Legia pod wodzą Ricardo Sa Pinto przyzwyczaiła nas do tego, że jej gra nie przekonywała. Oczywiście wygrywała, ale najczęściej były to zwycięstwa wymęczone. Tak było chociażby w ostatnim wygranym meczu z Wisłą Płock. Co ważne, dotychczas jedynym zwycięskim w rundzie wiosennej. Ostatnie porażki z Cracovią i Lechem to znak, że coś jest nie tak.
Dwie ligowe porażki z rzędu. To pierwsza taka seria Legii pod wodzą portugalskiego szkoleniowca. Trzeba powiedzieć sobie jasno – taki początek mistrza Polski niewielu sobie wyobrażało. Kibice mają pełne prawo czuć rozczarowanie, bo nie dość, że w ostatnich trzech meczach Legia zdobyła łącznie trzy punkty na dziewięć możliwych, to ani dzisiaj, ani tydzień temu nie było widać żadnych przesłanek ku przerwaniu tej niechlubnej passy.
Braki w kreatywności widać jak na dłoni, kiedy spojrzymy na statystyki dzisiejszego spotkania. Legia zdołała oddać jedynie jeden celny strzał na bramkę lechitów. Lech w hicie kolejki o niebo lepszy nie był, jednakże potrafił umiejętnie się bronić po zdobytym na początku meczu golu. Warto dodać, że bramka Vujadinovicia była dość przypadkowa, a co więcej, Legia do tego momentu i jeszcze chwilę po stracie gola wydawała się lepiej przygotowana do spotkania od gospodarzy.
Niestety trwało to bardzo krótko. Z minuty na minutę wydawało się, że podopieczni byłego selekcjonera reprezentacji Polski coraz lepiej kontrolują pole gry. Grali znacznie spokojniej. Zdecydowanie lepiej radzili sobie z grą na własnej połowie i bez większych problemów utrzymywali się przy piłce. Dowód? 67 % posiadania piłki. Deprymowali tym samym podrażnionych legionistów.
Przygotowanie fizyczne kluczem do sukcesu
– Robimy to, co zawsze. Na pierwszym treningu po Cracovii analizowaliśmy swoją grę, potem skupialiśmy się na rywalu – jak go pokonać, w jaki sposób on może nam zagrozić. Ćwiczymy różne warianty taktyczne i personalne. Dla piłkarzy to oczywiście mecz, który podnosi poziom skupienia i emocji – mówił Sa Pinto w wywiadzie udzielonym „Przeglądowi Sportowemu” o tym, czy mecz z Lechem jest dla niego wyjątkowy.
Piłkarze wydawali się prezentować inną postawę. Wcześniej na Wisłę Płock czy Cracovię wyszli, delikatnie mówiąc, niezbyt dobrze zmotywowani. Albo po prostu nie był to dla nich mecz, który może być najważniejszy w sezonie. Portugalczyk natomiast, jak przystało na trenera, uważa, że każde spotkanie jest ważne, a być może najważniejsze.
Na mecz z Lechem legioniści wyszli zdecydowanie bardziej naładowani. Zwracali na to uwagę m.in. komentatorzy spotkania na czele z Kazimierzem Węgrzynem. Jednakże, jak już wspomniano, z minuty na minutę Lech przejmował kontrolę. W skrócie doszło do sytuacji, której Sa Pinto z pewnością nie pochwala u swoich graczy. „Lwie Serca”, jak określani są przez niektórych waleczni podopieczni Portugalczyka, mają gryźć trawę przez całe 90 minut!
Jesienią Legia powoli zdawała przyzwyczajać nas do tego, że jeśli ma wygrać ligę, to dzięki żelaznemu przygotowaniu fizycznemu. To ten element miał robić różnicę. I trzeba uczciwie przyznać, że w polskiej ekstraklasie Legia była na jesień jedną z najlepiej wybieganych drużyn. Tak zresztą mówił w jednym z naszych artykułów Maciej Szymczyk, redaktor portalu Legia.net.: – Legia nie będzie grała efektownie, ale efektywnie, a pomoże jej w tym perfekcyjne przygotowanie fizyczne.
Będzie jeszcze trudniej
Niestety dwie porażki z rzędu wywierają na Legii jeszcze większą presję na wynik niż dotychczas. Teraz następny mecz z Miedzią Legnica będzie nie o trzy, ale nawet o symboliczne sześć punktów. Ricardo Sa Pinto zdaje sobie sprawę, że strata do lidera rośnie i coraz trudniej będzie ją odrobić.
Z pewnością z taką grą jak ogólnie w rundzie jesiennej trudno będzie o zwycięstwo. Nawet w przytoczonym wcześniej wygranym spotkaniu z Wisłą Płock legioniści zagrali na tyle słabo, że z Miedzią również może być nieciekawie. Nieciekawie może być także z tego względu, że Miedź tak samo jak Legia na gwałt potrzebuje punktów. Legii są one niezbędne do sięgnięcia po tytuł, a Miedzi w walce o utrzymanie.
https://twitter.com/bartek_rem/status/1097223997245280262
Kolejna trudność to pauza Williama Remy’ego. Francuz został ukarany czerwoną kartką w meczu z Cracovią i dodatkowo ów faul wykluczył go na łącznie cztery spotkania. Ricardo Sa Pinto w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” przekonywał, że nie zgadza się z decyzją Komisji Ligi i klub będzie się od niej odwoływał.
– Cztery mecze to absurd. Odwołujemy się i mam nadzieję, że komisja zmieni decyzję. Nie akceptuję tego. Remy nie próbował nikogo skrzywdzić. Jeśli naprawdę chciałby zrobić krzywdę, zrobiłby to. Na nagraniach widać, po twarzy i po ruchu nogi, że nie miał złych zamiarów. Chciał to wytłumaczyć przed komisją – z użyciem nagrania. Nie pozwolono mu. Dostałby żółtą kartkę – okej. Ale czerwona to szaleństwo – mówił w przytoczonym wywiadzie.