Zajęcie drugiej lokaty w Premier League przyjęto w Liverpoolu jako porażkę. Łzy po przegranym wyścigu o tytuł pomógł otrzeć kibicom „The Reds” awans do finału Ligi Mistrzów oraz obietnica wzmocnień zespołu. Triumf w Europie zmienił jednak diametralnie letnie plany. Liverpool mimo braków kadrowych nie kupił ani jednego doświadczonego zawodnika. Czy brak transferów będzie gwoździem do trumny ambicji klubu z Anfield Road?
Jeszcze w czasie trwania niesamowicie zaciekłego wyścigu o mistrzostwo Anglii w poprzednim sezonie, media informowały o potencjalnych celach transferowych „The Reds”. Pod koniec marca brytyjska prasa podała nawet pozycje, które latem chcieliby wzmocnić włodarze Liverpoolu. Doniesienia były o tyle wiarygodne, że pokrywały się z rzeczywistymi potrzebami klubu z czerwonej części Merseyside. Według licznych spekulacji „The Reds” mieli zagiąć parol na atakującego RB Lipska, Timo Wernera. Oprócz niemieckiego napastnika letnimi priorytetami Liverpoolu stali się ofensywny pomocnik mogący operować na skrzydle oraz boczny defensor.
Z każdym tygodniem bliżej końca sezonu Premier League media łączyły „The Reds” z coraz większą liczbą zawodników. Pod koniec kampanii upadł jednak temat pozyskania Timo Wernera. Divock Origi w sensacyjny sposób przeszedł drogę z niechcianego gracza do wybawiciela zespołu. Nowy kontrakt dla Belga stał się kwestią czasu, a płacenie dziesiątek milionów za atakującego RB Lipska zbędnym wydatkiem.
Kupować czy nie kupować?
Inne pozycje nadal jednak wymagały wzmocnień. Tym bardziej, że w obliczu problemów kadrowych Jürgen Klopp korzystał z uniwersalności Jamesa Milnera czy Fabinho. Ustawiając Anglika raz na lewej, a raz na prawej stronie defensywy, natomiast byłego gracza AS Monaco na środku obrony. Mimo iż korzystanie z podobnych rozwiązań często przynosiło oczekiwany efekt, to jednocześnie pokazywało potrzebę wzmocnienia kadry pierwszego zespołu kilkoma zawodnikami. Problemu nie widział jednak Jürgen Klopp.
– Zespół jest dość dobrze zrównoważony. Z pewnością nasze plany nie będą powszechnie ujawnione, to jasne. Jednak czy będzie to największe okno transferowe w wykonaniu Liverpoolu? Nie, pewnie że nie, ale myślę, iż byłoby zaskoczeniem, gdybym powiedział że tak. Nasze oczy są zawsze otwarte, zawsze obserwujemy, ale co się stanie, czy i kiedy, to nie mam w tej chwili nic więcej do powiedzenia – mówił pod koniec kwietnia w rozmowie z klubową stroną internetową niemiecki menedżer.
Temat konieczności wzmocnienia kadry Liverpoolu nowymi zawodnikami nadal jednak był stale forsowany przez brytyjskie media. Na potrzebę pozyskania kilku graczy podnoszących rywalizację w zespole Jürgena Kloppa oraz gwarantujących nowe rozwiązania wskazywali także kolejni eksperci. Za przykład najczęściej podając rywali Liverpoolu w walce o mistrzostwo Anglii – Manchester City. Po przegranym wyścigu z „The Citizens” o tytuł najlepszej drużyny Premier League głosy o potrzebie wzmocnienia kadry zespołu z Anfield Road tylko się nasiliły.
Congratulations to @ManCity!
