Człowiek instytucja w łódzkim klubie, jeden z symboli odrodzonego ŁKS-u, a prywatnie normalny, kochający podróże chłopak. Maciej Wolski pod skrzydłami Wojciecha Stawowego wyrósł na jednego z najważniejszych zawodników drużyny, ale w ważnym momencie sezonu przyszło mu zmagać się z nieszczęśliwie odniesioną kontuzją w meczu z Puszczą Niepołomice. 23-latek opowiada o rokowaniach powrotu do zdrowia, boiskowej uniwersalności, wymarzonym piłkarskim kierunku i masochistycznej miłości do Arsenalu...
Pierwsza i najważniejsza sprawa teraz – jak się czujesz i jakie są rokowania w kontekście Twojego zdrowia?
Jestem właśnie po badaniach [wywiad był przeprowadzany w poniedziałek wieczorem – przyp. autora], więc czekam na dokładne wyniki, ale najprawdopodobniej mam skręconą kostkę, więc czeka mnie kilkanaście dni przerwy i pracy z rehabilitantem.
A jak się czujesz psychicznie?
Szkoda, że nie będę mógł pomóc drużynie w ważnych meczach pod koniec rundy, ale taka jest piłka. Trzeba sobie z tym radzić, kontuzje są wkalkulowane w ten zawód.
Spotkanie przeciwko Puszczy było bardzo dziwne dla Was – zaczynacie doskonale, Ty strzelasz gola i wydaje się, że mecz będzie spacerkiem, potem czerwona kartka i kontuzja, i ostatecznie kończy się 4:4…
Czuliśmy przede wszystkim wielki niedosyt, bo super zaczęliśmy mecz, pierwsze 10 minut nie mogło się dla nas lepiej ułożyć. Chcieliśmy strzelić trzeciego gola i zamknąć spotkanie, ale niestety przydarzyła się sytuacja z czerwoną kartką, która wszystko całkowicie odmieniła. Nie chciałem w ogóle faulować rywala, ale mądrze się zachował, zwolnił, a ja na niego wpadłem. Chcąc nie chcąc, czerwona kartka mi się należała. Nie mogę mieć żadnych pretensji do sędziego.
Odstawiając na bok te przykre emocje z meczu z Puszczą, wydaje się, że upodobałeś sobie strzelanie z prawej części pola karnego w tym sezonie – najpierw Stomil, teraz Puszcza.
Tak, trener kładzie duży nacisk na wymienność pozycji i rotację zawodników między nimi. Nie ma więc żadnego problemu, jak od czasu do czasu z prawej obrony przejdę sobie wyżej. Staram się podłączać do tych akcji, zmieniać pozycje i można powiedzieć, że przy tym golu z Puszczą grałem w środku pola. Wymieniłem się z kimś miejscem na boisku, akurat fajnie podłączyłem się do akcji i piłka spadła mi pod nogi.
Czyli ciąg na bramkę cały czas mimo zmiany pozycji pozostał?
Oczywiście, bardzo lubię grę ofensywną, więc staram się jak najczęściej podłączać do akcji. Takie też mamy zadania na tej pozycji. Mimo że jestem obrońcą, to trener wymaga ode mnie ofensywnej gry.
A propos uniwersalności na boisku: na Twitterze ŁKS-u jakiś czas temu padło pytanie o najbardziej wielozadaniowego piłkarza klubu. Jak myślisz, jaka odpowiedź padała najczęściej?
Domyślam się, jaka odpowiedź mogła padać najczęściej (śmiech). Nie przeszkadza mi jednak w żadnym stopniu to, że gram w różnych miejscach na boisku. Trochę tych pozycji już zwiedziłem, ale w ostatnim czasie to się ustabilizowało. Chłopaki śmieją się, że brakuje mi już tylko gry na środku obrony, a w trudnych momentach może nawet w bramce (śmiech).
Czujesz się zatem piłkarzem instytucją w ŁKS-ie? Prawa i lewa obrona, prawe skrzydło, środek pola – pokryjesz w zasadzie pewnie większość pozycji na boisku.
Grałem w środku pola w zasadzie wszędzie, także na bokach obrony, więc trochę tych pozycji było, ale w żadnym stopniu mi to nie przeszkadza.
A na jakich pozycjach już zdarzało Ci się w karierze grać? Chociaż może łatwiej będzie odpowiedzieć, na jakich się nie zdarzało.
(śmiech) Na jakich nie zdarzało, hmm… Na pewno na środku obrony, a na każdej innej pozycji, z tego co pamiętam, grałem.
Analizowałem Twoje średnie pozycje na boisku w meczach w ekstraklasie pod wodzą trenera Stawowego i w zasadzie byłeś wszędzie. Od lewej strony, przez środek, po prawą flankę. Od początku trener widział w Tobie typowego wielozadaniowca?
Myślę, że tak. Trener Stawowy na pewno analizował nasze mecze za kadencji trenera Moskala, więc widział, że w różnych rolach się sprawdzałem. Od razu po swoim przyjściu odważnie postawił na mnie w obronie i bardzo mi się spodobał ten pomysł. Na ten moment wydaje mi się, że właśnie na tej pozycji czuję się najlepiej.
A sama prawa obrona to był autorski pomysł trenera Stawowego czy już wcześniej zgłaszałeś gotowość do ewentualnej gry na tej pozycji?
Do czasu gry u trenera Stawowego nigdy nie zdarzyło mi się grać na tej pozycji, więc to jego autorski pomysł. Taką wymyślił dla mnie rolę i do tej pory dobrze to funkcjonuje.
Wyobraźmy sobie, że ŁKS traci bramkarza w trakcie meczu i nie ma już zmian. Wchodzisz między słupki?
(śmiech) Myślę, że znalazłby się mimo wszystko ktoś z lepszymi umiejętnościami w bramce, więc tu akurat pewnie wystąpiłby ktoś inny.
A na treningach czasem próbujesz swoich sił w bramce?
Nie, nie, to akurat mi się nie zdarza (śmiech).
Przechodząc do tematów ligowych – dwa ostatnie mecze to tylko jeden zdobyty przez Was punkt. Naturalny stan rzeczy czy jednak trochę pojawia się obawa, że coś przestało właściwie funkcjonować?
Nie, w ogóle nie mamy takich myśli, że coś przestało właściwie działać. Żadna drużyna nie jest w stanie wygrywać meczu za meczem. Nam się wszystko bardzo fajnie układało do spotkania z Radomiakiem – seria zwycięstw i tylko jeden remis – ale tam niestety przytrafiła nam się porażka. Generalnie jednak każdy wie, co ma robić. Wierzymy w to, co robimy i na pewno nikt nie wątpi w naszą grę i umiejętności. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby w kolejnym meczu zagrać lepiej i zainkasować trzy punkty.
Nie pojawiały się w pewnym momencie myśli, że możecie nawet dokończyć rundę bez porażki? Zaczęliście przecież piorunująco i wydawało się, że nie ma na Was mocnych.
Nie, nie, nikt w takich kategoriach nie rozmyślał. Skupialiśmy się na kolejnym meczu, trener też nam bardzo chłodzi głowy, mówiąc, że najważniejsze jest najbliższe spotkanie i tylko na nim musimy się skupiać. I na razie dzięki temu fajnie to wychodziło.
Jak drużyna zareagowała na porażkę w Radomiu?
Był też niedosyt, bo mieliśmy swoje sytuacje na 1:0, a straciliśmy gola po karnym. Jeśli nie możesz meczu wygrać, to go chociaż zremisuj, ale nie udało się zdobyć choćby jednego punktu i musieliśmy przełknąć gorycz pierwszej porażki w sezonie.
🖊️ Maciej Wolski zostaje z nami do 𝟮𝟬𝟮𝟯!
🔗 https://t.co/LoTChl0Wk1 pic.twitter.com/RvXQUCOaFz
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) November 3, 2020
Generalnie jednak te ostatnie straty punktów wielkiej krzywdy Wam nie zrobiły. W 1. lidze od początku narzuciliście swoje warunki, wyraźnie przerastając poziom ligi. Czułeś, że zespół potrzebował takiego mocnego wejścia w nowy sezon po bardzo nieudanej przygodzie w ekstraklasie?
Bardzo ważne było dla nas dobre wejście w obecny sezon, bo poprzedni był dla nas wyjątkowo nieudany i te porażki zostawały nam w głowie. W 1.lidze fajnie zaczęliśmy sezon od serii zwycięstw, co bardzo wzmocniło nas mentalnie. Długo ze sobą funkcjonujemy jako zespół, nie było żadnych wielkich roszad po sezonie, większość zawodników została w klubie, więc dobrze się wszyscy znamy. Trener Stawowy nakreślił nam jasny plan, wszyscy to zaakceptowaliśmy, uwierzyliśmy w nowego trenera, w jego pomysł na grę i teraz widać efekty. Dobrze wyglądamy w meczach i każdy wie, co ma robić na boisku.
Janek Sobociński mówił mi, że nie widzi wielu różnic w sposobie prowadzenia drużyny przez trenera Moskala i Stawowego, z kolei Pirulo stwierdził, że różnic jest sporo. Jak jest w Twoim przypadku?
Zarówno jeden, jak i drugi trener bardzo chcą grać piłką, więc myślę, że mają podobny styl. Na pewno preferują ofensywny futbol. Różnice na pewno zawsze się znajdzie, a według mnie największą jest nacisk na taktykę. Trener Stawowy bardzo zwraca na ten aspekt uwagę, przeznacza na to mnóstwo czasu. Na każdym treningu mamy wiele części taktycznych, więc zdecydowanie robi bardzo dużo w tym kierunku, aby każdy wiedział, co ma robić na boisku.
A Tobie pracowało się łatwiej z trenerem Moskalem czy teraz z Wojciechem Stawowym?
Trudne pytanie, ponieważ obaj są świetnymi trenerami i od każdego z nich można się wiele nauczyć.
Dla Ciebie też to, co działo się w ekstraklasie, było dużym obciążeniem?
Te porażki zostawiały po sobie duży ślad, bo jak się przegrywa osiem meczów z rzędu, to jest to rzecz naturalna. Nasza pewność siebie na pewno w pewnym stopniu została zachwiana. Trudno było nam potem wydostać się z dołka.
Co zatem zmieniło się w drużynie, że różnica jest tak drastyczna, porównując grę w ekstraklasie i w 1. lidze?
Uważam, że przede wszystkim duże znaczenie miało to, że dobrze zaczęliśmy ten sezon i od razu każdy uwierzył, że jesteśmy w stanie regularnie wygrywać, bo w zeszłej kampanii był z tym problem. Trener powiedział nam jasno, że nic nie zmieni się w tydzień bądź dwa, tylko potrzeba czasu i ciężkiej pracy. Najważniejsze było wierzyć w to, co robimy. Każdy na nowo uwierzył, że możemy znów zwyciężać.
Trener Stawowy często powtarza, że w zespole nie ma hierarchii i kadra jest bardzo wyrównana. Ty też dostałeś poważnego kandydata w walce o pierwszy skład w postaci Kamila Dankowskiego. Jak się razem dogadujecie?
Dogadujemy się bardzo dobrze. Kamil to świetny zawodnik, jak na swój wiek mający duże doświadczenie. Grał wielokrotnie w ekstraklasie i to widać w jego grze. Tak jak trener powiedział, nie ma u nas hierarchii, mamy bardzo silną i wyrównaną kadrę, więc ktokolwiek by nie wskoczył do składu, trzyma wysoki poziom i dodaje coś od siebie. Dlatego myślę, że trener ma przez to bardzo pozytywny ból głowy, bo może na każdego liczyć. Nikt go nie zawodzi, każdy, kto wchodzi, wykorzystuje swoją szansę, podtrzymuje dobry poziom. Dlatego fajnie ta rywalizacja wygląda.
Trochę obawy jest, że zabierze Ci regularną grę czy raczej cały czas jest to zdrowa rywalizacja?
Nie, to jest naprawdę zdrowa rywalizacja. Trener mądrze rotuje zawodnikami, więc każdy jest bardzo zadowolony.
Więc to, że na początku sezonu grałeś w zasadzie wszystko, a w ostatnich meczach nieco mniej, to było zaplanowane?
Trudno mi powiedzieć, czy zaplanowane, ale taki był wybór trenera. Kamil wskoczył do składu, bardzo dobrze się prezentował, więc też trudno znaleźć powody, dla których miałby teraz nie grać. Minuty między nas są bardzo mądrze rozdzielane.
A Tobie ta prawa strona obrony już na tyle się spodobała, że tam się czujesz najlepiej czy mimo wszystko trochę grasz tam dalej z przymusu i wolałbyś wrócić na przykład do środka pola?
Nie, nie gram na prawej obronie z przymusu, chciałbym dalej grać na tej pozycji. Teraz nie myślę już o żadnej innej zmianie. Tak jak mówiłem wcześniej, ta prawa obrona i tak jest mocno wymienna, rotacyjna, tak że w meczu wszystko dynamicznie się zmienia.
Najbardziej wyjątkowy dla Ciebie moment tego sezonu do tej pory? Strzelone gole czy może wygrane derby z Widzewem?
Super wydarzeniem na pewno były wygrane derby na Widzewie. Fajnie, że jeszcze wtedy mogli się pojawić na stadionie chociaż w jakiejś części kibice, miało to dzięki temu dodatkowy smak. W zasadzie to moje pierwsze takie derby seniorskie, więc było to dla mnie wyjątkowe wydarzenie, ale też dla klubu, całej drużyny i miasta. Super, że wygraliśmy ten mecz 2:0, dla mnie niesamowite uczucie.
Wyjątkowe spotkanie też jako dla jednego z piłkarzy obecnej kadry ŁKS-u najdłużej będących w klubie.
Dokładnie, jestem w klubie już prawie trzy lata, po Maksie Rozwandowiczu bodajże drugi stażem, więc zdecydowanie wyjątkowy mecz. Bardzo mi się tu podoba, klub świetnie funkcjonuje, stadion cały czas się buduje, tak że wszystko idzie w dobrym kierunku.
A jak generalnie żyje Ci się w Łodzi?
