Francuska Ligue 1 to dla wielu najmniej interesująca liga do śledzenia. W zasadzie z góry wiadomo, kto zostanie mistrzem, a reszta stawki walczy o miejsca od 2. do 20. Poza zasięgiem rywali jest karmione katarskimi pieniędzmi Paris Saint-Germain, które przegrać mistrzostwo może jedynie z samym sobą.
Ligue 1 – liga dwóch prędkości z tradycji
W historii Ligue 1 zdarzały się już takie sezony, w których to przez kilka lat dominowała jedna drużyna. Dla mojego pokolenia warto wrócić do czasów hegemonii Olympique Lyon. Piłkarze z miasta znad rzeki Rodan kompletnie zdominowali francuskie rozgrywki w latach 2002-2008. Zdobyli wówczas siedem tytułów mistrza Francji z rzędu, co było osiągnięciem, które trudno im będzie powtórzyć.
Tamta drużyna oparta na długotrwałej polityce rozwoju wynagrodziła kibicom lata posuchy i gry na niższym poziomie rozgrywkowym. W Lyonie wszystko zmieniło się za sprawą urzędującego wciąż prezesa Jeana-Michela Aulasa, który przejął klub w 1987 roku i od tego czasu odpowiada za jego kształt. Pamiętne siedem tytułów mistrzowskich jest oczywiście rekordem francuskiej Ligue 1.
W latach wcześniejszych również zdarzały się sezony zdominowane przez jeden zespół, ale nikt w historii nie potrafił stawać na czele ligowej stawki siedem razy z rzędu. Takimi klubami były Saint-Etienne, które zdobywało mistrzostwo czterokrotnie w latach 60., a następnie wygrywało ligę trzy razy z rzędu w sezonach 1973/1974 – 1975/1976, oraz Olympique Marsylia na przełomie lat 80. i 90., który wygrał rozgrywki pięciokrotnie, ale wskutek afery korupcyjnej odebrano mu ostatni tytuł.
Kluby, które zdobywały mistrzostwo Francji kilka razy z rzędu:
- Olympique Lyon w latach 2002-2008
- AS Saint-Etienne w latach 1967-1970
- Olympique Marsylia w latach 1989-1993 (ostatni tytuł ostatecznie odebrany)
- Paris Saint Germain w latach 2012-2016
- AS Saint-Etienne w latach 1974-1976
- Paris Saint-Germain w latach 2018-2020
Paryż z planem pobicia rekordu
Gdy w 2011 roku katarski biznesmen Nasser Al-Khealifi wykupił udziały w PSG, z miejsca stało się jasne, że celem będzie zdominowanie Ligue 1. Dla bajecznie bogatego właściciela nie liczyło się nic innego. Paryski klub w pierwszym sezonie, w którym był zasilany katarskimi pieniędzmi, jeszcze ligi nie wygrał. Jednak już w kolejnej kampanii zajął on 1. miejsce. Cała piłkarska Europa zastanawiała się, czy klub z Parc des Princes powtórzy serię Olympique Lyon.
I trzeba jasno napisać, że w Paryżu mają wszystko to, czego potrzeba do skutecznego ataku na legendarny rekord. Są pieniądze. Są piłkarze, którzy gwarantują najwyższy poziom. Jest trener, który być może najmniej pasuje do tej układanki, ale zna środowisko paryskiego klubu. Pomimo tego, że z czasów gry Mauricio Pochettino w PSG już nic nie zostało. Dziś zadaniem argentyńskiego szkoleniowca jest nie tylko wygrywanie rozgrywek ligowych i pucharów w samej Francji, lecz także – co najistotniejsze – PSG ma wreszcie triumfować w Lidze Mistrzów.
W całej tej sielankowej atmosferze coraz większa liczba ekspertów zwraca jednak uwagę na to, że w Paryżu brakuje drużyny. Sam sceptycznie patrzę na to, jak jest ten zespół budowany, wiedząc, że gracze z Ameryki Południowej prędzej czy później pokażą swoje oblicze (Messi już dał próbkę), i mając przeświadczenie, że liczba gwiazd w zespole jest spora i każdy przyszedł do Paryża po to, aby grać. Z uwagą obserwujemy to, jak Pochettino poradzi sobie z zarządzaniem taką kadrą. Bo nie jest to łatwe, a przegrać w Ligue1 mogą oni tylko sami z sobą.
Sympatyczne wyjątki
Ciągłe zastanawianie się nad tym, czy PSG zdoła sięgnąć po kolejny mistrzowski tytuł, każe nam nieco zwolnić, gdy przypomnimy sobie Monaco oraz Lille. Te dwie drużyny w ostatnich latach potrafiły przerwać mistrzowski marsz klubu ze stolicy Francji. To one nagle, z drugiego szeregu wskakiwały na piedestał. Monaco w sezonie 2016/2017 niemal od początku sezonu było na szczycie tabeli. Każdy się zastanawiał, kiedy pęknie”, bo przecież nie będzie tak silne do końca. A miało wówczas jeszcze bardzo solidne mecze w Lidze Mistrzów. Finalnie zepchnęło paryżan ze stołka, co było niemałym szokiem dla fanów Ligue 1.
Jednak po sezonie wszystko wróciło do normy i to „Les Rouge-et-Bleu” wrócili na szczyt ligi francuskiej. Pomni nauczki zdawali się mówić, że teraz to na pewno nikt im nie przeszkodzi. Tymczasem poprzedni sezon ponownie pokazał, że w futbolu nie liczą się tylko pieniądze. Chociaż oczywiście ułatwiają egzystencję. Mistrzem Francji w sezonie 2020/2021 zostało LOSC Lille ze znakomitym Burakiem Yilmazem w linii ataku.
Można zadać sobie pytanie: co by było, gdyby nie te dwie drużyny? Mówilibyśmy dziś o PSG jako drużynie, która zdetronizowała Olympique Lyon w historii zdobytych tytułów z rzędu. W obu przypadkach paryska drużyna zajmował 2. miejsce w lidze, które było traktowane jako kompletne fiasko. W trwającym sezonie Paris Saint-Germain pomimo mało zachwycającej gry ma na swoim koncie komplet punktów. Zapewne nikt mu nie zagrozi. Ligue 1 będzie dla rządzących tylko przystawką do dania głównego. A sami piłkarze mają w głowach to, że na krajowym podwórku brakuje im rywala. I być może właśnie ta kwestia sprawi, że za dwa, trzy sezony ktoś przeszkodzi PSG w tryumfalnym marszu.