Tak zdominowanej Legii przy Łazienkowskiej dawno nie widzieliśmy!


Zwycięstwo Jagielloni z Legią, Lechia bez wygranej i mecze w arktycznym mrozie

27 lutego 2018 Tak zdominowanej Legii przy Łazienkowskiej dawno nie widzieliśmy!

Remis Lechii Gdańsk z Bruk-Bet Termalicą, skromne zwycięstwo Cracovii oraz fantastyczny mecz w Warszawie – taki właśnie był ten wtorkowy, arktyczny wieczór na nadwiślańskich stadionach piłkarskich. 


Udostępnij na Udostępnij na

Siarczysty mróz? Porywisty wiatr? Nie. To nie bedzie opowieść z wyprawy na biegun północny. To tylko 25. kolejka ekstraklasy, która mimo mocno niesprzyjających warunków atmosferycznych rozpoczęła się dokładnie o godzinie 18.

Pod czujnym okiem garstek publiczności dość niemrawo rozpoczęły się spotkania w Gdańsku…

… i w Płocku.

Kostką brukową po głowie… czyli ciąg dalszy fatalnej passy Lechii

Niedługo nawet najstarsi górale zdołają zapomnieć datę ostatniej wygranej gdańszczan w lidze. Podopieczni trenera Owena nie zgarnęli kompletu punktów od pojedynku ze Śląskiem Wrocław, który rozgrywany był pierwszego grudnia 2017 roku. Dziś na przeszkodzie stanęli zawodnikom z Pomorza gracze Bruk-Betu Termaliki walczący o wywiezienie korzystnego rezultatu do końca meczu, a gdyby nie przytomna postawa Kuciaka, to goście mogliby cieszyć się z ostatecznego zwycięstwa. Dramatu gdańszczan dopełniło wyrzucenie na trybuny trenera Owena, który nie mógł pogodzić się z niekorzystną dla jego zespołu decyzją.

W drużynie z Niecieczy wraz z przyjściem Jacka Zielińskiego wyraźnie coś drgnęło… to niecieczenie objęli prowadzenie, z którego cieszyli się do 44. minuty. Wtedy z rzutu karnego wyrównał Marco Paixao, a dziesięć minut po przerwie wynik dla Lechii podwyższył Adam Chrzanowski i był to zarazem jego pierwszy gol w ekstraklasie.

To tylko miłe złego początki, bo choć wydawać się mogło, że piłkarze Owena wjeżdżają na właściwe tory i w końcu uda im się przerwać złą passę, nadeszła 91. minuta… zamieszanie w polu karnym i bramka Toivo.

Michael Adam Owen może chyba już zacząć nucić tę piosenkę:

Lechia – Bruk-Bet Termalica /M. Paixao 44. (K), Chrzanowski 57. – Gergel 26., Toivo 90+2./

Płockie zwycięstwo „Pasów”

Będący ostatnio w formie „Nafciarze” w dobrych nastrojach przystępowali do spotkania z Cracovią i to wlasnie oni wykazywali większą inicjatywę w pierwszych 45 minutach. Jednak nic z tego płockiego animuszu nie wynikało… zero celnych strzałów, za to dużo fauli i jeden nieprzyjemny incydent.

W drugiej połowie obraz gry zbytnio się nie zmienił. To Wisła była bardziej aktywna, a w pomocy szalał Konrad Michalak. Problemem gospodarzy cały czas była celność mimo wypracowywanych sytuacji. Zawodnikom Brzęczka brakowało postawienia ostatniej kropki nad i, którą postawić umiała Cracovia. Dośrodkowanie Denissa Rakelsa wykończył Krzysztof Piątek i, jak się później okazało, był to jedyny gol w tym spotkaniu.

Gospodarze stanęli jeszcze przed okazją do wyrównania, ale świetne podanie ze środka pola zmarnował Kamil Biliński – podobnie jak wcześniej jego koledzy przeniósł piłkę wysoko nad bramką Cracovii.

Do Krakowa zadowoleni wrócą piłkarze „Pasów”, którzy odnieśli swoje drugie tegoroczne zwycięstwo.

Wisła Płock – Cracovia 0:1 /Piątek 75./

Warszawski creme de la creme

Niestraszne mrozy i niestraszny chłód, kiedy w Polsce dochodzi do starcia dwóch obecnie najlepszych ligowych drużyn. Mistrz Polski – naszpikowany uznanymi zawodnikami team trenera Jozaka i pretendent do tego tytułu: prowadzona przez Ireneusza Mamrota białostocka Jagiellonia.

Przed meczem w Warszawie przekazywano, że przeciwnik im niestraszny. Stołeczni zawodnicy mieli być odpowiednio przygotowani.

Pierwsza połowa spotkania przy Łazienkowskiej 3 pokazała, że trudno jest zatrzymać mocno rozpędzony ostatnio wschodni rój. Jagiellonia zdominowała osłabioną po czerwonej kartce Antolicia z 15. minuty Legię. Ogromną przewagę chłopcy Mamrota udokumentowali jedną, zdobytą z rzutu karnego, bramką Novikovasa – brakowało im większej skuteczności, a dodać też należy, że bramkarz warszawiaków, Arkadiusz Malarz, prezentował dobrą dyspozycję.

Druga odsłona meczu była niemalże identyczna. Pasywni w defensywie, ospali legioniści nie potrafili przeciwstawić się mocy prezentowanej przez jagiellończyków, którzy chcieli kontynuować rozpoczęte wcześniej dzieło zniszczenia. Swego dopięli w 89. minucie główką Świderskiego, ustalającą wynik tego świetnego widowiska.

W doliczonym czasie gry drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał Vesović i Legia kończyła spotkanie w dziewiątkę.

Czy Jagiellonia myśleć może o swoim pierwszym w historii tytule mistrza Polski? Tak grająca… jak najbardziej. Chociaż Legia w polskich warunkach to zawsze Legia. Co o szansach tych dwóch drużyn sądzi Grzegorz Koprukowiak ze Scouts For Football: – Mamy jeszcze 12 kolejek do końca ligi. Legia zimą bardzo wzmocniła swój zespół. Nowy system zdaje się dobrze dopasowany do profilu zawodników, a przecież jeszcze lada moment do klubu dołączy Cafu i kolejny obrońca. Przewaga Jagiellonii wynosi trzy punkty, jednak… „Wojskowi” potrafili już odrabiać większe straty, jak chociażby tę za czasów, gdy zespół przejmował Czerczesow. Nie zawsze da się tylko wygrywać. Podsumowując – myślę że Legia przy swojej jakości może spokojnie odrobić stratę i wywalczyć tytuł.

Legia – Jagiellonia 0:2 /Novikovs 44. (k), Świderski 89./

Lubińska tradycja

W Niecieczy warunki do gry w piłkę nożną również nie były sprzyjające. Temperatura wynosiła -12°C, a prędkość wiatru 18 km/h. Na trybunach zaledwie „kilku” kibiców, wliczając w to małą grupkę sympatyków z Lubina.

Sandecja czeka na swoją pierwszą wygraną od 15 meczów i będzie musiała jeszcze na nią poczekać… przynajmniej do najbliższego weekendu.

Mecz walki. Mimo sporych chęci „Sączersów” to lubinianie za sprawą Kamila Mazka objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końca. To było już czwarte spotkanie pomiędzy obiema drużynami i we wszystkich „Miedziowi” wygrywali jedną bramką. Tradycja.

Spotkanie nie było kwintesencją widowiskowego futbolu. Jedynym wartym wspomnienia wydarzeniem z drugiej połowy jest czerwona kartka Krachunova, osłabiającego Sandecję w 66. minucie.

Sandecja – Zagłębie Lubin 0:1 /Mazek 43./

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze