Rozgrywki La Liga zakończone zostaną w najbliższy weekend. Od kilku kolejek znany jest mistrz Hiszpanii, a także spadkowicze. W zasadzie ostatnia kolejka będzie dla większości zespołów meczem o „pietruszkę”. Levante, zajmujące obecnie 15. miejsce w tabeli, ma jeszcze szansę przeskoczyć o kilka lokat w górę, co jednak nie zmieni zbyt wiele, ponieważ szanse na europejskie puchary już dawno stracili, a nad strefą spadkową mają ogromną przewagę.
FINAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAL 5⃣-4⃣ #LevanteBarça pic.twitter.com/Xr6I2aiE9B
— Levante UD (@LevanteUD) May 13, 2018
O co zatem grają w ostatniej kolejce podopieczni Paco Lópeza?
Jedyni, którzy pokonali wielką Barcelonę
Valencia będzie miała swojego przedstawiciela w Champions League w następnym sezonie, jednak nie jest to Levante, a ich lokalny rywal. Z kolei „Granotas” w końcówce sezonu pokazują, że mają prawo wierzyć w znacznie lepszy start w następnym sezonie. Jak na drużynę, która zajmuje odległą, piętnastą lokatę w tabeli La Liga, w ostatnim czasie spisują się znakomicie. Dość powiedzieć, że od przegranej z Atletico Madryt 0:3 wygrali pięć kolejnych spotkań, a na dokładkę pozbawili fantastycznego rekordu mistrzów Hiszpanii.
13 maja to dzień, który kibice „Blaugrany” zanotują sobie jako pechowy. Wtedy bowiem ich pupile zaliczyli jedyną w tym sezonie ligowym porażkę, i to w przedostatniej kolejce. Historyczne zwycięstwo może dopisać sobie, po stronie nielicznych sukcesów w tegorocznych rozgrywkach, Levante UD. Rozmiary wygranej bardziej przypominają mecz hokeja. 5:4 to wynik dość kosmiczny. Zwłaszcza jeśli pięć goli traci Barcelona, która w pozostałych 36 spotkaniach zaledwie 24 razy dopuściła do utraty bramki w La Liga.
¡También nos dedica su portada @superdeporte_es! ¡Buena foto! 👍 pic.twitter.com/EeOYKmVcwu
— Levante UD (@LevanteUD) May 14, 2018
Samej serii pięciu kolejnych zwycięstw „Granotas” nie umniejsza fakt, że jednym z nich była wygrana nad Malagą, która żegna się z hiszpańską ekstraklasą po tym sezonie. Akurat ze spadkowiczem podopieczni Paco Lópeza wygrali zaledwie 1:0. Za to już pokonanie Athletic Bilbao 3:1 czy triumf 3:0 nad Leganes, patrząc, że były to wyjazdowe zwycięstwa, mogą budzić respekt. Obok wymienionych spotkań Levante dorzuciło jeszcze wynik 2:1 z Sevillą na własnym obiekcie. Już 19 maja będą mieli okazję przedłużyć tę serię w starciu z Celtą Vigo na boisku rywala. Niewykluczone, że zakończenie sezonu może być równie ciekawym widowiskiem co rywalizacja z Barceloną.
Niespodziewany bohater, historyczny strzelec – Emmanuel Boateng
Mistrzowie Hiszpanii przyjeżdżając na Estadio Ciudad de Valencia, chyba się nie spodziewali, że mimo braku Messiego w kadrze meczowej będą przegrywać z drużyną z dołu tabeli aż 1:5. Tak się jednak stało za sprawą dwóch trafień 21-letniego snajpera z Ghany. W 9. i 30. minucie spotkania Emmanuel Boateng pogrążył defensywę Barcelony. Na te bramki jeszcze przed przerwą odpowiedział Coutinho. Pierwsze jedenaście minut drugiej części spotkania to jednak koncert zawodników Levante. Dwa gole zdobył Enis Bardhi, a pomiędzy jego trafieniami po raz trzeci w tym meczu piłkę do siatki skierował wspomniany Boateng. Popis zdołał jeszcze dać Coutinho, który także dołożył dwa gole, a na dokładkę z karnego trafił Suarez. To jednak nie wystarczyło i „Granotas” wygrali 5:4.
To jednak nie hat-trick Coutinho będzie wspominany po tym spotkaniu, a wyczyn młodego snajpera z Ghany, grającego w barwach Levante. Trudno doszukać się w tym sezonie ligowym spotkania, w którym Barcelona straciłaby więcej niż dwa gole. Jeszcze trudniejszym zadaniem jest wskazanie ostatniego zdobywcy trzech bramek w starciu z „Blaugraną” w La Liga.
🎙️ BOA! BOA! BOA!#LevanteBarça pic.twitter.com/7sllcvgtDa
— Levante UD (@LevanteUD) May 13, 2018
Sam Boateng na stałe do pierwszej jedenastki zawitał 31 marca tego roku. Z przerwą na dwa spotkania, w których nie mógł wystąpić z powodu kontuzji, zaliczył pięć występów od pierwszej minuty, w tym trzy w pełnym wymiarze czasowym. Oprócz wspomnianych trzech goli zdobytych przeciwko Barcelonie zaliczył także decydujące trafienie w spotkaniu z Malagą. Wcześniej pokonał golkipera Eibaru, wchodząc z ławki. Strzelił także gola w starciu z Realem Madryt na początku lutego, a ponadto zdobył bramkę w Pucharze Króla przeciwko Gironie. Jak na 25 występów w tym sezonie dorobek sześciu goli w rozgrywkach ligowych nie powala na kolana. Z tego sezonu Boateng zostanie jednak zapamiętany jako ten, który pogrążył wielką FC Barcelona. Być może w następnym poprawi swój licznik.
***
CRÓNICA | El @FCBarcelona_es pierde la condición de invicto en el Ciutat en una noche mágica de Boateng #LevanteBarça https://t.co/AQDRTAE0aj pic.twitter.com/mQS4FrRskS
— Levante UD (@LevanteUD) May 13, 2018