Już dziś zakończy się faza grupowa piłkarskiej Ligi Mistrzów. Na boisko wybiegną przedstawiciele grup E - H. Poziom emocji oraz istotności spotkań będzie tym razem znacznie mniejszy niż zwykle, ponieważ we wszystkich ze wspomnianych grup znamy już drużyny, które awansowały do fazy pucharowej.
Jedyną niewiadomą pozostaje tylko to, kto zajmie miejsca pierwsze oraz przedostatnie, które promują do występów w wiosennej edycji Pucharu UEFA. Dlatego możemy się spodziewać kilku ciekawych rezultatów, ponieważ jak pokazały wczorajsze mecze, większość z drużyn, które zapewniły sobie awans, grały składami mocno eksperymentalnymi.
Ostatni raz Celticu
Manchester Utd. zmierzy się na własnym boisku z Aalborgiem. Dla obrońcy trofeum jest to spotkanie, które jest jedynie przetarciem przed najbliższymi meczami. Już w ten weekend czeka go prestiżowa ligowa potyczka z Tottenhamem, a następnie wyjazd do Japonii, gdzie podopieczni Fergusona powalczą o Klubowe MŚ. Dzisiejszy mecz z zasady powinien być więc szansą dla zawodników spoza pierwszej jedenastki. Do tej pory wszystkie drużyny duńskie, które przyjeżdżały na Old Trafford, odjeżdżały z bagażem przynajmniej trzech bramek. Ze względu na prestiż tego spotkania tym razem może być inaczej. W drugim spotkaniu Celtic Glasgow spotka się z Villarreal. Dla drużyny Artura Boruca jest to mecz wyłącznie o honor, ponieważ już w poprzedniej kolejce podopieczni Gordona Strachana stracili szansę na choćby trzecią lokatę. Natomiast wicemistrz Hiszpanii walczy o palmę pierwszeństwa w tej grupie. „Czerwone Diabły” wyprzedzają ich zaledwie różnicą bramek, dlatego być może „Żółta Łódź Podwodna” spróbuje przeprowadzić kanonadę na bramkę Celtów.
Hit w Lyonie
W grupie H walka toczyć się będzie przede wszystkim o trzecie miejsce – Steaua podejmie Fiorentinę. Rumuni prezentują się do tej pory bardzo słabo i z dorobkiem zaledwie punktu zamykają stawkę. Jednak na ich szczęście drużyna z Florencji również zawodzi, ponieważ uzbierała zaledwie dwa oczka więcej aniżeli drużyna, w której występuje Paweł Golański. Dla obu stron możliwość dalszych występów w Europejskich Pucharach powinna okazać się odpowiednią mobilizacją do stworzenia ciekawego widowiska.
W meczu dwóch najsilniejszych drużyn tej grupy, na Stade Gerland w Lyonie, gospodarze zagrają z Bayernem Monachium. Podobnie jak w poprzedniej grupie oba te zespoły zgromadziły tyle samo punktów – 11, ale to Francuzi dzięki korzystniejszej różnicy bramek wyprzedzają Bawarczyków. W przeciwieństwie do Manu i Villarreal dwa najlepsze zespoły grupy H stoczą bezpośredni pojedynek, dlatego powinno być bardzo ciekawie. Do tej pory Bayern na stadionie Lyonu jeszcze nie wygrał, stąd nadarza się okazja na zmianę tego stanu.
Turecka niemoc na Ukrainie
Kolejna grupa to kolejny mecz o grę w rozgrywkach „pocieszenia” – Pucharze UEFA. W stolicy Ukrainy Dynamo spotka się z Fenerbahce, a obie drużyny dzieli w tabeli różnica 3 punktów na korzyść drużyny z Kijowa. Dodatkowym aspektem przemawiającym za gospodarzami dzisiejszego starcia jest fakt, że w 6 potyczkach na własnym boisku z drużynami znad Bosforu przegrali tylko raz. Również w pierwszym spotkaniu w Stambule Dynamo wygrało 3:1, stawiając tym samym ekipę Luisa Aragonesa w trudnym położeniu przed dzisiejszym meczem – aby awansować, Turcy muszą wygrać różnicą przynajmniej trzech bramek.
Na Estadio Dragao przyjeżdża lider grupy – Arsenal. FC Porto traci do londyńczyków tylko dwa punkty, stąd w przypadku zwycięstwa ma szansę na zajęcie pierwszego miejsca. Historia spotkań w Portugalii pokazuje jednak, że gospodarze w meczach z wyspiarzami najczęściej dzielą się punktami. Dwa sezony temu, kiedy obie drużyny również spotkały się ze sobą w tej samej grupie i podobnych okolicznościach, padł bezbramkowy remis. Arsene Wenger nie przywiązuje jednak większej uwagi do tego, czy jego drużyna zajmie pierwsze miejsca w grupie. Jego zdaniem, żeby zdobyć Puchar Europy, trzeba wygrywać z każdym, stąd nawet gorsze rozstawienie przed losowaniem par 1/8 nie stanowi dla niego problemu. Dla FC Porto pierwsze a drugie miejsce robi różnicę, więc z pewnością ten klub postara się wygrać.
Debiut Juande Ramosa
W ostatniej grupie, gdzie wszystko jest już rozstrzygnięte, dojdzie do spotkań drużyn, które awansowały, z tymi, które swoją tegoroczną przygodę z LM zakończą na fazie grupowej. W Turynie miejscowy Juventus powinien w łatwy sposób zapewnić sobie pierwszą lokatę w tabeli. Jego rywalem będzie drużyna ostatnia – BATE Borysow. Białorusini zdobyli do tej pory 2 punkty, w tym jeden z… Juventusem. Na powtórkę trudno jednak w ich przypadku liczyć, ponieważ od pamiętnego remisu Juve gra o niebo lepiej, zarówno w Europejskich Pucharach, jak i lidze włoskiej. Zapowiada się więc jednostronne widowisko.
Drugi mecz, który ma niemal identyczną wartość, co ten w Turynie, będzie interesujący z innego względu. W spotkaniu z Zenitem na trenerskiej ławce Realu zadebiutuje Juande Ramos, który przejął we wtorek schedę po zwolnionym Schusterze. Dla klubu ze stolicy Hiszpanii jest to również, a nawet przede wszystkim, próba generalna przed sobotnim starciem z FC Barceloną. Zwycięstwo z Rosjanami może pozytywnie natchnąć „Królewskich”, do tego aby na Camp Nou nie dać się stłamsić i powalczyć o komplet punktów. Ewentualna porażka, mimo że bez poważniejszych skutków w LM, może być potwierdzeniem narastającego kryzysu Realu Madryt.