Levante wygrało z Atletico Madryt przed własną publicznością 2:0. Pierwszy gol padł po samobójczym podaniu Filipe Luisa do Courtois. Drugiego zdobył David Barral. Gospodarze zasłużyli na wygraną, a swoją dyspozycją zaskoczyli przeciwnika, który nie mógł przecisnąć się przez szczelny defensywny mur.
Z pewnością najważniejszy mecz kolejki miał miejsce w Walencji, gdzie miejscowe Levante podejmowało Atletico Madryt. Zdecydowanym faworytem w tej konfrontacji byli goście, którym bardzo niewiele brakuje do zdobycia mistrzowskiego tytułu. „Los Rojiblancos” musieli wygrać dwa z trzech meczy, aby zostać mistrzami Hiszpanii. Diego Simeone wystawił najsilniejszy skład jaki mógł. Zabrakło jedynie Juanfrana i Ardy Turana, których zastąpili Toby Alderweireld i Raul Garcia. Levante także wyszło w optymalnym składzie. Przed meczem trener gospodarzy, Joaquin Caparros, zapowiadał walkę do końca. Aczkolwiek paradoksalnie to zawodnicy z Walencji mogli sprawić miłą niespodziankę kibicom z czerwono-białej części Madrytu. Levante nie grało już o nic, ponieważ miało już niemal zapewnione utrzymanie i zawodnicy mogli sobie pozwolić na pewną dekoncentrację. Mimo wszystko Diego Costa i spółka musieli się liczyć z tym, że ich rywale zamurują dostęp do bramki i trzeba będzie grać atakiem pozycyjnym.
Na początku mecz wyglądał na otwarty. Żadna z drużyn nie zdołała zdominować środka pola, dzięki czemu nikt nie cofnął się do obrony. Levante grało otwarty futbol i dobrze sobie radziło. W 7. minucie Filipe Luis strzelił samobója. Z rzutu rożnego dośrodkował Pape Diop. W polu karnym panował chaos i Brazylijczyk próbował odegrać futbolówkę klatką piersiową do bramkarza. Jednak Courtois nie zdołał opanować piłki. Gospodarze chcieli pójść za ciosem i parę razy zmusili lidera ligi do cofnięcia się do obrony. Atletico również miało swoje szanse. W 13. minucie długa piłka dotarła do Raula Garcia, którego strzał instynktownie obronił Keylor Navas. Próbował dobić David Villa, ale piłka przeleciała nad poprzeczką.
Atletico próbowało prostopadłymi podaniami sforsować obronę przeciwnika. Dwa razy Costa miał szansę znaleźć się sam na sam z Keylorem Navasem, ale arbiter liniowy za każdym razem dopatrzał się spalonego. Pierwszy strzał, w światło bramki rywala, Levante oddało w 32. minucie. Pape Diop strzelił nad murem z wolnego, ale trafił prosto w ręce Courtois. Na dziewięć minut przed końcem, Toby Alderweireld pierwszy raz włączył się do akcji ofensywnej i próbował zaskoczyć rywala potężnym strzałem po ziemi.
Raczej niewielu sympatyków ligi hiszpańskiej spodziewało się takiego przebiegu pierwszej połowy. Atletico nie mogło się podnieść, z niektórych piłkarzy wychodziła frustracja, czego nie byliśmy świadkami w meczu chociażby z Chelsea. Widać, że podopieczni Simeone są już zmęczeni sezonem, chociażby Filipe Luis, który rozgrywał jak dotąd bardzo słabe zawody. Należy jednak zauważyć, że „Los Rojiblancos” w drugich połowach wrzucają trzeci bieg i strzelają wtedy najwięcej bramek. Jednak w tym meczu czeka ich naprawdę trudne zadanie, gdyż obrona Levante nie popełniła jak dotąd zbyt wielu błędów.
Na początku drugiej połowy Simeone za Villę i Tiago wprowadził Ardę Turana i Adriana, czyli bohaterów meczu na Stamford Bridge. Tymczasem gospodarze nic sobie nie robili z ofensywnych zmian rywala i dalej grali swoje. W 54. minucie goście pierwszy raz rozciągnęli obronę ekipy z Walencji. Chwilę później zdobyć bramkę mógł Arda Turan, który od momentu wejścia był bardzo aktywny. Atletico zamknęło Levante w polu karnym, ale jak dotąd nie potrafiło się przebić przez ten autobus. Blisko był Filipe Luis w 63. minucie. Po jego strzale Vyntra uchronił swój zespół przed utratą prowadzenia. Chwilę później Diego zagrał z wolnego do Costy, ale Brazylijczyk nie potrafił skierować piłki do siatki Navasa.
Minutę później potężny strzał oddał Alderweireld. Piłka zmierzała w okienko bramki, ale golkiper Levante i tym razem zdołał obronić. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. W 69. minucie David Barral zwiększył prowadzenie. Casadesus wrzucił piłkę do niepilnowanego Hiszpana, a ten bez problemu pokonał Courtois. W 76. minucie Arda Turan podał do Adriana, a ten trafił w słupek. Na cztery minuty przed końcem Tiago próbował pokonać Navasa, ale nie trafił w bramkę.
Do końca meczu wynik nie uległ zmianie, chociaż podwyższyć wynik mógł Angel Rodriguez w doliczonym czasie gry. Levante zasłużenie, chociaż niespodziewanie sięgnęło po trzy punkty. Ten mecz skomplikował życie Atletico. Chociaż drużyna z Vicente Calderon jest nadal liderem, to ostateczne zwycięstwo już na pewno zależeć będzie od ich postawy na Camp Nou. W przypadku samych wygranych Realu, to „Los Rojiblancos” będą musieli wygrać z Barceloną, żeby zdobyć mistrzostwo. Levante tym samym zapewniło sobie utrzymanie i dało nadzieje kibicom Barcelony i Realu na mistrzostwo.
no to teraz się zacznie
szwajc ,jaro i hasan zaraz zaczną pisać swoje
opinnie i spostrzeżenia co było nie tak i co by
zmienili ,co zawiodlo itp i td ble ble ble ble ble
A właśnie że nie, ja coś napiszę, szkoda
porażki bo Atletico moim zdaniem bardziej zasługuje
na mistrzostwo niż Real, pokazaliby że nie trzeba
kupować Neymara czy Bale'a za grube miliony by
zwyciężyć w lidze.
Ha ha :). Nie miałem zamiaru :).
Świetny mecz bramkarza Levante :D.
Mundry, myślałem, że zablokujesz serwy.
Nie wyobrażam Sobie że Real to teraz wykorzysta i
wygra, bilans bramkowy ma lepszy niż Aletico, więc
przy wygranych... Przy przegranej może spaść na
Barcelonę, przy remisie będzie na drugim miejscu a
wygrane spotkania dają zwycięstwo, dawno nie było
takiej sytuacji w Lidze Hiszpańskiej.
21:00 zacznie się także ważne spotkanie.
Bilans bramkowy Real Madryt ma gorszy - meczy
bezpośrednich .
Liczy się meczy bezpośrednich czy ogólny? Bo
zawsze było że to ogólny się liczył.
przecież real ma 6pkt straty do atletico!?
tak wynika z tabeli na i.golu!?
tak czy nie ,ja sie was pytam !?
czy real ma jakieś zaległości!?
co!?
Ma zaległy jeden mecz, rozegra go 7 maja.
Widziałem sytuacje z tego meczu jak ten karaluch
Costa- hiszpan pochodzący z Brazylii prowokował
Momo Sissoko. Malijczyk mu przypier.dolił aż miło
!!! Ten porąbaniec z Atletico ma grać w Chelsea w
nowym sezonie? Mourinho zmień zrób sobie ,,rachunek
sumienia,, albo won !!!
Jedynie Barcelony szkoda, bo może nadal wierzyliby w
mistrzostwo i do ostatniej kolejki mielibyśmy 3
drużyny walczące o majstra.
nie szkoda ,mi nie szkoda!
niech sie wezmą do roboty w następnym sezonie!
W Hiszpanii się liczą bezpośrednie spotkania .