Mariusz Mowlik: „Skutki epidemii odczuwalne będą dla każdego człowieka, tak samo w branży piłkarskiej”


Rozmawiamy o starych czasach i aktualnej sytuacji w Kuwejcie

9 kwietnia 2020 Mariusz Mowlik: „Skutki epidemii odczuwalne będą dla każdego człowieka, tak samo w branży piłkarskiej”
LUKASZ LASKOWSKI/ PRESSFOCUS

Mariusz Mowlik, zdobywca Pucharu i Superpucharu Polski w barwach Lecha Poznań, zawodnik Polonii Warszawa, ŁKS-u Łódź czy AO Egaleo, a dziś agent piłkarski mieszkający w Kuwejcie, odpowiada na kilka naszych pytań. Jak wygląda życie na Bliskim Wschodzie? Jak wspomina swoją piłkarską karierę? Czy i jak pandemia koronawirusa wpływa na futbolową branżę?! Odpowiedzi znajdziecie poniżej. Zapraszamy na rozmowę!


Udostępnij na Udostępnij na

Mariusz Mowlik to postać nieanonimowa. Doświadczony ligowiec i reprezentant Polski, który swoją piłkarską karierę rozpoczynał w słynnym SKS 13 Poznań, by później już jako ukształtowany gracz kontynuować ją z sukcesami w kilku polskich i zagranicznych klubach. Dzisiaj prężnie działający agent piłkarski – mieszkający w Kuwejcie – który pochwalić się może choćby transferem Przemysława Frankowskiego do Chicago Fire.

***

Panie Mariuszu, jak żyje się w Kuwejcie?

Mieszkamy w Kuwejcie już ponad dwa lata i mimo że początki były dość trudne, to żyje się bardzo dobrze. Początkowe zderzenie z inną kulturą i religią minęło i bardzo szybko się tutaj odnaleźliśmy z żoną. Pogoda dopisuje przez cały rok, słońce świeci 10–11 miesięcy, a w styczniu, w okresie zimowym, jest troszeczkę chłodniej. W takich codziennych kontaktach ludzie są bardzo życzliwi i pomocni, nawiązaliśmy mnóstwo kontaktów.

Jak to się stało, że trafił Pan do tego kraju?

Pojechałem za żoną, która jest trenerem personalnym i w branży fitness pracuje od kilkunastu lat. Dostała bardzo fajną ofertę pracy na Bliskim Wschodzie – tych ofert z krajów arabskich miała kilka – i skorzystała, z czego się bardzo cieszę, bo gdy ja grałem w piłkę, to ona jeździła za mną.

A jak wygląda walka z epidemią w miejscu, w którym Pan żyje?

Dzisiaj mamy na całym świecie inną rzeczywistość właśnie przez walkę z pandemią koronawirusa. Oczywiście jest to widoczne również w Kuwejcie, chociaż ten kraj bardzo szybko zaczął działać prewencyjnie, bo już na początku lutego, i muszę powiedzieć, że robił to bardzo sprawnie. Dzisiaj osób zakażonych jest ponad 600 w całym państwie, są też Kuwejtczycy, których władze ściągają z innych regionów świata, ale są odizolowani od reszty. Nie ma co ukrywać, że obecną sytuację odczują gospodarki, tutaj również. Miejmy nadzieję, że w nieodległym czasie się to skończy i wszyscy będziemy mogli wrócić do normalności.

Pan prowadzi agencję menadżerską. Jak w tej chwili to działa?

Mamy z moim przyjacielem agencję menadżerską, naturalnie to, że mieszkam tutaj, nie stanowi dla mnie najmniejszego problemu, mam dostęp do wszystkiego, co w tej branży jest potrzebne. Skutki epidemii odczuwalne będą dla każdego człowieka, tak samo w branży piłkarskiej. Dotknie to także rynku transferowego, wiele klubów będzie miało problemy z wypłacalnością. Odczuje to również nasza agencja. Mieliśmy już jakieś tematy dotyczące letniego okienka, a teraz wszystko jest zamrożone i czekamy. Mamy świadomość, że wznowienie lig może nie nastąpić prędko i trzeba się uzbroić w cierpliwość – po prostu dostosować do rzeczywistości, która nas teraz spotyka.

https://www.instagram.com/p/Bs8j9ijBizr/?igshid=ogzw48cpa4qa

Nie myślał Pan, aby pójść w „trenerkę”?

Nie ukrywam, że myślałem o tym, aby po zakończeniu czynnej kariery zostać trenerem. Moje losy potoczyły się jednak tak, że zostałem dyrektorem sportowym, nabrałem dzięki temu doświadczenia, nawiązałem nowe kontakty i teraz staram się to wykorzystywać w obecnej pracy. Będę szedł już dalej w tym kierunku i rozwijał się.

Jak wspomina Pan swoją karierę?

Całą moją karierę piłkarską wspominam bardzo dobrze. Czy to czasy Lecha Poznań, Polonii Warszawa czy ŁKS-u, to zawsze oddawałem na boisku serce i nie ukrywam, że to najpiękniejsze moje lata, te piłkarskie. Życie jednak toczy się dalej i myślę, że nie ma co żyć przeszłością, trzeba patrzyć do przodu, to minęło. Fajnie jest powspominać, ale ja patrzę obecnie zdecydowanie w przód i na tym skupiam się w teraźniejszości.

