Ligowy Bigos #13: (Nie)Sprawiedliwy terminarz ekstraklasy


Czy osoby odpowiadające za stworzenie terminarza stawiają jedne zespoły nad drugimi?

29 lipca 2019 Ligowy Bigos #13: (Nie)Sprawiedliwy terminarz ekstraklasy
Łukasz Sobala / Press Focus

Ostatnimi czasy pojawiły się informacje, jakoby niektóre kluby krytykowały tegoroczny terminarz ekstraklasy. Drużyny te grają sporo spotkań u siebie w poniedziałki i piątki, co negatywnie wpływa na frekwencję. Inne zespoły rozgrywają zaś wszystkie mecze w weekendy. Dlatego dziś przyjrzymy się tej sprawie.


Udostępnij na Udostępnij na

Ligowy Bigos to seria felietonów, w których będziemy się skupiali na najważniejszych pozaboiskowych wydarzeniach związanych z naszą rodzimą ligą. W tym tygodniu przyjrzymy się tegorocznemu terminarzowi ekstraklasy.

Na razie poznaliśmy terminy pierwszych sześciu spotkań ekstraklasy. Dlaczego tylko tyle? Przede wszystkim dlatego, że polskie ekipy grają w europejskich pucharach, a w tym samym czasie trwają rozgrywki naszej ligi. Dlatego też terminarz ekstraklasy dostosowywany jest szczególnie do tych drużyn, aby nie grały one meczów zbyt często.

Tak więc Piast, Legia, Cracovia i Lechia powinny grać wszystkie swoje ligowe mecze w weekend, tak aby zawodnicy mieli czas odpocząć po lub przed spotkaniami w europejskich pucharach. Powinny, ale wyjątkiem jest tutaj Lechia Gdańsk. Patrząc na pierwsze sześć spotkań, Piast, Legia i Cracovia grają wszystkie swoje spotkania w soboty i niedziele. A Lechia?

Niesprawiedliwość wśród pucharowiczów

Lechia swoje pierwsze spotkanie przeciwko ŁKS-owi Łódź rozegrała w piątek. Nic w tym dziwnego, bo zespół z Gdańska jako zdobywca Pucharu Polski zmagania o Ligę Europy rozpoczął nieco później niż reszta klubów. Ale to niejedyny pozaweekendowy mecz Lechii. Gdańszczanie podejmą u siebie Jagiellonię Białystok w poniedziałek 12 sierpnia.

Czyżby włodarze ekstraklasy z góry skazywali Lechię na porażkę z Brondby? Lechiści pokonali rywali w pierwszym meczu w Gdańsku i choć do Danii nie pojadą jako faworyci, to przecież Duńczycy także faworytami nie będą. Tym bardziej że to nie Lechia musi w tym spotkaniu zdobyć bramkę.

Jeśli Lechia pokona w dwumeczu Brondby, będzie to oznaczało, że zagra w kolejnej, III rundzie eliminacji. Spotkania tej rundy odbędą się 8 i… 15 sierpnia. Lechia jest więc postawiona przez ekstraklasę na straconej pozycji, bo gdy Piast czy Legia (jeśli oczywiście wygrają swoje dwumecze) będą miały na odpoczynek dzień czy dwa więcej, Lechia będzie miała ich tylko dwa. Bo przecież już za trzy dni czeka ich mecz.

I pewnie niektórzy powiedzą, że przecież Lechia będzie miała za to więcej czasu, aby przygotować się do starcia ligowego. Ale w takim razie dlaczego Legia czy Piast mają mieć tego czasu mniej? Zresztą chyba wszyscy wspólnie zgodzimy się co do tego, że nie co roku nasze kluby grają w III rundzie kwalifikacji do Ligi Europy, więc chyba żadna drużyna nie będzie skupiać się na lidze, kiedy można realnie powalczyć o miejsce w Lidze Europy…

W tygodniu czy w weekendy?

Inną bardzo ciekawą sprawą są mecze rozgrywane w tygodniu (piątek i poniedziałek) oraz te rozgrywane w weekendy (sobota, niedziela). Pod lupę wzięliśmy tylko spotkania u siebie, bo to przecież ich dotyczy całe zamieszanie. Mecze w piątki rozgrywane są o 18:00 i 20:30, z kolei w poniedziałki o 18:00.

Chyba wszyscy, a w szczególności włodarze takich organizacji jak ekstraklasa wiedzą, że pojedynki rozgrywane w godzinach popołudniowych w dzień roboczy to mecze cieszące się najmniejszym zainteresowaniem. Mówimy oczywiście o kibicach generujących dochód, czyli takich, którzy stawiają się w trakcie spotkania na stadionie.

