Levante liderem La Liga!


Levante pewnie wygrało z Villarrealem 3:0. W pierwszej połowie do siatki gospodarzy dwukrotnie trafił Juanlu, a po przerwie na listę strzelców wpisał się Arouna Kone. Trzy wywalczone punkty pozwoliły podopiecznym Juana Martineza, którzy w tym sezonie jeszcze nie przegrali, wskoczyć na pierwsze miejsce w tabeli.


Udostępnij na Udostępnij na

W ostatnim meczu 9. kolejki La Liga Villarreal podejmował u siebie Levante. Przed tą serią spotkań kluby dzieliło w tabeli aż dziesięć punktów i dwanaście pozycji. Notująca w tym sezonie wyniki na miarę ligowego średniaka „Żółta Łódź Podwodna” już dawno utraciła miano faworyta, podobnie jak podopieczni Juana Martineza przestali być chłopcem do bicia. Levante stało przed szansą, aby wyprzedzić w klasyfikacji Real Madryt oraz Barcelonę i zostać samodzielnym liderem. Warunkiem było zdobycie trzech punktów na El Madrigal.

Goście musieli być świadomi stawki meczu, bo rozpoczęli go od ataku. Barkero odważnie ruszył w kierunku bramki Diega Lopeza i po faulu Gonzala Rodrigueza wywalczył rzut wolny. Chwilę później były gracz Numancii ze stałego fragmentu gry starał pokonać się golkipera gospodarzy – zabrakło kilkudziesięciu centymetrów, a piłka wpadłaby w samo okienko. Villarreal został ostrzeżony. Już wiedział, że musi atakować, aby nie przegrać. Szarże graczy w żółtych koszulkach kończyły się zazwyczaj na mocarnej obronie Levante, która nic nie robiła sobie z wirtuozerskich zapędów Borjy i „Caniego”. Najgroźniejszą okazją pierwszego kwadransa dla miejscowych była wrzutka w pole karne, po której Giuseppe Rossi starł się z Gustavo Munuą. Górą był Urugwajczyk, któremu nie bez trudu udało się dosięgnąć futbolówki.

W 16. minucie znakomitą akcję przeprowadzili goście. Po wrzutce Valdo strzałem z powietrza piłkę do siatki wpakował Juanlu, wyprowadzając „Las Granotas” na prowadzenie. Nie popisali się obrońcy „El Submarino Amarillo”. W tym momencie gracze z Lewantu przewodzili w klasyfikacji Primera Division! Piłkarze Juana Martineza poszli za ciosem – zaraz potem niecelnie uderzał Arouna Kone. W 23. minucie piłkę przejął zdenerwowany „Cani” i pobiegł w stronę bramki Levante. Jego rajd nieprzepisowo przerwał Xavi Torres, którego sędzia ukarał za tę interwencję żółtą kartą. Kilka minut później po błędzie defensora gości mocno i niecelnie uderzał Hernan Perez.

31. minuta przyniosła kolejny bardzo niebezpieczny atak „Żab”. Po podaniu Jose Barkero bliski szczęścia był Valdo, który jednak nie trafił w bramkę. W 39. minucie z ładną akcją Kone poradzili sobie obrońcy Villarrealu. Odpowiedzią było zagranie, po którym Catala znalazł się w polu karnym, ale został złapany na spalonym. W 43. minucie w euforię kibiców Levante wprowadził Juanlu. Piłkarz po raz drugi tego wieczora wpisał się na listę strzelców, pokonując Lopeza. Tym razem z prawej strony po ziemi dośrodkowywał Kone. Niedługo po tej akcji sędzia Delgado Ferreiro zakończył pierwszą część starcia.