Z Lechem zdobył Pan puchar i superpuchar kraju. Jak scharakteryzuje Pan tamtą drużynę „Kolejorza”?

Sportowo był to mój największy sukces – zdobycie pucharu i superpucharu Polski z Lechem Poznań. Klub był wtedy w trudnym momencie, inne czasy, to nie był ten obecny, świetnie zorganizowany „Kolejorz”. Mieliśmy wtedy masę problemów, ale właśnie przez te problemy ta drużyna potrafiła się scalić i wzajemnie motywować. To było połączenie młodych chłopaków, takich, którzy wywodzili się z Poznania, i bardzo doświadczonych piłkarzy. Bardzo dobrze to funkcjonowało razem i przełożyło się na sukcesy. Mogę powiedzieć, że to najmilszy okres mojej kariery.

https://www.instagram.com/p/BimrLZ6nW87/?igshid=2olp85zqmbsb

Uważa Pan, że wizja obrana dziś przez Lecha jest strzałem w dziesiątkę? Tutaj mam na myśli funkcjonowanie klubu.

Trudno mi się z tym zgodzić, raczej strzałem w dziesiątkę bym tego nie nazwał. Pamiętam plan 2020, który zakładał, że Lech będzie w najlepszej 50 klubów w Europie. Plan nie wypalił i teraz jest nowy. Tego, czy wypali akurat ten, nie można przewidzieć i oceniać dzisiaj, bo kluby piłkarskie buduje się długofalowo. Jeżeli taka filozofia przyniesie efekty w dłuższej perspektywie, to wtedy taki plan czy model będzie można uznać strzałem w dziesiątkę.

Jak zatem według Pana Lech prezentuje się dziś?

Na tę chwilę kompletnie rozjechały się filozofie. Teraz, w tym sezonie próbuje się wrócić do korzeni i budować drużynę w oparciu na wychowankach. Może jest to i słuszna koncepcja, ale czy to będzie strzał w dziesiątkę, można ocenić dopiero za kilka lat.

Mówi Pan o budowaniu klubu, dlatego chciałbym zapytać o coś, co wiąże się z tym tematem. Jakie są przyczyny słabych europejskich występów polskich klubów?

Jest wiele przyczyn tego, że z europejskich pucharów odpadamy bardzo szybko. Ściągamy zbyt słabych piłkarzy zagranicznych, nie szkolimy na odpowiednim poziomie polskich zawodników, a później to wszystko się łączy. Jeżeli piłkarz widzi, że nie ma jakichkolwiek szans na pokazanie się w Europie, to szuka jak najszybszej możliwości wyjazdu, żeby się pokazać i rozwijać w szybszym tempie.

Dlaczego tak się dzieje?

Tutaj szwankuje ta długofalowa wizja klubów. Praktycznie żaden w Polsce takiej nie posiada, kluby zmieniają te wizje po każdym sezonie, a w najlepszym przypadku po dwóch latach. Takie podejście nie ma niczego wspólnego z budowaniem klubowych struktur i filozofii.

Wracając do Pańskiej kariery, to jakim klubem był Groclin Grodzisk Wielkopolski?

Jak na tamte czasy Groclin był świetnie ułożonym klubem. Wszystkie struktury jasne i przejrzyste, płacił też bardzo solidne pieniądze.

https://www.instagram.com/p/BlFfkqfHTgY/?igshid=3tg48jgmx3bs

Pan jednak był tam krótko. Dlaczego?

Bylem tam bardzo krótko i mogę powiedzieć, że w tamtym czasie, miejscu i chwili nie czułem się najlepiej. Różne były tego powody, ale nie miało to nic wspólnego z ludźmi tam pracującymi. Ogólnie wspominam ten krótki czas bardzo miło, ale nadarzyła się okazja wyjazdu za granicę i z tego skorzystałem. To ja sam uznałem, że nie było to miejsce dla mnie.

Trafił Pan wtedy do Austrii. Coś szczególnie zaskoczyło?

Co mnie zaskoczyło?! Intensywność treningów, które były bardzo mocne od samego początku. Wszedłem do drużyny już w trakcie sezonu, po rozegraniu przez klub kilku kolejek. Kontrakt podpisałem ostatniego dnia okienka transferowego i od razu wszedłem w cały cykl. Tutaj zaskoczyło mnie też to, że… kolejka rozgrywana była, przypuśćmy, w sobotę o 19:00, a my tego samego dnia o 10:00 rano mieliśmy jeszcze normalny, dwugodzinny trening na boisku. Gry na mniejszym polu, stałe fragmenty. W Polsce nigdy nie spotkałem się z taką sytuacją.

Grał Pan także w Atenach, w AO Egaleo. Czy był to klub, o którym powiedzieć można, że to „grecki stan umysłu”?

Same Ateny wspominam bardzo fajnie, dobre miasto do życia, bardzo przyjemna pogoda. Przytrafiła mi się jednak kontuzja i w tamtym momencie zaczęły się problemy w klubie. Poszły za tym słabe wyniki drużyny, nie otrzymywaliśmy pensji… niestety musiałem oddać sprawę do FIFA. Wygrałem ją, ale klub zbankrutował i wycofał się z rozgrywek, więc pieniędzy nie odzyskałem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze