Kapitan Ruchu Chorzów, Marcin Malinowski, po meczu z Viktorią Pilzno nie miał powodów do zadowolenia. Po spotkaniu z Czechami środkowy pomocnik chorzowian przyznał, że ich rywale byli bardzo trudnym przeciwnikiem.
Viktoria Pilzno grała w ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów i była chyba po prostu lepsza w spotkaniu z wami.
Nie ulega wątpliwości. To chyba nie był przypadek, że grała w Lidze Mistrzów. Trudno, dużo pracy nas czeka. Chcieliśmy osiągnąć jak najlepszy wynik przed rewanżem. Wiedzieliśmy, że to jest bardzo trudny przeciwnik. No i to się potwierdziło.
Czy to nie było takie małe deja vu z tego spotkania z Austrią Wiedeń?
Bardzo możliwe. Szkoda, że w momencie, gdy mieliśmy dobry okres gry straciliśmy bramkę, ale trudno. Takie rzeczy się zdarzają.
Właśnie, to chyba taki paradoks. Ruch w czasie, gdy ma swój najlepszy okres w meczu, traci dwa gole.
Na to chyba wygląda. Wydaje mi się, że przez niewielką część tego meczu ta gra jakoś się nam układała, ale dostaliśmy popularnego dzwonka i to był chyba gwóźdź do trumny dla nas.
0:2 u siebie. Przed rewanżem szanse na awans jeszcze są czy to byłoby zakłamywanie rzeczywistości?
Powiem dyplomatycznie, to jest piłka i wszystko się może zdarzyć.
Przyznaje Pan, że ten mecz był słaby w waszym wykonaniu?
Słaby mecz Ruchu, chociaż gra się tak jak przeciwnik pozwala. Trzeba się ukłonić przed naszym rywalem i oddać cesarzowi co cesarskie.
Z Chorzowa – Łukasz Pawlik/iGol.pl