Lille o krok od zwycięstwa, PSG też na remis


Dzisiejszego dnia rozegrano we Francji zdecydowanie mniej meczów aniżeli się kibice spodziewali, a wszystko za sprawą ulewnych deszczów na południowym wybrzeżu. W pozostałych spotkaniach Lille wypuściło z rąk prawie że pewne punkty, zaś w Montpellier gospodarze zremisowali z Paris Saint-Germain.


Udostępnij na Udostępnij na

Derby na remis

Mimo iż było to spotkanie zespołów nieznacznie oddalonych od siebie tak na mapie, jak i w ligowej stawce, to trudno powiedzieć, iż zawody te kipiały emocjami. Oprócz nich zabrakło także poukładania w obu ekipach, a co za tym idzie akcji podbramkowych. Pierwszą dogodną sytuację miało Lille, kiedy to Mathieu Debuchy główką zgrał piłkę do Gervinho, a ten oddał ją, wprowadzając kolegę w pole karne. Strzał obrońcy znacznie jednak minął słupek bramki Penneteau. Zaraz potem poziom gry znacznie spadł i nie widać było determinacji u którejkolwiek ze stron. W zespole gości zawiodły największe gwiazdy. Zarówno Gervinho, jak i prezentujący ostatnio świetną formę Hazard nie potrafili poruszyć reszty zespołu. Gospodarze zaś okopali się na własnej połowie, licząc, iż jedna z wyprowadzonych kontr może być tą kluczową. W pewnym momencie można było mieć wątpliwości która z drużyn gra na własnym obiekcie. W pierwszej połowie dobrych okazji dla Valenciennes nie wykorzystali Sanchez i Bisevac, bo albo świetnie bronił Landreau, albo piłka nieznacznie mijała upragniony cel.

Brak zaangażowania obu ze stron został wynagrodzony kibicom w ostatnich dziesięciu minutach. Gdy wydawało się, że mecz nieuchronnie zmierza ku bezbramkowemu remisowi, świetną akcję przeprowadzili „Les Dogues”. Najpierw na skrzydle zwiódł obrońcę wprowadzony za Hazarda Obraniak i dośrodkował po ziemii w stronę innego z rezerwowych, Frau, a ten fantastycznie przepuścił piłkę między nogami. Futbolówkę przejął Moussa Sow i wraz z obrotem uderzył bardzo silnie na bramkę. Piłka odbiła się od poprzeczki i już miała wyjść w pole, lecz na drodze stanęły plecy golkipera Valenciennes i na swoje nieszczęście Penneteau został głównym bohaterem tej akcji. Stracony gol w żaden sposób nie podłamał gospodarzy, a jedynie podsycił dogorywające jeszcze przed chwilą widowisko. Już pierwsza akcja pod bramką Lille przyniosła wyrównanie i ponownie główną rolę odegrał bramkarz. Po dośrodkowaniu z bocznego sektora boiska przez Matera fatalnie interweniował Landreau, wypluwając przed siebie piłkę. Na to czekał już najlepszy strzelec VFC, Gregory Pujol, który tym samym zdobył swoją szóstą bramkę w sezonie. Jednak to nie był koniec emocji w tym spotkaniu. Tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego w wyśmienitej sytuacji znalazł się Sow, szczupakiem lekko trącił piłkę, która po minięciu bramkarza niechybnie szła w stronę bramki. Ku uciesze zebranych na stadionie kibiców we właściwym miejscu znalazł się Gaetan Bong i skończyło się na remisie. Wydaje się, iż gospodarze mogą być zadowoleni z wyniku, zaś podopieczni Rudiego Garcii mogą pluć sobie w brodę, że nie wywieźli z Valenciennes trzech oczek.

W Montpellier także podział punktów

Na Stade de la Mosson również padł wynik 1:1, a wszystkie gole padły pod koniec pierwszej połowy. Najpierw w 37. minucie meczu zamieszanie po rzucie rożnym wykorzystał strzałem ze wślizgu Ludovic Giuly. Na odpowiedź „La Pallade” długo nie trzeba było czekać. Wyrównującą bramkę 5 minut później strzelił Marco Estrada, a dokonał tego fantastycznym strzałem po ziemi w długi róg. Druga odsłona nie przyniosła rozstrzygnięcia, lecz piłkę na wagę zwycięstwa miał Guillaume Hoarau. Po dośrodkowaniu Giuly’ego trafił głową w słupek, a następnie nie w porę się zorientował, że trzeba dobijać. Kolejny bardzo dobry mecz rozegrał Brazylijczyk, Nene, bez ustanku kłopocząc na lewym skrzydle Bocaly’ego. Cóż z tego, jeśli nie przełożyło się to na wynik. Podopieczni Rene Girarda utrzymali dwupunktową przewagę nad stołecznym klubem, zaś paryżanie udowodnili, że brak stabilności formy to ich domena.
 

Najnowsze