Koniec fatalnej serii meczów bez zwycięstwa. Legia w końcu wygrywa!


Warszawianie odnieśli pierwszy ligowy triumf od ponad dwóch miesięcy

28 listopada 2021 Koniec fatalnej serii meczów bez zwycięstwa. Legia w końcu wygrywa!
Mateusz Kostrzewa/Legia.com

Ostatnie tygodnie dla klubu ze stolicy okazały się niezwykle trudne. Legia regularnie zawodziła na wszystkich frontach. Dodatkowo próżno było szukać nadziei na lepsze jutro. Jednak w 16. kolejce ekstraklasy legioniści w końcu dali upust swojej sportowej złości. Piłkarze mistrza Polski wygrali przy Łazienkowskiej z Jagiellonią Białystok 1:0.


Udostępnij na Udostępnij na

Ten występ ekipy Marka Gołębiewskiego można nazwać raczej dalekim od idealnego, aczkolwiek nie ma w tym natomiast nic dziwnego. Mało kto bowiem przewidywał, że Legia rozegra koncertowe spotkanie. Głównym założeniem „Wojskowych” w starciu z „Jagą” było przecież zwycięstwo, a to właśnie z niego mogli cieszyć się wszyscy związani z warszawską drużyną.

Za nami trudny mecz, który kosztował nas dużo zdrowia. Najważniejsze są jednak trzy punkty. Cieszę się z pierwszego zwycięstwa w lidze pod moją wodzą. Moim piłkarzom należą się duże brawa za walkę i poświęcenie – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Marek Gołębiewski.

Legia odniosła zwycięstwo, ale bez fajerwerków…

Mogliśmy je ujrzeć jedynie na północnej trybunie stadionu przy ulicy Łazienkowskiej. Jak już wspomnieliśmy wyżej, trudno byłoby zachwycać się dyspozycją warszawian w niedzielnej konfrontacji. Legia zagrała po prostu przyzwoicie i dość wyrachowanie, co chyba najlepiej opisuje finalny rezultat.

Na co innego mogły wskazywać końcowe statystki meczu, zwłaszcza te z pierwszej połowy. Legia częściej utrzymywała się przy piłce, oddała więcej strzałów od Jagiellonii, zarówno tych celnych, jak i niecelnych. Mimo to gospodarzom zabrakło konkretności, pazura, aby stworzyć sobie więcej sytuacji pod bramką rywala.

Takich sytuacji zabrakło szczególnie w drugiej połowie, w której pozory drużyny groźniejszej mogła sprawiać Jagiellonia. Na całe szczęście dla legionistów nie znalazło to przełożenia na końcowy wynik. Na poniższym obrazku możemy zaobserwować statystyki z drugiej części hitu minionej serii gier PKO Ekstraklasy.

Udany powrót Artura Boruca

Dla doświadczonego golkipera był to pierwszy mecz w barwach Legii od wrześniowego pojedynku z Górnikiem Łęczna. Stadion powitał swoją legendę gromkimi brawami. Każdy wówczas wiedział, że między słupki „Wojskowych” wraca nie tylko świetny bramkarz, ale i niezwykle charyzmatyczna postać, która może pomóc w tak trudnych momentach.

Artur Boruc na pewno jest wielką postacią w zespole. Wniósł dużo spokoju i doświadczenia, i to było widać na boisku – powiedział Marek Gołębiewski na pomeczowej konferencji prasowej.

Artur Boruc nie dość, że zapewnił Legii zwycięstwo swoimi interwencjami, to na dodatek zakończył cały występ z czystym kontem. Na szczególne wyróżnienie zasługuje jego parada w ostatnich minutach spotkania, kiedy to obronił strzał, będącego blisko trafienia samobójczego, Kacpra Skibickiego.

Piłkarz grający z numerem jeden na koszulce dał więc Legii nadzieje na lepsze jutro. Wielu, jak już powiedzieliśmy wcześniej, wierzy, że powrót Artura Boruca do bramki to również powrót znacznie wyższego poziomu dyscypliny i silnego charakteru w szatni.

Mam nadzieję, że zrobiliśmy pierwszy krok, żeby było lepiej. Jestem w Legii od dawna, wiem, z czym to się je. Większość nowych piłkarzy, którzy tu przychodzą, nie ma pojęcia, jak to jest być zawodnikiem Legii – opowiadał Artur Boruc w pomeczowym wywiadzie dla Canal+ Sport.

Do każdego meczu podchodzę z pełnym zaangażowaniem, mimo że mam 41 lat. Charakteru w szatni na pewno nie brakuje, podobnie jak jakości, ale do końca nie potrafiliśmy pokazać tego na boisku. Mam nadzieję i wierzę, że będzie lepiej – skwitował bramkarz.

Plaga kontuzji

Już w początkowej fazie spotkania kontuzji nabawił się defensor „Wojskowych” – Artur Jędrzejczyk. Lider zespołu z Łazienkowskiej musiał opuścić murawę w 10. minucie z powodu ostrego starcia z Bojanem Nastasiciem chwilę wcześniej.

Artur Jędrzejczyk doznał złamania obojczyka, w związku z czym kapitan będzie musiał przejść operację. Przerwa zawodnika potrwa około dwa miesiące – mogliśmy dowiedzieć się z oficjalnego komunikatu, który ukazał się na stronie głównej warszawskiego klubu.

Ponadto z boiska przedwcześnie zszedł wprowadzony za wymienionego Artura Jędrzejczyka Mattias Johansson, a następnie Lidnsay Rose, który, o ironio, zmienił zdjętego w przerwie Szweda. Pierwszy z nich nadwerężył mięsień dwugłowy uda, drugi zaś złamał nos.

O trudnej sytuacji kadrowej na wyżej wspomnianej konferencji prasowej wypowiedział się rzecz jasna opiekun „Wojskowych”. Menedżer podkreślił przy tym, że niedawno włączył do kadry zespołu zawodników, którzy mogą stanowić alternatywę w obliczu tak dużych problemów z pozycją prawego obrońcy.

Pozycja prawego obrońcy okazała się dzisiaj feralna. Sytuacja zdrowotna jest trudna, ale mamy szeroką kadrę. Ostatnio włączyłem do kadry pierwszego zespołu trzech zawodników występujących w rezerwach. Każdy z nich zapracował sobie na to ciężką pracą i dobrą dyspozycją.

Wszyscy trzej mają więc szansę na debiut. Wszystko zależy teraz od nich. Nie przekreślam szansy na grę żadnego z tych zawodników – dodał szkoleniowiec.

W samej końcówce meczu mogliśmy też zauważyć, że z grymasem bólu w kierunku ławki rezerwowych wędrował Luquinhas. Marek Gołębiewski jednak na spotkaniu z prasą uspokoił wszystkich zmartwionych potencjalną kontuzją Brazylijczyka.

Luquinhas ma stłuczony piszczel. Ten uraz jest jednak taki, że jeżeli nasz piłkarz przyłoży dużo lodu, to powinien być gotowy na kolejny mecz.

Legia pójdzie za ciosem?

Dla legionistów było to pierwsze ligowe zwycięstwo od… 19 września bieżącego roku. Brzmi to dość groteskowo. Niemniej na pewno pozwala myśleć o przyszłości w o wiele bardziej pozytywnym kontekście niż chociażby kilka dni temu. Jak można się domyślić, od Legii oczekuje się kolejnych zwycięstw, które pomogą wyjść zespołowi z ogromnego kryzysu.

Mam nadzieję, że to definitywny koniec tej czarnej serii. Już w środę gramy kolejny mecz z Motorem Lublin i na tym chcemy się skupić. Chcemy wygrać Puchar Polski, więc wszystko na środę i jedziemy po awans – powiedział po meczu obrońca stołecznych, Mateusz Hołownia.

I dokładnie tak, jak wspomniał w powyżej przytoczonej wypowiedzi 23-latek, Legia na kolejne zwycięstwo będzie miała okazję już w najbliższą środę o godzinie 20:00, w Lublinie, gdzie zmierzy się z lokalnym Motorem. Następnym ligowym oponentem piłkarzy Marka Gołębiewskiego będzie natomiast Cracovia, z którą zagrają na wyjeździe 5 grudnia również o godzinie 20:00.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze