Największą sensacją 24. serii spotkań francuskiej Ligue 1 okazała się dzisiejsza klęska lidera, Lille, w starciu z Montpellier. Stratę punktów prowadzącej drużyny wykorzystały ekipy z Paryża i Rennes. Ci drudzy tracą do zespołu Ludovica Obraniaka już tylko dwa punkty.
Przerwana seria
Pierwsza porażka w lidze od 24 października i pierwszy mecz bez strzelonej bramki od 22 sierpnia. Tak słabego wyniku w Montpellier nie spodziewał się nikt. Gorsze występy Lille zdarzały już się ostatnio, ale zawsze „Les Dogues” wychodzili na swoje. Dzisiejszy mecz pomiędzy „La Pallade” a liderami z północnej Francji trudno jednak nazwać emocjonującym. Szczególnie pierwsza połowa nie należała do najciekawszych. Wydawało się, iż ponownie podopieczni Rudiego Garcii pragną zgarnąć całą pulę najmniejszym kosztem i może by tak się stało, gdyby w pierwszych minutach goście wykorzystali swoją szansę. Po raz pierwszy w meczu zabłysnął Eden Hazard, który popędził lewym skrzydłem i dokładnie dośrodkował, ale znacznie gorszym wykończeniem popisał się Gervinho.
Pod koniec pierwszej części z większym zaangażowaniem zaatakowali gospodarze. Widząc nieporadność faworyzowanego rywala, chcieli skorzystać z nadarzającej się okazji. Coraz więcej strzałów zza pola karnego oddawał rozgrywający Montpellier, Marco Estrada. Niestety dla swojej drużyny, tylko jeden z nich był celny, a do tego wprost w Michaela Landreau. W tym jednak okresie meczu doszło do mocno kontrowersyjnej sytuacji, w której Mapou Yanga-Mbiwa, po minięciu Francka Berii w polu karnym, został przez niego sprowadzony do parteru. Co prawda, obrońca Lille trafił wślizgiem w piłkę, ale przedtem starannie pracował rękoma, by uciekł mu przeciwnik. Sędzia, Tony Chapron, ku niezadowoleniu publiczności karnego nie przyznał, choć było to pierwsze istotne ostrzeżenie dla „Les Dogues”.
Po przerwie gospodarze, zachęceni słabszą postawą Lille, coraz częściej gościli pod polem karnym przeciwnika. W 63. minucie Estrada miał najlepszą okazję na zmianę rezultatu. Wtedy to otrzymał prezent od Florenta Balmonta w postaci łatwej straty piłki tuż przed polem karnym, ale Chilijczyk strzelił tym razem wyjątkowo słabo. Większa inicjatywa graczy Rene Girarda wiązała się z odsłonięciem tyłów i o mało nie skończyło się to dla nich katastrofą, gdy po niefrasobliwym zachowaniu Emira Spahicia w środku boiska futbolówkę przejął Gervinho. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej popędził w stronę bramki rywali i podał do Tulio De Melo, jednak Brazylijczyk zachował się wyjątkowo samolubnie oddając strzał, który okazał się zaledwie podaniem do bramkarza. Na sześć minut przed końcem spotkania akcję meczu przeprowadził Younes Belhanda. Wychowanek klubu otrzymał piłkę w środkowej strefie boiska i po indywidualnej akcji zdobył bramkę uderzeniem przy słupku tuż zza pola karnego. Trzeba dodać, iż stratę w tej akcji zaliczył Ludovic Obraniak, który pojawił się na boisku w 75. minucie. Reprezentant Polski nie wyróżniał się niczym szczególnym poza niecelnymi dośrodkowaniami. Strata gola podziałała na Lille energetyzująco, lecz niewiele się zmieniło w kwestii nieporadności konstruowania akcji. Jedyną klarowną sytuacją było dośrodkowanie Gervinho w ostatniej minucie meczu, do którego o mało co doszedłby Moussa Sow.
Bezsprzecznie, zwycięstwo Montpellier jest niespodzianką, jednak widząc styl gry lidera Ligue 1, taki wynik nie budzi już żadnych zastrzeżeń. Po dobrym widowisku w środku tygodnia w pojedynku z PSV Eindhoven, „Les Dogues” zaprezentowali bardzo słaby futbol. Najwyraźniej odpoczynek największych gwiazd zespołu nie wyszedł im na dobre. Porażka Lille pozwoliła odrobić stratę goniącym je klubom, co sprawia, iż walka o mistrzostwo stanie się teraz jeszcze bardziej emocjonująca.
Bohater meczu: Younes Belhanda (Montpellier HSC)
PSG i Rennes gonią
Potknięcie przewodzącego ligowej stawce Lille wykorzystały drużyny Paris Saint-Germain oraz Stade Rennais. Obie ekipy wygrały wyjazdowe spotkania, choć w zupełnie innych okolicznościach. Na Lazurowym Wybrzeżu stołeczny klub rozniósł tamtejszą Niceę aż 3:0. Tę samą Niceę, która jesienią sprawiła mu mnóstwo problemów na Parc des Princes, wywożąc z Paryża bezbramkowy remis. Tym razem było zupełnie inaczej.
Już w pierwszych 45 minutach podopieczni Antoine’a Kombouarego wypracowali sobie dwubramkową zaliczkę. Strzelanie w 24. minucie rozpoczął Ludovic Giuly. Niewysoki napastnik PSG z najbliższej odległości wpakował głową piłkę do bramki Davida Ospiny po zgraniu jej przez Guillame’a Hoarau. Trzeba jednak zaznaczyć, iż powtórki wykazały pozycję spaloną Giuly’ego, która spowodowana była dalekim wyjściem golkipera gospodarzy. Sędzia przewinienia nie zauważył i było 1:0. Tuż przed przerwą rezultat podwyższył Hoarau, wykorzystując cudowne, kilkudziesięciometrowe podanie Nene. Atakujący PSG perfekcyjnie przyjął piłkę klatką piersiową w polu karnym i przy asyście dwóch obrońców pokonał Ospinę. „Orlęta” dobił na kwadrans przed końcem Sylvain Armand, wykańczając świetnie rozegrany rzut rożny.
Po kilku słabszych wynikach klub ze stolicy pokazał ponownie klasę i wysoką jakość. Istotnym elementem tej odmiany był powrót świetnej gry brazylijskiego pomocnika, Nene. Jego dalekie i precyzyjne podanie wiele razy otwierały drogę do bramki kolegom z drużyny, a również on sam był bliski szczęścia. Przy strzale z rzutu wolnego minimalnie się pomylił, w innej sytuacji cudowną interwencją popisał się zaś bramkarz Nicei, który miał tego popołudnia pełne ręce roboty.
Bohater meczu: Nene (Paris Saint-Germain)
Znacznie wyżej poprzeczkę postawili swoim rywalom piłkarze Tuluzy. Zespół Alaina Casanovy chciał zrewanżować się za dotkliwą porażkę 1:3 w pierwszej rundzie. Na prowadzenie wyszli jednak goście z Bretanii. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy piłkę do siatki rywali skierował reprezentant Francji, Yann M’Vila. Do wyrównania doprowadzili sami piłkarze Rennes. Po godzinie gry swojego bramkarza zmylił Theophile Catherine i gospodarze poczuli wiatr w żaglach. Z coraz większym animuszem atakowali bramkę przeciwnika i wydawało się, iż następne trafienie jest kwestią czasu. Jedna kontra „Czerwono-czarnych” wszystko odmieniła.
W sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Jerome Leroy i będąc pociąganym przez środkowego defensora TFC, wjechał z korkami w interweniującego bramkarza. Sędzia Pascal Vileo nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Co gorsza, w starciu z doświadczonym pomocnikiem Rennes ucierpiał rezerwowy bramkarz gospodarzy, Marc Vidal i w jego miejsce pojawił się młodziutki Ali Ahamada. Victor Hugo Montano nie dał szans nierozgrzanemu piłkarzowi i strzałem w środek bramki przypieczętował zwycięstwo na Stade de Toulouse. Dzięki trzem punktom podopieczni Frederika Antonettiego osiągnęli bezpośredni kontakt z liderem i mają zaledwie dwa oczka mniej.
Bohater meczu: Nicolas Douchez (Stade Rennais)