Dobrze mi się tu żyje. Wcześniej mieszkałem w Grudziądzu, który jest zdecydowanie mniej urokliwym miastem, dlatego tu nie mam na co narzekać.
Obserwując Twoje social media, widać, że istotną część Twojego życia tworzą podróże. Jakie jest jak dotąd najpiękniejsze zwiedzone przez Ciebie miejsce?
Tak, można powiedzieć, że mam duszę podróżnika, z dziewczyną kochamy podróżować, więc jak jest tylko okazja, to staramy się zwiedzić trochę świata. Wszystko sobie zawsze planujemy. Jeśli chodzi o najpiękniejsze miejsce, to ogromne wrażenie zrobiły na mnie zdecydowanie Filipiny, niesamowity kraj, ale także Kambodża, która jest niezwykłym miejscem.
Czyli raczej szukacie sobie egzotycznych kierunków?
Tak, lubimy przede wszystkim egzotyczne i ciepłe kraje. Zimowy urlop idealnie pasuje nam, żeby jechać w ciekawe miejsca.
Uciekacie przed zimą?
Tak, dokładnie, jeśli tylko czas pozwala, to staramy się znaleźć jakiś fajny kierunek.
A w takim razie najdziwniejsze miejsce?
Każde miejsce jest inne i ma swój urok, więc trudno mi wybrać najdziwniejsze miejsce.
Poza tym, jakie jest Twoje największe hobby poza piłką nożną?
Rozpocząłem właśnie studia na kierunku „Zarządzanie i coaching” i na to poświęcam trochę czasu. Poza tym biorę korepetycje z angielskiego, ale przede wszystkim jednak wolny czas spędzam z dziewczyną i pieskiem, więc po treningach zawsze mam co robić.
W wywiadzie dla TuŁódź na pytanie o największe marzenie odpowiedziałeś: „Gra na Zachodzie”. Jesteś w stanie sprecyzować, gdzie najchętniej byś grał w przyszłości?
Hmm, myślę, że chciałbym grać we Włoszech. Bardzo podoba mi się tamta liga, to jest fajny kierunek teraz dla Polaków, robią dobrą reklamę i jest ich wielu w Serie A oraz Serie B.
Z kolei w rozmowie na ŁKS TV poruszyłeś wątek nauczyciela z Olsztyna, który w czasie edukacji odegrał ważną rolę w Twoim życiu. Możesz rozwinąć temat?
Mieliśmy świetnego wychowawcę – pana Artura, którego serdecznie pozdrawiam. Był przede wszystkim wspaniałym człowiekiem. Uczył nas języka polskiego, ale był też dla nas przyjacielem. Byliśmy klasą sportową, która zazwyczaj nie jest łatwa, a mimo wszystko sobie z nami świetnie radził, pomagał w trudnych momentach, więc można powiedzieć, że odgrywał dla nas rolę bardziej przyjaciela niż nauczyciela. Każdy bardzo go szanował, miał wielki u nas posłuch, z każdym problemem można było do niego śmiało iść, a on zawsze znalazł jakieś dobre rozwiązanie.
I cały czas utrzymujecie kontakt?
Tak, tak. Zawsze po meczach napisze z gratulacjami, zapyta co słychać. Cały czas mamy fajny kontakt.
Inny wątek – skąd miłość do Arsenalu?
No nie jest łatwo być kibicem Arsenalu (śmiech). Oglądając pierwsze mecze, które leciały u nas w domu, w zasadzie zawsze trafiałem na Arsenal. Od początku mi się ten klub spodobał i sposób ich gry. Starali się zawsze grać dołem, piłką, ofensywny futbol i bardzo mi się to podobało. Czuję miłość do tego klubu do teraz, chociaż naprawdę nie jest łatwo.
Czyli największy piłkarski idol to pewnie Thierry Henry?
Tak, Henry. Wielki piłkarz i oglądanie go na boisku sprawiało wielką przyjemność.
Niedawno przedłużyłeś kontrakt z ŁKS-em do 2023 roku. Jeśli zatem wszystko pójdzie zgodnie z planem, to przyszły, ekstraklasowy sezon znów zaczynasz w jedenastce Łódzkiego Klubu Sportowego?
Dokładnie, porozumiałem się z klubem w kwestii przedłużenia kontraktu i jestem bardzo zadowolony, że mogę dalej tutaj grać, bo wszystko idzie tu w dobrym kierunku, nie ma się do czego przyczepić. Dobrze, gdyby inne kluby funkcjonowały tak jak ŁKS.
Czujesz już wyjątkową więź z ŁKS-em?
Tak, jestem tu trzy lata, regularnie gram, więc jestem tu bardzo szczęśliwy. Nie widziałem powodu, dla którego mógłbym nie podpisywać kontraktu i nie zostać na dłużej w ŁKS-ie.