Tytuł, musicie przyznać, dość chwytliwy, rzekłbym nawet, że pikantny. W obliczu trenerskiej karuzeli, której jesteśmy świadkami w każdym sezonie naszej rodzimej ekstraklasy – potwierdzenie tej hipotezy będzie dziecinnie proste.
Na wstępie należy się Wam słowo wyjaśnienia. Co to znaczy, że się nie sprzedał? Kibice Wisły, Legii, a nawet bardziej sceptyczni kibice Lecha powiedzą, że wręcz przeciwnie. Maciej Skorża trenował bowiem „śmiertelnych” rywali każdego z tych zespołów! A ja wygłoszę zupełnie inny pogląd na tę sprawę. Maciej Skorża nigdy w swojej trenerskiej karierze nie zszedł poniżej poziomu, który sobie wypracował. A na nasze standardy – jest to najwyższy możliwy pułap.

Jest się czym chwalić
Ze świecą można szukać polskich szkoleniowców, którzy trenowali trzy największe kluby w Polsce. Pomijając ich sportowe aspekty w poszczególnych sezonach, Wisła, Legia i Lech to od dawien dawna olbrzymie marki w naszym środowisku piłkarskim. Co więcej, Skorża, prowadząc każdą z tych ekip, zawsze walczył o mistrzostwo kraju. Zaczynał od asystowania selekcjonerowi reprezentacji Polski, następnie trenował Amicę Wronki i Groclin Grodzisk Wielkopolski i choć oba kluby już nie istnieją, swoją markę posiadały. Potem sukcesy na krajowym podwórku z Wisłą Kraków, osiągnięcia z Legią Warszawa w Europie i praca za granicą. Wielu może się uśmiechać na wieść o tym, że Skorża trenował w tak egzotycznym kraju, jakim jest Arabia Saudyjska. Pamiętajmy o tym, że zatrudnianie polskich trenerów za granicą jest rzadsze niż cygan-jedynak.
Doświadczenie, które zebrał, pracując w Al-Ettifaq, na pewno mu zaprocentuje. A ilu trenerów w naszym kraju może powiedzieć, że prowadziło klub w Lidze Mistrzów? Tej azjatyckiej, ale zawsze to Liga Mistrzów! No dobra, ale za dużo już tego „słodzenia” obecnemu szkoleniowcowi Lecha Poznań. Sprawdźmy teraz, dlaczego jest tym jedynym w ekstraklasie.
Zero ambicji?
Pod lupę biorę jedynie trenerów obecnie trenujących jakiś klub w lidze oraz tych, którzy „coś” tam osiągnęli na naszym podwórku, a potem się sprzedali. Tak było m.in. z Waldemarem Fornalikiem. Wydawało się, że złapał byka za rogi. Angaż na najwyższym trenerskim stanowisku w Polsce, czyli praca z drużyną narodową. Dobra, nie wyszło, było źle, momentami tragicznie… ale z kapelusza tej pracy nie wyciągnął. Fornalik nie potrafił pójść za ciosem, jego nazwisko było wymieniane jedynie w kontekście słabszych klubów, a i tak wszedł znowu do tej samej rzeki – zwanej Ruch Chorzów. Nie wiem, co kierowało Fornalikiem, ale boję się użyć słów, że chodziło o brak ambicji.

Pójdźmy dalej. Jacek Zieliński, obecnie trenujący Cracovię Kraków. Zdobycie mistrzostwa Polski i awans do europejskich pucharów to małe osiągnięcie? Został w dziwnych okolicznościach zwolniony z Lecha Poznań, a potem… potem było już tylko źle. Znalazł zatrudnienie w Polonii Warszawa i – o zgrozo – wytrzymał tam dość krótko. A marka trenera upadała z każdym zwolnieniem i musiał gasić pożary w Cracovii, która notabene gra teraz bardzo przyzwoicie. Najdziwniejszy w tym gronie i tak jest Kamil Kiereś. Piłkarz jest wyrzucany i przywracany do tego samego klubu, wraca jak bumerang. W sumie jakby się zastanowić, to nie Kiereś powala dziwnością, ale władze klubu z Bełchatowa. Skoro trener zasłużył na zwolnienie, to po co go zatrudniać raz jeszcze? Jego umiejętności nagle wzrosły?
Nawet oni…
Teraz zajmiemy się Jose Mourinho i Josepem Guardiolą. Spokojnie, tymi z naszego podwórka, czyli Czesławem Michniewiczem i Michałem Probierzem. Ten drugi, prowadząc niegdyś Jagiellonię, pokazał wszystkim, jak to powinno funkcjonować w klubach. Probierz dostał dużo czasu na osiągnięcie z klubem z Podlasia czegoś więcej niż walka o utrzymanie. Udało się. Gra w eliminacjach do Ligi Europy, Puchar Polski, Superpuchar Polski. Kompromitująca wpadka z Irtyszem Pawłodar (tak to się chyba nazywało) i Probierzowi powiedziano „do widzenia”. Ubrał więc strój strażacki i zaczął gasić pożary. Na początku w ŁKS Łódź, Arisie Saloniki, Wiśle Kraków i Bełchatowie. Epizod w Lechii, a teraz znowu Jagiellonia. Kwestią czasu jest, kiedy to Probierz zaliczy każdy klub w Polsce.

Między Michniewiczem a Probierzem jest tylko jedna różnica. Michniewicz potrafił pójść za ciosem i po sukcesach z Lechem Poznań kolejne osiągał z Zagłębiem Lubin. Ale i to trwało krótko, bo potem znowu zaczęło się Tour de Pologne: Arka, Widzew, Podbeskidzie, Polonia Warszawa… Jagiellonia Białystok.
Karuzela kręci się dalej, a tylko Maciej Skorża czeka na oferty, które zadowolą jego ambicje, a jego potencjał jako trenera zostanie odpowiednio wykorzystany. Wyjdę teraz na wielkiego fana tego trenera. Trudno. Ale czy właśnie to nie jest normalność?