Sensacji i zbędnych nerwów nie było – Legia po niewielkich trudach pokonała przyjezdnych z Irlandii, wygrywając 3:0. Choć na papierze wydawać się mogło, że mistrzowie Polski mieli wszystko pod kontrolą, to rzeczywistość wyglądała nieco inaczej. Cork City przysporzył Legii trochę problemów, ekipa Klafuricia grała bowiem w wysoce sparingowym tempie.
Legia ma awans… i to się liczy!
Na tym etapie rozgrywek znaczenie mają rzecz jasna konkrety, a więc bramki, czyste konta i finalnie awans. Legia zakończyła dwumecz, strzelając cztery gole, nie tracąc żadnego i – co najważniejsze – mając w garści awans. Suche fakty przemawiają za mistrzem Polski, lecz gra Legii pozostawiała wiele do życzenia.
Podopieczni Klafuricia ponownie mieli problem z wyprowadzeniem piłki ze strefy defensywnej i grali zbyt statycznie. Na pochwałę zasługuje jednak postawa linii obronnej, która pomimo problemów z rozegraniem znacznie lepiej wywiązywała się ze swojego podstawowego zadania, czyli destrukcji.
Najlepszymi zawodnikami Legii przez długi okres byli przede wszystkim: Cafu, Kante i Radović, którzy dyrygowali poczynaniami ofensywnymi drużyny. Kluczem do zwycięstwa okazała się skuteczność, dzięki której Legia skrzętnie wykorzystała podstawowe błędy przeciwników.
Debiutanckie trafienia
Wynik spotkania w pierwszej połowie otwarł Jose Kante, dla którego było to pierwsze trafienie w nowych barwach. Hiszpan wykorzystał przytomne podanie Cafu i umieścił piłkę w pustej bramce. Zadanie gospodarzom ułatwił nieco golkiper gości, który źle obliczył tor lotu piłki.
W drugiej połowie znać o sobie dał Radović, a więc najskuteczniejszy strzelec Legii w europejskich pucharach. Pomocnik przejął piłkę na połowie gości i po krótkim rajdzie został sfaulowany w polu karnym. „Jedenastkę” na gola zamienił sam poszkodowany, który po bramce udał się do Arkadiusza Malarza, by ponownie okazać mu wsparcie w trudnych chwilach.
W końcówce spotkania swojego premierowego gola dla Legii zdobył również Carlitos, który po wejściu na murawę znów pokazał się z bardzo dobrej strony. Hiszpan zaimponował spokojem w polu karnym i ładnym uderzeniem wykorzystał podanie Radovicia.
Pora wrzucić wyższy bieg
Choć Legia poradziła sobie z pierwszym rywalem na drodze do Ligi Mistrzów, to łatwo o wniosek, że mistrz Polski musi poprawić swoją grę, jeśli chce uniknąć błędów z poprzednich sezonów. Rzecz jasna tego wieczoru Legia zrobiła swoje, jednak przyszła pora na wyciągnięcie wniosków z pewnych błędów.
Podopieczni Klafuricia wciąż grają niezwykle wolno i mają problemy z kreowaniem sytuacji, gdy rywal głęboko broni. Zarówno w ekstraklasie, jak i eliminacjach do Ligi Mistrzów rywale chętnie skorzystają ze słabości Legii.
Zespół znajduje się jednak w dobrym położeniu, gdyż pomimo przeciętnej dyspozycji spełnił podstawowe oczekiwania i ze spokojem może przygotowywać się do kolejnych spotkań oraz próbować regularnie poprawiać swoją dyspozycję.
Kolejnego rywala Legii poznamy już jutro, kiedy to Zrinjski (Bośnia i Hercegowina) podejmie w rewanżowym starciu Trnawę (Słowacja).