Powiedzieć, że mecz z Irlandią to był mecz Łukasza Piszczka, to tak jakby nic nie powiedzieć. Prawy obrońca naszej kadry wzbił się na wyżyny swoich umiejętności i pokazał wszystkim niedowiarkom, że jego czas w reprezentacji jeszcze nie minął. Takiego Łukasza chcemy oglądać na Euro 2016!
To był dziwny rok dla 30-letniego obrońcy Borussii Dortmund, choć niestety głównie stał pod znakiem kontuzji. Wypadał ze składu i wracał. I tak w kółko. Trudno o stabilizację formy, kiedy wychodząc na murawę, nie masz pewności, czy dotrwasz do ostatniego gwizdka sędziego.
W lutym zmagał się z kontuzją stawu skokowego, w sierpniu ucierpiało biodro, a we wrześniu na krótko wyeliminował go przywodziciel. Spędzał chyba za dużo czasu z Kubą Błaszczykowski, bo zaraził się skłonnością do łapania urazów.
Kiedy jednak trzeba było się zmobilizować i przypomnieć sobie o najlepszych latach, to wskoczył na poziom nieosiągalny dla Pawła Olkowskiego, dlatego trzeba chuchać i dmuchać na niego, zamknąć w sterylnym pokoju do czasu imprezy we Francji. Kiedy już się zastanawialiśmy, czy postawić na dżumę (Olkowskiego) czy cholerę (Piszczka), ten drugi zagrał kosmicznie. Może teraz zauważyliśmy, jaki potencjał jeszcze w nim drzemie. Kiedyś takie występy traktowaliśmy jak coś zupełnie naturalnego. Piszczek w składzie to była gwarancja jakości. Dopiero kiedy coś stracisz, zaczynasz to doceniać. Łukaszu, już nikt nie wątpi w Twoje umiejętności!
Krychowiak, Glik, Piszczek rewelacja jak dla mnie
— Marek Wawrzynowski (@M_Wawrzynowski) October 11, 2015
Akurat tak się złożyło, że jego dwa najlepsze mecze w tych eliminacjach to były… najlepsze mecze całej kadry. Potrzebujemy Piszczka w formie, jak ryba wody, jak Barcelona Messiego, jak Lech Trałki, jak Dolcan Ząbki Krzywickiego.
Już w meczu ze Szkocją było widać zalążek wielkiej formy, choć w pierwszej połowie był jeszcze nieco zamroczony. Druga to już poziom, do którego nas przyzwyczaił. Łukasz Piszczek w akcji (z góry przepraszamy za irytującą muzykę w tle):
Piłka ani przez moment mu nie przeszkadzała. Częste wyjścia z własnej połowy, dośrodkowania w punkt i… (tutaj zaskoczenie) – niezły występ w defensywie. W takiej formie bez obaw możemy go ustawić w jednej linii z Kamilem Glikiem i mamy pewność, że w zamian otrzymamy jakość. Taki obrońca, który dużo widzi i nie boi się niekonwencjonalnych zagrań, to skarb dla zespołu. Oczekiwaliśmy w ostatnich dwóch meczach stabilności, a Piszczek sprawił nam niemałą niespodziankę i był wiodącą postacią. (Mam nadzieję, że Krychowiak i Lewandowski się nie obrażą). O ile od wspomnianych dwójki można było oczekiwać świetnego występu, o tyle prawy defensor ostatnio nie raczył nas wysoką formą i mieliśmy spore obawy przed czwartkowym i niedzielnym meczem.
W tym sezonie w Bundeslidze wystąpił zaledwie w dwóch meczach. W 1. kolejce zagrał 90 minut przeciwko Monchengladbach (przyp. 4 : 0), a później przez kontuzję opuścił aż sześć kolejek, powracając dopiero na szlagier przeciwko Bayernowi Monachium. Nie był to powrót smoka. Jego Borussia przegrała aż 1 : 5, a on zanotował kiepski występ, otrzymując od dziennikarzy Bilda ocenę „4” (polskie „3” – przyp.).
Takie wieści z Niemiec nie mogły nastrajać optymistycznie akurat tuż przed najważniejszymi starciami naszej kadry w tych eliminacjach, a dodatkowo Paweł Olkowski prezentował zaczął zbierać kiepskie recenzję za występy w FC Köln. Jeśli obaj wrócą do swojej optymalnej dyspozycji, możemy mieć dwie mocne alternatywy na tej pozycji dla Adama Nawałki, choć niewykluczone, że Piszczek zagra na lewej stronie obrony, gdzie będzie go teraz wystawiał szkoleniowiec BVB, Thomas Tuchel.