prowadzenie obraz gry nie uległ zmianie. Bayern dominował, a gdy przy piłce znaleźli się goście, wysoki pressing zmuszał ich do prostych błędów. W 41. minucie Lewandowski ściągnął na siebie uwagę obrońców, podał do Comana, który odegrał do Leona Goretzki. Pomocnik z pierwszej piłki uderzył nie do obrony, co poskutkowało powiększeniem prowadzenia.

W drużynie Atletico jedyną wyróżniającą się postacią był Yannick Carrasco, który jako jedyny stwarzał zagrożenie na skrzydle i niejednokrotnie napsuł krwi defensorom Bayernu. Belgowi jednak brakowało skuteczności bądź dokładniejszego podania do Suareza. Zupełnie niewidoczny był Joao Felix, który kompletnie nie brał na siebie gry, a gdy podejmował jakiekolwiek próby w ofensywie, obrońcy Bayernu skutecznie go powstrzymywali. „Los Colchoneros” musieli więc w przerwie obrać zupełnie inną taktykę na to spotkanie.

Odważny początek Atletico, Bayern deklasuje

I wydaje się, że Diego Simeone ożywił swój zespół. Hiszpanie wyszli odważnie i bez kompleksów. Opłaciło się to już w 50. minucie, kiedy to Felix pierwszy raz pokazał się z dobrej strony i mocnym strzałem pokonał Manuela Neuera. Radość zawodników Atletico nie trwała długo, bowiem sędzia liniowy podniósł chorągiewkę z powodu absorbowania bramkarza przez jednego z zawodników gości.

Ta sytuacja zupełnie podcięła skrzydła Atletico, co Bayern bezlitośnie wykorzystał. I to w świetnym stylu. Przewaga wizualna gospodarzy, która rosła z każdą minutą, przerodziła się w piękny strzał Corentina Tolisso, który dotychczas nie rozgrywał udanego meczu. Francuz jednakże strzałem z około 30 metrów zerwał pajęczynę w bramce Oblaka i prawdopodobnie rozstrzygnął konkurs na bramkę kolejki w Lidze Mistrzów.

Ale czy na pewno? Kingsley Coman ewidentnie pozazdrościł efektownej bramki swojemu rodakowi, ponieważ kilka minut później po świetnym podaniu Thomasa Muellera znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości. Nie strzelał jednak przy pierwszej możliwej okazji, lecz okiwał kilku pojawiających się przed nim obrońców Atletico, po czym nie dał szans Słoweńcowi. Show Bayernu trwało więc w najlepsze.

W końcówce spotkanie uspokoiło się. Wynik był ustalony, a Bayern w kontrolowany sposób oddał inicjatywę Atletico. Niewiele to jednak zmieniło, a Niemcy spokojnie dowieźli wynik do końca spotkania. Mecz ten nie pozostawił żadnych złudzeń, która drużyna jest najlepsza w grupie A.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze