ŁKS Łódź na dwie kolejki przed końcem rundy jesiennej jest już pewny, że nie wypadnie poza pierwszą szóstkę. Szóstkę, która jest gwarantem udziału w barażach o ekstraklasę, czyli celu, który od początku sezonu przyświeca ekipie Kazimierza Moskala. I choć to może w pewnym stopniu zadowalać, to piłkarze ŁKS-u – co logiczne – chcą więcej. I tym samym zgłaszają poważny akces do walki o dwa pierwsze miejsca premiowane awansem.
Nie ma się co oszukiwać, ŁKS Łódź jest jednym z dwóch, może trzech najpoważniejszych kandydatów do awansu do ekstraklasy. A właściwie to do powrotu do niej po kilku sezonach spędzonych na jej zapleczu. Bo choć liga zbliża się oczywiście tylko do końca rundy, to już dziś wyklarowało się kilka zespołów, wśród których rozstrzygać się będzie ostateczna batalia o awans. Wśród nich jest, co nie może dziwić, Łódzki Klub Sportowy.
Dobra passa i dobra gra
ŁKS nie przegrał już od ośmiu spotkań, czyli od początku września. A to obecnie najlepsza seria w Fortuna 1. Lidze. Do tego w ostatnich trzech meczach zespół zdobył komplet punktów, pokonując Sandecję Nowy Sącz, Resovię Rzeszów i Arkę Gdynia w hicie kolejki. I to wszystko przy dość imponującym bilansie bramkowym 7:1. Nic więc dziwnego, że po takiej serii ŁKS objął fotel lidera 1. ligi.
Oczywiście w piłce punkty to nie wszystko i bardzo dobrze jest, gdy idzie za nimi także ładna dla oka, jakościowa gra. A taka ma również miejsce w przypadku „Rycerzy Wiosny”. Bo podopieczni Kazimierza Moskala przyzwyczaili już, że potrafią nie tylko skutecznie, ale i efektownie konstruować akcje i zdobywać bramki. W przeciwieństwie jednak do poprzedniego sezonu czynią to w sposób bardziej efektywny. Nie tylko po to, aby wyglądało ładnie, ale i było przede wszystkim skuteczne.
Zespół ŁKS-u – co widać na pierwszy rzut oka – pod wodzą trenera Moskala stał się dużo bardziej zróżnicowany. Jednocześnie jednak zachował elementy tożsamości ładnej, szybkiej gry. Nie jest już tak, że każda piłka wyprowadzana jest od bramki krótkimi podaniami, tak aby budować akcję od tyłu. Częściej chociażby bramkarz wznawia akcję długim wykopem w boczne strefy, a piłkarze rozpoczynają budowę ataku w okolicach połowy boiska. Zespół jednym słowem jest bardziej kompaktowy niż w poprzednim sezonie.
Mocna pomoc i brak napastnika
O tym, że w linii pomocy Łódzkiego Klubu Sportowego jest kilku zawodników, którzy nawet indywidualnie potrafią zrobić różnicę, pisać wiele nie trzeba. Wystarczy spojrzeć, że jej podstawowym piłkarzem jest niezawodny od lat Pirulo. Hiszpan, który właściwie nie schodzi w żadnym meczu poniżej konkretnego, wysokiego poziomu, cały czas, pomimo upływu lat, udowadnia, że jest fundamentalną postacią ŁKS-u. Nie inaczej jest w tym sezonie i w ostatnich meczach.
30-latek w 14 meczach dotychczas zdobył dziewięć bramek i zanotował dwie asysty. Ale zespołowi daje dużo więcej, niż mogą pokazać liczby. To przez niego przechodzą najgroźniejsze akcje łodzian. Właściwie każda z nich ma jakiś stempel Pirulo, na wcześniejszym czy późniejszym etapie. A jakby tego było mało, w ostatnim czasie coraz lepiej spisuje się między innymi Michał Trąbka, który był kluczową postacią starcia z Arką Gdynia.
Problem pojawia się, jeśli spojrzymy na linię ataku klubu z Łodzi. Tam ewidentnie widać, że zespół trenera Moskala cierpi na brak skutecznej i bramkostrzelnej „dziewiątki”. Najlepszym strzelcem drużyny na tej pozycji jest Piotr Janczukowicz, który ma na swoim koncie trzy bramki… w trzynastu meczach. To może niepokoić. Tym bardziej że jest to problem, z którym w Łodzi muszą zmagać się nie od dziś. Dobrego, klasycznego napastnika brakuje bowiem w klubie od dawna. Bo nie okazał się takim chociażby sprowadzony latem Nelson Balongo, który pomimo rozegranych ponad 900 minut nie zdobył jeszcze bramki.
W drodze?
No właśnie, ŁKS ma za sobą udaną rundę i nie zmienią tego nawet ewentualne słabsze wyniki w dwóch ostatnich spotkaniach rundy jesiennej. Pewne miejsce w pierwszej szóstce pozwala realnie myśleć o tym, jak przepracować wyjątkowo długi okres zimowy, tak aby dobrze wystartować w nowym roku i ostatecznie potwierdzić aspiracje do awansu. Bo faktem jest, że na dzisiaj ŁKS takie aspiracje nie tylko zgłosił, ale i potwierdził. Problem jednak w tym, że trzeba to uczynić również w następnej rundzie. Wiadomo przecież, że awans wypracowuje się rundą wiosenną, a nie jesienną.
Niemniej na ten moment, na przełomie października i listopada, wszystko wskazuje na to, że Łódzki Klub Sportowy obrał drogę na ekstraklasę. Widać to nie tylko po tym, co tu i teraz, ale przede wszystkim po możliwości postępu i możliwym progresie, który jest przed zespołem. Bo obecny poziom nie jest absolutnie sufitem tego zespołu. Ich po prostu stać na jeszcze więcej.