Druga połowa zaczęła się od ataków Villarrealu, który nie miał wyjścia, musiał ruszyć do przodu. Przegrywał różnicą dwóch bramek i nie miał do stracenia nic, poza dobrym imieniem i poczuciem własnej wartości. Goście grali rozsądnie, pozwalając miejscowym zdominować środek pola. Gospodarze tymczasem dochodzili do linii pola karnego i tracili piłkę na rzecz Ballesterosa. W 51. minucie Levante wyraźnie pokazało, dlaczego to oni prowadzą w dzisiejszym meczu. Szybka akcja tercetu Juanlu – Valdo – Kone po raz kolejny udowodniła nam, że przyjezdni grają przeciwko drużynie bez linii obrony. Pięć minut później kolejna akcja „Las Granotas” powinna zakończyć się podwyższeniem prowadzenia. Zapata zagrał we własnym polu karnym piłkę ręką, czego nie zauważył sędzia.

Co się odwlecze, to nie uciecze. W 58. minucie było już 3:0. Niezwykle aktywny dziś Kone dołożył swoją cegiełkę do dzieła zniszczenia Villarrealu, wykorzystując dobre podanie z głębi pola, jak dziecko ogrywając defensora i mocnym strzałem pokonując bezradnego Diega Lopeza. Juan Garrido momentalnie zareagował na fakt, że jego chłopcy stracili szansę na zwycięstwo – wpuścił na murawę Gerarda Bordasa i Maria Gaspara. Plac gry opuścił słabiutki dziś Hernan Perez i całkiem niezły „Cani”. Chwilę później pierwsza składna akcja Villarrealu przeszyła obronę gości i zakończyła się teatralnym upadkiem Rossiego. Levante oddało pole „Żółtej Łodzi Podwodnej”, wiedząc, że nic nie może się stać.

Zespół z Walencji był w stanie bez problemu dotrzeć w pole karne rywala i zagrozić bramce Lopeza, nawet grając z ubytkiem jednego zawodnika – przez dobrych kilka minut za linią boczną przebywał zamroczony atomowym strzałem Rossiego Juanfran Garcia. Villarreal był właściwie bezradny, wszystkie próby złamania oporu obrony rywala spalały na panewce. W 72. minucie chłopcom Garrido prawdopodobnie należał się rzut karny, ale sędzia, mając zapewne w pamięci poprzednie marne symulacje gospodarzy, ani myślał wskazywać na jedenasty metry. Zamiast tego ukarał Costę żółtą kartką. Na kwadrans przed końcem kartonik w takim samym kolorze obejrzał Rossi, którego Delgado Ferreiro posądził o umyślne zrobienie krzywdy Juanfranowi. Powtórki pokazały, że intencje Włocha były tak czyste jak konto Munuy.

Na trzy minuty przed końcowym gwizdkiem Juan Martinez pokazał, że obca jest mu koncepcja zmiany defensywnej. Chociaż jego drużyna wygrywała 3:0, za napastnika wprowadził napastnika. Na murawie zameldował się Carlos Aranda, na ławce usiadł Kone. W 88. minucie najlepszą dzisiejszego wieczoru okazję miał Villarreal. Zamieszanie w polu karnym niespodziewanie doprowadziło do strzału na bramkę. Piłka pewnie zmierzała pod poprzeczkę, gdy nagle na drodze jej lotu pojawiła się głowa niezawodnego Ballesterosa. Wiekowy Hiszpan wybił futbolówkę, niejako pieczętując kolejny doskonały ligowy występ. W 92. minucie baskijski arbiter zagwizdał po raz ostatni, a jedna z najbiedniejszych ekip ligi hiszpańskiej objęła prowadzenie w rozgrywkach.

Komentarze
~miziol (gość) - 14 lat temu

no no levante pokazuje dobra gre

~Piotrek2205 (gość) - 14 lat temu

Mimo braku gwiazd Levante zaskakuje , ale jedno
pokazuja , a mianowicie Serce do Walki

~fdfdf (gość) - 14 lat temu

ale potrwa to jeszcze pare kolejek

~Predatorek (gość) - 14 lat temu

Jeżeli każdy z zawodników(przynajmniej 1
jedenastki) ma sezon życia to klub jest skazany na
sukces, tak włąsnie jest w Levante!!

Najnowsze