Niemieckie media podają, że Leroy Sane zdecydował się dołączyć do Bayernu Monachium. Wydaje się, że jedna z telenowel trwającego okienka transferowego zmierza ku końcowi i bawarscy kibice doczekają się w końcu głośnego transferu. Jak przenosiny skrzydłowego Manchesteru City do Monachium wpłyną na zespół mistrza Niemiec?
Wszyscy kibice Bayernu Monachium mogą powoli odetchnąć z ulgą. Mistrzowie Niemiec wreszcie zaczynają wzmacniać inne pozycje niż obrona. Rywalizacja na skrzydłach wzrośnie po pozyskaniu Leroya Sane, który może zostać rekordowym transferem niemieckiego klubu.
Rozgoryczony joker
Leroy Sane przez ostatnie trzy sezony rozwijał się pod okiem Pepa Guardioli w Manchesterze City, do którego przybył w wieku 20 lat. Wcześniej, grając jeszcze w barwach Schalke 04, zaliczył swój pierwszy pełny sezon w dorosłej piłce i narobił tyle szumu, że do klubu z Zagłębia Ruhry zgłosiła się kolejka chętnych na zakontraktowanie młodego skrzydłowego. Już wtedy jednym z potencjalnych kupców miał być Bayern Monachium, lecz młodziutki Niemiec zdecydował się na projekt Pepa Guardioli, który tego lata przenosił się właśnie ze stolicy Bawarii do Manchesteru.
Sytuacja dla mającego jeszcze mleko pod nosem zawodnika nie była łatwa. Wchodził do przepełnionej gwiazdami szatni, a ponadto musiał sprostać niełatwym przecież metodom treningowym Guardioli oraz wymaganiom, jakie niesie za sobą występowanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii. Podjął jednak rękawicę, choć konkurencja na jego pozycji była ogromna, a z czasem miało się tam zrobić jeszcze bardziej tłoczno. Zaliczający regularny progres Sane stanowił o sile zespołu, mimo iż trudno było go uznać za niepodważalnego piłkarza pierwszego składu. Sezony mijały, a status byłego gracza Schalke nie zmieniał się.
BREAKING: Manchester City’s Leroy Sane wins Premier League player of the month for October. #SSN pic.twitter.com/43iLrOt5KX
— Sky Sports News (@SkySportsNews) November 17, 2017
Mało tego, przyjście rok po roku Bernardo Silvy i Riyada Mahreza jeszcze bardziej zatorowały młodemu skrzydłowemu drogę do wyjściowej jedenastki. Hiszpański trener oczywiście nigdy nie odstawił Niemca na boczny tor, lecz wraz z umiejętnościami piłkarza rosła również jego pewność siebie i chociaż dostawał swoje szanse, coraz mniej podobał mu się często przerabiany rytuał stania przy linii bocznej i przybijania piątki zawodnikowi, którego właśnie zmieniał. Chciał więcej i coraz mocniej czuł, że Etihad Stadium może nie być miejscem, gdzie będzie grał do końca kariery. Gdy ostatnio zaczął zwlekać z przedłużeniem kończącego się w 2021 roku kontraktu, w głowach wielu dyrektorów europejskich klubów zapaliła się lampka, że może właśnie nadszedł czas na atak.
Bawarski kamień milowy?
Zainteresowanie Bayernu utalentowanym niemieckim zawodnikiem nie powinno nikogo dziwić. Najlepszy klub Bundesligi zwykł sprowadzać do siebie jeszcze nieukształtowanych piłkarzy, by właśnie na Allianz Arena dać im spokojne miejsce do rozwoju. Działało to z różnym skutkiem, lecz z racji wieku ściąganych graczy nie były to ryzykowne transakcje. W kontekście Sane istniał jednak pewien problem. Zwariowany rynek nakazywał wręcz władzom Manchesteru ustalić poprzeczkę cenową bardzo wysoko, a przecież szefowie Bayernu co rusz zarzekali się w wywiadach i na konferencjach prasowych, że nie popadną w tę szaloną modę wydawania horrendalnie wysokich kwot na pozyskiwanie nowych zawodników. Takie nastawienie sterników coraz częściej spotykało się z krytyką.
Zwrot akcji i wygląda na to, że Hudson-Odoi przedłuży kontrakt z Chelsea. Transfer Sane też już nie taki bliski, jak do niedawna się wydawało.
No to ciekawe, jak Bayern rozegra to okienko, entuzjazm trochę ostygł. Na razie na skrzydłach: Coman, Gnabry, Davies…
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) June 5, 2019
Najpierw mediów, a ostatnio nawet zawodników. Nie trzeba nikomu przypominać słów chociażby Roberta Lewandowskiego, który jasno dawał do zrozumienia, że bez ściągnięcia wielkich nazwisk coraz trudniej będzie drużynie Niko Kovaca podjąć rywalizację z innymi europejskimi potęgami. Ostatnio do zespołu dołączył za 80 milionów Lucas Hernandez, lecz tę transakcję wypadałoby uznać raczej za wyjątek od reguły, nowy pomysł na wzmacnianie kadry. Jeśli informacje podane przez „Kickera” się potwierdzą, Leyor Sane będzie kosztował monachijski zespół ponad 100 milionów euro, co będzie bezsprzecznie największym zakupem w historii klubu i, kto wie, może w końcu wprowadzi na transferowy rynek nowego gracza.
Będzie życie po Robberym
Z marketingowego punktu widzenia zakup przez Bayern Leroya Sane ma w zasadzie same plusy. Młody reprezentant kraju wraca do rodzimej ligi zasilić szeregi najlepszego niemieckiego klubu. Nic dodać, nic ująć. W dodatku uspokoiłyby się głosy z szatni domagające się głośnych transferów, a nie jedynie inwestycji. Ściągnięcie Sane można będzie przypisać do obu tych kategorii.
Manchester City would demand the second biggest transfer fee in football history if Leroy Sané decides he want to joins Bayern. City would be looking for a fee in the region of £145million – second only to Neymar's world record fee of £198million. [@StuBrennanMEN] pic.twitter.com/Rb12ORXHI1
— Bayern & Germany (@iMiaSanMia) August 1, 2019
Sportowo wygląda to równie okazale. Przebojowy skrzydłowy, obyty już z piłką na najwyższym poziomie, a ponadto po trzech latach z Pepem Gaurdiolą mógłby pewnie napisać rozszerzoną maturę z taktyki meczowej. Jeśli ktoś przetrwał rygorystycznego Hiszpana, to póki nie trafi pod skrzydła Diego Simeone, nic nie jest mu w stanie zagrozić, a przecież na zmianę trenera w Bayernie się nie zapowiada. Poza tym Monachium zyska skrzydłowego z prawdziwego zdarzenia.
Obecnie w kadrze Niko Kovaca znajdują się Kingsley Coman, Serge Gnabry oraz osiemnastoletni Alphonso Davies, który do zespołu dołączył w styczniu tego roku. Gnabry już w minionym sezonie był podstawowym zawodnikiem i w większości przypadków zostawiał po sobie dobre wrażenie. Z kolei z Francuzem problem jest taki, że odpowiednie rozpostarcie skrzydeł utrudniają mu kontuzje. Jest pół roku młodszy od Sane, lecz jeśli jego zdrowie się nie poprawi, trudno będzie oczekiwać, że przeskoczy pewien poziom gry w piłkę nożną.
Tak czy siak Bayern został z dwoma pełnoprawnymi skrzydłowymi, a jest to liczba, na którą pozwolić sobie nie mogą nawet mniejsze kluby. Przyjście Sane dałoby więc również rywalizację, co przy młodym wieku wszystkich czterech wyżej wymienionych może im wyjść jedynie na dobre. W zespole nie ma już ani Arjena Robbena, ani Francka Ribery’ego, którzy przez dekadę stanowili o sile napędowej Bawarczyków, lecz z końcem sezonu 2018/2019 odwiesili czerwone koszulki na kołek. Zrzucenie ciężaru, który dźwigali na swoich barkach przez tyle lat Robben z Riberym, na Gnabry’ego i Comana na dłuższą metę nie może się powieść. Jednak jeśli dołożyć do tego jeszcze Sane, skrzydła Bayernu mogą z powrotem stanowić o sile drużyny.
W momencie gdy Leroy Sane podpisze kontrakt z Bayernem Monachium, mistrz Niemiec oficjalnie zostanie nowym graczem na rynku transferowym. Wydanie 100 milionów na jednego zawodnika sprawi, że nie będzie już odwrotu i trzeba będzie poddać się modzie, którą zapoczątkowano w stolicy Francji kilka lat temu. Jeśli okaże się, że Sane wejdzie do bawarskiej szatni jak do siebie i z marszu zacznie stanowić o sile ofensywnej wraz z Robertem Lewandowskim i Thomasem Muellerem, szefowie z Monachium na pewno nie będą mieli sobie za złe, że dali się ponieść finansowym emocjom. W końcu kto nie ryzykuje, ten nie pije piwa na Oktoberfeście.