Każda drużyna piłkarska, aby prawidłowo funkcjonować i grać o najwyższe możliwe cele, powinna mieć lidera, a najlepiej kilku. W Widzewie jest kilku takich zawodników, którzy mają pewne cechy przywódcze umożliwiające im zarządzanie partnerami z zespołu. Jednym z nich bez wątpienia jest Daniel Tanżyna, który pod wodzą trenera Kaczmarka zrobił największy progres w czerwono-biało-czerwonych barwach.
Środkowy obrońca rozgrywa właśnie bardzo dobry sezon. Gra praktycznie wszystko, od deski do deski. Nie wystąpił tylko w spotkaniu z rezerwami Lecha Poznań, bo pauzował za żółte kartki. Jest filarem obrony Widzewa i piłkarzem, od którego zaczyna się wystawianie wyjściowej jedenastki. Jednak na początku jego przygoda z klubem z Łodzi nie wyglądała tak dobrze jak teraz.
Trudne początki
Daniel Tanżyna zawitał na al. Piłsudskiego 138 w styczniu tego roku. Był jednym z zimowych wzmocnień, które na papierze wyglądały naprawdę przyzwoicie. W końcu był podstawowym zawodnikiem GKS-u Tychy, w barwach którego rozegrał 117 spotkań. Dla Widzewa jednak zdecydował się zejść o jednej szczebel rozgrywkowy niżej, myśląc, że po pół roku powróci na zaplecze PKO Ekstraklasy.
Jak wiemy, wszystko się posypało. Łodzianie koncertowo zmarnowali szanse na awans. Ale tak to jest, jeśli nie potrafi wygrać się meczu i zalicza serię 10. z rzędu zremisowanych spotkań. Cały zespół Widzewa grał wtedy bardzo słabo, dużo poniżej możliwości i oczekiwań swoich kibiców. Daniel Tanżyna niestety dostosował się do poziomu nowych kolegów z drużyny. Mimo że wystąpił w każdym meczu na wiosnę, to jego gra pozostawiała sporo do życzenia.
Popełniał błędy, zwłaszcza w ustawianiu się, źle wprowadzał piłkę do gry, nie był liderem. Formacji obronnej przewodził drugi ze stoperów, czyli Sebastian Zieleniecki. Kibice i eksperci mieli sporo powodów do narzekań na środkowego obrońcę. Po zakończeniu sezonu jednak, gdy do klubu zawitał trener Kaczmarek, wszystko się zmieniło. Można powiedzieć, że wywróciło się o 180 stopni.
Nowy trener, nowe rozdanie
Po sezonie 2018/2019 w Łodzi nastąpiła rewolucja, nowa prezes, Pani Martyna Pajączek zaczęła od pionu sportowego. Z funkcji dyrektora sportowego zwolniono – dopiero co zatrudnionego – Łukasza Masłowskiego, w ślad za nim pracę stracił także trener Smółka, który w Widzewie pracował zaledwie przez 31 dni. W jego miejsce przyszedł trener Marcin Kaczmarek, czyli specjalista od awansów.
Początkowo wydawało się, że decyzja ta była pochopna, teraz jednak widać rękę nowego szkoleniowca, a Widzew wreszcie jest jakiś. Mają własny styl. Oparty głównie na walce, co doceniane jest przez kibiców, ale też dominacji nad rywalem. Teraz po zdobyciu bramki, łodzianie chcą strzelać następne, a nie jak jeszcze rok temu, cofają się i rozpaczliwie bronią. Gole chce zdobywać każdy, nawet Daniel Tanżyna, który często rusza spod własnej bramki w kierunku bramki przeciwnika.
Trener Kaczmarek ma swoich ulubieńców i rzadko dokonuje rotacji. Jeśli ktoś mu się podoba, to dostanie szansę na dłużej, aniżeli tylko kilka minut w pojedynczych meczach. Latem na al. Piłsudskiego ściągnięto Sebastiana Rudola. Dobry obrońca, który ma to coś, na dobrym poziomie wprowadza piłkę do gry i jest niezwykle doświadczony na poziomie ekstraklasy.
Wzmocniono pozycje środkowego obrońcy i jeśli mam być szczery, to byłem przekonany, że z trójki Tanżyna – Zieleniecki – Rudol, to ten pierwszy będzie siedział na ławie. Trener Kaczmarek jednak coś w nim dostrzegł. Konsekwentnie na niego stawiał i to właśnie do niego dobierano drugiego stopera.
Pod okiem Kaczmarka Daniel Tanżyna niebywale się rozwinął. Zaufanie, jakim został obdarzony, zaprocentowało. Środkowy obrońca jest nie tylko liderem swojej formacji, ale też jednym z liderów całego zespołu, zaraz obok Robaka. Kibice coraz bardziej go lubią, ponieważ jest on charyzmatyczną postacią, wojownikiem, którego można utożsamić ze słynnym widzewskim charakterem. I z takim piłkarzem kibice Widzewa chcą się utożsamiać.
Daniel Tanżyna jest piłkarzem, który udowodnił, że w wieku 30 lat również można się rozwinąć. Środkowy obrońca poprawił ważny element, jakim jest wprowadzanie piłki do gry. Mało tego, często sam mija kilku przeciwników i prze do przodu niczym rozpędzona lokomotywa.
W obronie natomiast idzie na piłkę jak przecinak, wkłada głowę tam, gdzie niejeden nogi by nie włożył. Jeszcze kilka miesięcy temu sprawiał wrażenie dość „drewnianego” zawodnika, a teraz nie boi wejść z piłką do przodu, minąć jednego czy drugiego rywala.
Ciekawostka
Od samego początku, gdy Daniel Tanżyna dołączył do Widzewa nie zagrał w tylko jednym spotkaniu – w tym wspomnianym już z rezerwami Lecha. Jest eksploatowany do granic możliwości, ale dzięki temu stał się filarem swojego zespołu. Łącznie w czerwono-biało-czerwonych barwach rozegrał 33. mecze. I strzelił trzy gole, z czego dwa w ostatnich dwóch spotkaniach ligowych.