Sebastian Madera, mimo że spędził w Widzewie już kilka sezonów, nie miał okazji grać w derbach Łodzi, gdyż zawsze na przeszkodzie stawały problemy zdrowotne. Wczoraj wreszcie udało mu się wystąpić w spotkaniu Widzewa z ŁKS-em. Po meczu obrońca był jednak rozczarowany, gdyż jego zespół poniósł porażkę, a on sam nie uchronił się błędu przy bramce Marcina Mięciela.
Były to Pana pierwsze derby Łodzi. Chyba nie tak Pan je sobie wyobrażał…
Nie udało się wygrać tego meczu, bardzo chcieliśmy sprawić kibicom radość, niestety, było odwrotnie.
Za co Grzelczak dostał czerwoną kartkę?
Nie wiem, byłem za daleko, nie skupiałem się na tym, nie mogę ocenić.
Czyje konto obciąża bramka Mięciela? Chyba mimo wszystko najbliżej był Pan.
Myślę, że moje, po prostu się zagapiłem, nie spojrzałem szybciej, czy jest za moimi plecami, dostałem piłkę za plecy. Myślę, że to jest moja wina.
Jak oceni Pan atmosferę derbów, nawet bez kibiców gości?
Bardzo fajna, nasi kibice stworzyli jak zwykle doskonałe widowisko, chcieliśmy im się odpłacić dobrym graniem, zwycięstwem, niestety, nie udało się. Chcieliśmy zrobić im prezent, nie wyszło.
Tak obiektywnie – byliście gorsi, zasłużyliście na tę porażkę?
Nie wiem, nie chciałbym oceniać. Muszę zobaczyć ten mecz na chłodno i wtedy będę mógł powiedzieć.
Czy Pańskim zdaniem przegraliście przez straconą bramkę? Przez cały mecz prezentowaliście się całkiem nieźle.
Moje konto się rozlicza na zero z tyłu, nie jestem z tej sytuacji zadowolony, ona zamazuje przebieg całego meczu.
W ostatnich sekundach coś jeszcze mogło wpaść.
Biegliśmy z Jarkiem Bieniukiem i robiliśmy wszystko, żeby jeszcze coś wskórać, wywalczyć chociaż punkt, ale nic z tego nie wyszło.