Liga mistrzów wkracza w decydujący czas eliminacyjny. Po raz pierwszy wybrzmiał hymn tych elitarnych rozgrywek, które rozgrzewają serca piłkarskich kibiców do czerwoności. Niestety nie emocjonujemy się poczynaniami Lecha Poznań lecz mamy powody aby zainteresować się fazą play-off. Nie mamy na myśli znakomitości tych zmagań lecz Polaków walczących o najbardziej prestiżowe europejskie wieczory. Jak wypadli nasi rodacy w swoich zespołach w pierwszych meczach 4.rundy eliminacji?
Dał się zaskoczyć
Qarabag FK wyjechał z Węgier z bardzo korzystnym rezultatem. Zespół Mateusz Kochalskiego pokonał Ferencvárosi TC 3:1 i w Azerbejdżanie zadanie wydaje się bardzo proste. Podtrzymanie dyspozycji z delegacji i zagwarantowanie awansu do Ligi Mistrzów powinno być czystą formalnością.
Były bramkarz Stali Mielec nie był zmuszany do interwencji zbyt często. W trzynastej minucie Lenny Joseph oddał nie celny strzał zza pola karnego. Polak skutecznie opuścił szesnastkę w celu utrudnienia zadania francuskiemu napastnikowi. Jednak Mateusz Kochalski nie miał nic do powiedzenia przy próbie Barnabása Vargi. Węgier przyjął piłkę po dośrodkowaniu, a następnie posłał bardzo precyzyjny i mocny do strzał przy słupku polskiego bramkarza. Nie można tego gola przypisać na konto Polaka. Trzeba oddać snajperowi mistrza Węgier, że zachował się idealnie. Przyjęcie i natychmiastowy oraz nie sygnalizowany strzał z siedemnastego metra miał prawo zaskoczyć Mateusza Kochalskiego.
W końcówce pierwsze połowy Polak został sprawdzony ponownie przez Lennego Josepha. Tym razem spektakularną paradą popisał się polski bramkarz. Wyszedł w górę i sparował piłkę na rzut rożny. To było na tyle z trudnych chwil Mateusz Kochalskiego w tym meczu. Druga odsłona stała pod całkowitą kontrolą jego partnerów o czym świadczą trzy strzelone gole.
Podsumowując, nasz bramkarz zaprezentował się solidnie jak cała jego ekipa. Nie pozostaje nam nic innego jak wierzyć, iż dwudziestopięciolatek będzie zbierał doświadczenie w tegorocznej fazie ligowej Ligi Mistrzów.
The arena is ready 🏟️ pic.twitter.com/CGhFdoScOw
— Ferencvárosi TC (@Fradi_HU) August 19, 2025
Widoczny ale nic nie zmienił
Rywalizacja pomiędzy Fenerbahce a Benficą Lizbona sprowadzi się do jednego meczu. W Turcji padł bezbarwny bezbramkowy remis i wszystko wyjaśni się na Estádio da Luz w przyszłym tygodniu. Gospodarze nie byli w stanie wykorzystać faktu gry w przewadze w ostatnich dwudziestu minutach.
Sebastian Szymański rozegrał całe spotkanie. Jego występ należy ocenić pozytywnie choć ciężko rozchwytywać się jakkolwiek nad tym meczem i ocenami poszczególnych graczy. Reprezentant Polski pokazywał się do gry oraz próbował coś wykreować ze swoimi partnerami. Sofyan Amrabat grający niżej był mózgiem zespołu bo to on zaliczył więcej podań oraz częściej podawał w linię obrony rywala. Ofensywny pomocnik odstaje delikatnie w statystykach od Marokańczyka. Piętnaście skutecznych prób zagrań w tercję defensywą piłkarza z Afryki przy jedenastu zawodnika rodem z Polski. Trzeba przyznać, że to był mecz fizyczny, w którym nie ma co się doszukiwać ładnej piłki dla oka. Ciężko było o jakąś boiskową maestrię bo nikt do tego nie dążył.
Polaka należy wyróżnić za celną próbę uderzenia zza pola karnego lecz piłka trafiła wprost w ręce Anatoliego Trubina. Ogólnie José Mourinho nie powinien mieć większych pretensji za to spotkanie do naszego piłkarza. Sebastian Szymański z jego inklinacją do gry ofensywnej dołożył od siebie dyscyplinę obronną przez odpowiednie ustawianie się i przebiegniętą liczbę kilometrów. Gdyby było to poniżej wymaganego poziomu przez trenera to w jego miejsce wszedłby Anderson Talisca, a tak się nie stało. Brazylijczyk zmienił Jhon Durán co impulsywnie wpłynęło na ekipę portugalskiego szkoleniowca.
W przeciwieństwie do Mateusza Kochalskiego zadanie drużyny Sebastiana Szymańskiego jest o wiele trudniejsze. Czy Liga Mistrzów doczeka się powrotu „The Special One” z dwudziestosześcioletnim Polakiem?

Na nich czas nadejdzie…
Liga Mistrzów może jeszcze zaprosić do tańca trzech naszych rodaków lecz jak na razie czas na nich nadejdzie. Dominik Sarapata oglądał mecz swojego nowego klubu z ławki rezerwowych. Jego FC Kopenhaga zremisowała 1:1 na Stadionie Świętego Jakuba w Bazylei. Filip Rózga nie poczuł boiska i obserwował grę swoich nowych partnerów przeciwko norweskiemu Bodo/Glimt. To była bolesna lekcja dla Sturmu Graz, który poniósł klęskę 5:0 w Skandynawii. Pechowcem jest Michał Skóraś, który zmaga się z delikatnym urazem i ponownie znalazł się poza kadrą meczową na mecz z Rangersami. Belgowie wywieźli dwubramkową zaliczkę ogrywając Szkotów 3:1.
Oby życie miało smaczek… raz liga, raz Europa
Każdemu polskiemu piłkarzowi życzymy jak najlepiej. Chcemy, aby ich kariery miały smaczek jak najbardziej wyrazisty i doprawiony w sposób perfekcyjny. Cała piątka ma zagwarantowane miejsce w Lidze Europy. Liga Mistrzów stoi otworem dla Clubu Brugge i Qarabagu FK tylko trzeba wybronić zaliczek z pierwszych spotkań. Michał Skóraś może marzyć o minutach w Champions League, a Mateusz Kochalski szykować się na pojedynki z najlepszy napastnikami świata. Zobaczymy co przyniesie nam piłka bo jej losy nie są nikomu znane i nic nie jest jeszcze pewne. Najważniejsze, aby polscy piłkarze zbierali jak najwięcej minut w swoich klubach, a zwłaszcza na arenie międzynarodowej.