Your Premier League champions 2018/19 👏👏👏 pic.twitter.com/gGkHnacUYg
— Premier League (@premierleague) May 12, 2019
Zajęcie drugiej lokaty w Liverpoolu uznano za porażkę. Właściciel klubu z Anfield Road, John W. Henry, pod koniec maja deklarował, że głównym celem w nadchodzącym sezonie będzie więc mistrzostwo Anglii. Ponadto także oznajmując, że środki na wzmocnienia podobnie jak poprzedniego lata, nie będą problemem.
– Brak triumfu w Premier League w tym roku oznacza, że będzie to główny cel w następnym sezonie. Ponowne dotarcie do finału Ligi Mistrzów było priorytetem dla naszych zawodników, czymś co zaprzątało ich myśli. Będziemy nastawieni na wygranie [Premier League – przyp. red.] w przyszłym roku. Zamierzamy to zrobić, gdyż już jesteśmy silni. Każdego roku pokazywaliśmy, że jesteśmy gotowi zainwestować w odpowiednich graczy i zrobić to we właściwy sposób, aby klub był zrównoważony – mówił biznesmen w rozmowie ze Sky Sport.
Lallana jak transfer
Plany dotyczące aktywności w letnim oknie transferowym zmienił jednak ostatni mecz Liverpoolu w sezonie. „The Reds” triumfowali w Lidze Mistrzów, zdobywając pierwsze trofeum za kadencji Jürgena Kloppa. Sukces w europejskich pucharach jakby uśpił wszystkich na Anfield Road. W letniej przerwie Liverpool nie kupił nawet jednego doświadczonego gracza. Jedyną aktywnością „The Reds” są stałe zapewnienia niemieckiego menedżera, że wierzy w swój zespół i jest zadowolony z obecnej kadry. Podkreślając za każdym razem, że powroty kontuzjowanych graczy są niczym transfery.
– Alex Oxlade-Chamberlain… dajcie spokój. Jest zdrowy… jeśli to nie jest nowy transfer, to nie wiem. Aby go kupić, po tym co u nas zaprezentował, to myślicie, że ile byśmy musieli za niego zapłacić? Rhian Brewster, Joe Gomez, Adam Lallana – są dostępni, teraz możemy z nich korzystać. Jeśli grają, to dobrze. Jeśli nie, muszą naciskać na innych. Tak powinno być. Tak właśnie działają dobre zespoły, a my w to wierzymy – mówił na jednej z konferencji podczas przedsezonowych przygotowań Jürgen Klopp.
Jedynymi nowymi nabytkami Liverpoolu okazali dwaj nastoletni gracze – Sepp van den Berg oraz Harvey Elliott. Obaj pozyskani z myślą o przyszłości zespołu z Anfield Road. Po podpisaniu kontraktów dołączyli jednak do kadry pierwszego zespołu przygotowującego się do sezonu, w której nie brakowało także innych młodych graczy „The Reds”.
ONBG: Harvey Elliott – szesnastolatek, który zaszokował Anglię
Z racji udziału Roberto Firmino i Alissona Beckera w Copa America, natomiast Mohameda Salaha oraz Sadio Mane w Pucharze Narodów Afryki nastoletni zawodnicy Liverpoolu otrzymali od Jürgena Kloppa wiele szans w przedsezonowych spotkaniach. Okazję do zaprezentowania swoich umiejętności dostało także kilku graczy powracających z wypożyczeń. Liczebność kadry Liverpoolu podczas przedsezonowych przygotowań robiła wrażenie, jakość już niekoniecznie.
Brak ofensywnego tercetu oraz pewności w bramce obnażył słabości zespołu z Anfield Road. Tym bardziej, że nadal kontuzjowany był Xherdan Shaqiri. Ofensywa oparta na Divocku Origim wspieranym przez znacznie mniej doświadczonych graczy nie zachwycała. Po części sprawę z sytuacji zdawał sobie chyba także Jürgen Klopp. Niemiec eksperymentował nadal, na flankach ofensywy ustawiając Alexa Oxlade’a-Chamberlaina oraz Georginio Wijnalduma. Z beznadziejnym skutkiem, gdyż w takim zestawieniu „The Reds” nie potrafili realnie zagrozić rywalom.
Myślę, że to będzie najtrudniejszy sezon dla Jürgena Kloppa.Stephen Warnock
Co więcej liczne zmiany podczas przedsezonowych spotkań pokazały, że alternatywą dla Andy’ego Robertsona będzie nadal James Milner. Gra Yassera Larouciego pozostawiała jeszcze wiele do życzenia, więc trudno sobie wyobrazić by Francuz był etatowym zmiennikiem podstawowego lewego defensora Liverpoolu. W przeciwieństwie do Ki-Jana Hoevera, który udanymi występami podczas zgrupowania zbliżył się do gry w pierwszym zespole.
Maksimum ryzyka
Z każdym dniem bliżej końca okna transferowego w Anglii szanse na pozyskanie przez klub z Anfield Road choćby jednego gracza podnoszącego poziom pierwszej jedenastki maleją. Tym bardziej, że według niektórych źródeł szansę w nadchodzącym sezonie ma otrzymać Harry Wilson. Zawodnik, który jeszcze dwa miesiące temu miał zostać sprzedany. Walijczyk nie jest jednak „transferem”, który w pełni zadowoliłby kibiców Liverpoolu. Tym bardziej że główny rywal do tytułu, Manchester City, już dokonał wzmocnień.
– Jürgen Klopp wykonał świetną robotę. Wzniósł zespół na wyższy poziom. Jest świetny dla klubu i dla ligi – wszyscy go uwielbiają. Jednak myślę, że będzie rozczarowany [na koniec następnego sezonu – przyp. red.], jeśli nie doda nowych zawodników do swojego składu. Jeśli zamierzają konkurować z Manchesterem City, muszą zacząć od nowa. Byli tak blisko zeszłego roku, ale Manchester City się wzmocnił. Jürgen Klopp jest najwyraźniej zadowolony ze swoich graczy i zamierza korzystać z Lallany i Oxlade’a-Chamberlaina w nadchodzącym sezonie – komentował w rozmowie z Daily Mirror były reprezentant Anglii, Joe Cole.
Brak transferów poszerzających kadrę „The Reds” może okazać się decydujący w nadchodzącym sezonie. Liverpool rozegra jeszcze więcej spotkań niż w poprzedniej kampanii. Przede wszystkim w grudniu i styczniu, łącząc ze sobą maraton w Premier League z występami w klubowych mistrzostwach świata.
– Myślę, że to będzie najtrudniejszy sezon dla Jürgena Kloppa z powodu tego, z czym ma do czynienia. Wygrał Ligę Mistrzów, a potem czołowi zawodnicy wyjechali na Copa America i Puchar Narodów Afryki. Jak wkomponuje tych graczy z powrotem do zespołu? Czy będą na tyle sprawni, by grać w niedzielę [o Tarczę Wspólnoty – przyp. red.]? Jeśli wrócisz i od razu weźmiesz udział w kolejnych meczach, to nie otrzymasz bazy dla swojej kondycji. Po prostu będziesz grał, aż upadniesz, bo nie będziesz miał siły, niezależnie od tego, czy będzie to październik, listopad, czy styczeń lub luty, to się stanie – mówił w BBC Radio 5 Live były zawodnik Liverpoolu, Stephen Warnock.
***
Wszyscy oczekiwali kolejnego kroku (czyt. transferów), który pozwoliłby Liverpoolowi na dobre zagościć w europejskiej czołówce i ponownie realnie walczyć o tytuł. Swego rodzaju ugruntowania pozycji. Jürgen Klopp wybrał jednak zupełnie inną drogę, gdyż pieniądze od dawna nie są problemem na Anfield Road. Nadchodząca kampania pokaże czy bierne okno transferowe i wiara w trening się opłacą, czy jednak okażą się gwoździem do trumny ambicji „The Reds”.