Soboty i niedziele to dni, które większość kibiców z łatwością może sobie zaplanować i poświęcić na dopingowanie ulubionej ekipy. Ale piątki? W piątki kibice są zmęczeni tygodniem pracy, szkoły, studiów, codziennymi obowiązkami. Wielu kibiców nie ma ani nastroju, ani siły czy chęci, by wsiadać w samochód i jechać na stadion pokibicować. A przecież nie każdy ma samochód, nie zawsze pod stadionem są także miejsca, by zaparkować. Dlatego też tysiące fanów wybiera komunikację publiczną, a to oznacza dodatkowy czas spędzony w podróży i generuje dodatkowe zmęczenie.

Za to w poniedziałki spotkania odbywają się tylko o godzinie 18:00. Duża część kibiców wraca w tym czasie z pracy, musi zająć się swoimi codziennymi obowiązkami lub z innych przyczyn zwyczajnie nie ma czasu, aby pojawić się na stadionie. Wszystkie wymienione wyżej argumenty sprawiają, że mecze w poniedziałki i piątki są „zabójcami” frekwencji na stadionach. Pewnie, że wszystkie kluby chciałyby organizować wszystkie spotkania w weekendy, ale tego nie da się zrobić.

Sęk w tym, że niektóre kluby otrzymały więcej meczów w weekendy u siebie kosztem innych, kiedy przecież można było te spotkania rozdzielić nieco sprawiedliwiej dla wszystkich zespołów.

Jak to wygląda w ekstraklasie?

Spójrzmy, jak to właściwie wygląda w tym roku. Na początek zobaczmy, ile meczów każdy z klubów organizuje u siebie, jeśli pod uwagę weźmiemy pierwszych sześć kolejek, i czy wypadają one w weekendy czy w tygodniu:

Widać wyraźną różnicę, prawda? Raków Częstochowa, beniaminek, zagra aż cztery mecze u siebie, z czego wszystkie w weekend, kiedy Lech może liczyć tylko na dwa spotkania, dodatkowo w tygodniu. Mało tego – za dobre porównanie służyć może Lech, Śląsk i Korona. Wszystkie te drużyny grają tyle samo spotkań u siebie, czyli dwa. Śląsk – oba w weekend, Lech – oba w tygodniu, za to Korona jeden w tygodniu, a drugi w weekend.

Widać tutaj zatem, jak niesprawiedliwy jest podział meczów w tegorocznym terminarzu, a przynajmniej na początku rozgrywek. Kiedy Raków czterokrotnie będzie mógł liczyć na wysoką frekwencję, stadion Lecha odwiedzi znacznie mniej osób, niż gdyby spotkania te rozgrywane były w weekend.

Nie pierwsza taka sytuacja

Dla np. Górnika Zabrze nie jest to pierwszy raz, gdy terminarz ekstraklasy jest ułożony w krzywdzący dla nich sposób. W poprzednim sezonie zabrzanie także grali bardzo dużą liczbę spotkań w tygodniu, co przekładało się oczywiście na niższą frekwencję. Choć o liczbę kibiców na trybunach „Trójkolorowi” nie muszą się martwić nawet w piątki i poniedziałki.

Nie dziwi zatem, że zarządy niektórych klubów są zaniepokojone. Mniejsza frekwencja oznacza oczywiście mniejsze zyski i mniej pieniędzy w klubowej kasie. Trudno tu mówić o oczywistym forowaniu jednych zespołów, ale w przypadku Lecha czy Lechii sprawa wydaje się niezwykle dziwna.

Wyjazdy kosztują, ale oczywiście Lech czy Śląsk rozegrają cztery mecze w sześciu kolejkach u siebie w rundzie wiosennej. Pytanie tylko, czy Lech znów będzie zmuszony rozgrywać swoje spotkania w piątki i poniedziałki, gdy wrocławianie będą mogli cieszyć się sporą frekwencją w weekendy?

Mamy też nadzieję, że nie dojdzie już do takiej sytuacji jak z Lechią Gdańsk, która na tle innych pucharowiczów jest najzwyczajniej na straconej pozycji.

***

Cóż, na dziś to już wszystko w naszym cotygodniowym wydaniu „Ligowego Bigosu”. Sytuację z terminarzem będziemy śledzić na bieżąco i w miarę potrzeby ukazywać wszelkie niesprawiedliwości. Dlatego też osoby odpowiedzialne za układanie terminarza ligowego powinny patrzeć na wszystkie zespoły tak samo. Nie faworyzując żadnego z nich, żadnego także nie dyskryminując.

Wiadomo, że jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził, ale ekstraklasowy terminarz można ułożyć bardziej fair i mamy nadzieję, że od siódmej kolejki wzwyż tak właśnie będzie.

Komentarze
ssxd (gość) - 5 lat temu

punkt jest tali że nikt tego pod nikogo nie ustawiał poza drużynami z pucharów. Po prostu drużyna x wylosowała numerek 1, y 2 itd

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze