Leeds United nie może zaliczyć poprzedniego sezonu do zbyt udanych. Choć udało się ostatecznie utrzymać w Premier League, to do ostatniej kolejki drużyna Jesse'ego Marscha musiała drżeć o to, aby faktycznie w najwyższej klasie rozgrywkowej zostać. W zespole działo się dużo, a w tym okienku transferowym rewolucja trwa.
Od 28 lutego 2022 r., czyli od kiedy Jesse Marsch objął stanowisko trenera Leeds United, zastępując na tej posadzie Marcelo Bielsę, widać zmiany w „Pawiach”. Początkowo tylko na boisku, gdzie mimo średnich wyników zauważalna była zmieniająca się taktyka. Teraz rewolucja projektu trwa na rynku transferowym. Do Manchesteru City już odszedł Kalvin Phillips, a niedługo opuścić klub ma inny kluczowy gracz – Raphinha. „Pawie” nie dostają jednak z tych transakcji małych pieniędzy. W opozycji przybyły więc nowe twarze.
Szef środka pola Leeds – Kalvin Phillips
Trudno wskazać wielu zawodników, którzy w taki sposób, w jaki zrobił to Kalvin Phillips, przyczynili się do sukcesów udanego projektu Marcelo Bielsy w Leeds United. Być może nawet nie było takich graczy. To za sterami Argentyńczyka Anglik zaliczył dotychczas najlepszy czas w swojej karierze, u niego został szybko graczem pierwszej jedenastki i nie przez przypadek kupił go wielki Manchester City.
We are delighted to announce the signing of @Kalvinphillips on a six-year deal 🤩
Welcome, Kalvin! 💙#ManCity pic.twitter.com/3fNJthPNIL
— Manchester City (@ManCity) July 4, 2022
Ostatni sezon był słaby dla Leeds – to wiemy. Dla 26-latka słodko-gorzki. Czy udałoby się utrzymać „Pawiom” w lidze, gdyby nie dobra postawa Anglika? Pewnie nie. Był to istotny gracz dla Bielsy, ale u Marscha, mimo że już nie zagrał wielu meczów, Phillips także był ostoją środka pola. Skoro tak, dlaczego gorzki? Niestety trapiły go kontuzje. To jednak już temat na osobny tekst.
Akurat Leeds miało w ubiegłym sezonie dość duże nieszczęście w tym aspekcie. Jednym z poszkodowanych w tym zakresie był właśnie omawiany w tym akapicie piłkarz. Od sezonu 2020/2021, od kiedy Leeds gra w Premier League, Phillips opuścił ponad 20 meczów z powodu kontuzji bądź kartek. Czas ten tylko udowadniał wkład tego gracza w zespół. Phillips gra – są wyniki. W przeciwnym wypadku było o to trudno.
Nigdy Phillips nie był zawodnikiem, który swoimi statystykami zachwycał. Po 13 bramek i asyst w łącznie 232 meczach w pierwszej drużynie „Pawi” nie budzi jakiegoś podziwu. Być może jego średnie liczby wynikały z faktu, że nie był to piłkarz, którego zadaniem było dogrywanie pięknych piłek do napastników czy tym bardziej kończenie sytuacji. Grał tam niezmiennie na pozycji typowej „szóstki” i trzeba przyznać, że z taką rolą radził sobie wprost genialnie. Większość akcji Leeds zaczynało się od jego odbioru i dogrania niebanalnej piłki do niekrytego zawodnika. Niby zadanie niełatwe, jednak oglądając grę 26-latka, można było odnieść wrażenie, że banalne. Obecnie pewnie jeden z najlepszych na tej pozycji.
Jakość i technika, po prostu Raphinha
Choć odejście nikogo istotnego poza Kalvinem Phillipsem nie zostało jeszcze potwierdzone, tylko kwestią czasu, zdaniem mediów z całego piłkarskiego świata, jest opuszczenie Elland Road przez kolejnego lidera. Tym razem formacji ofensywnej. Chodzi o Raphinhę, którym interesuje się już od dawna kilku gigantów. Wymieniane są w jego kontekście takie kluby jak FC Barcelona, Tottenham, Chelsea czy Arsenal. Nie są to byle jakie marki, więc po byle jakiego piłkarza by się nie zgłaszały.
Brazylijczyk został sprowadzony na Elland Road 5 października 2020 roku jako wzmocnienie w celu utrzymania w Premier League. W końcu byli oni beniaminkiem, więc łatwo na pewno nie mieli. Oczekiwania po bardzo udanym czasie w Rennes były duże. Przez Championship Leeds przeszło gładko, natomiast wciąż brakowało czegoś, co pomogłoby im walczyć na dużo wyższym poziomie. O ile kilka z transferów finalnie zostało zweryfikowanych negatywnie, o tyle przyjście młodego skrzydłowego już oczywiście nie. Szybko stał się gwiazdą zespołu, a charakterystyczny sprint i niebagatelna technika to już jego znak rozpoznawczy.
https://youtu.be/VrlR7I1tLGw
Wystąpił w ubiegłym sezonie łącznie 36 razy, a w swoim najlepszym okresie był wręcz gwarantem goli lub asyst. Często to za jego zasługą udawało się osiągać pozytywne wyniki. Kolejna po Kalvinie Phillipsie kluczowa postać w zespole Leeds United i kolejna, która niestety może niedługo opuścić klub. Choć jeszcze nic nie jest potwierdzone, wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią jedno – w kolejnym sezonie Raphinha nie będzie grał na Elland Road. Niemal każdy w Anglii jest zresztą w tym temacie zgodny. Piłkarz poprosił nawet o nieuczestniczenie w przygotowaniach do sezonu. Nie poleciał z drużyną do Australii. Najprawdopodobniej głównym motywem jest załatwianie spraw transferu.
Są już następcy
Tak jak napisane było we wstępie tego artykułu – odchodzą ważni zawodnicy, ale przychodzą na ich miejsce nowi. Czy można określić ich następcami 1:1? Nie. Przynajmniej jeszcze nie. Trudno wyobrazić sobie, że z miejsca każdy z nich zda egzamin. Nikt ze sprowadzonych piłkarzy nie jest takim pewniakiem, jakim byli wspomniani we wcześniejszych akapitach zawodnicy. Leeds kupuje za to graczy, którzy mają potencjał, aby stać się Phillipsem bądź Raphinhą 2.0 w przyszłości.
Za Kalvina Phillipsa:
Marc Roca
Na pierwszy ogień Marc Roca, który został sprowadzony z Bundesligi, choć właściwie w ogóle się w tej lidze nie objawił. Przy jego analizie raczej warto skupić się na okresie przed Bayernem.
Marc Roca was a class above today. He controlled the tempo so well and linked the defence to the attack perfectly. To say that it is only his second game with us he looked like he had great chemistry with everyone in the squad. I’m very excited for him this season!
— LUFC Updates (@LUFC_Updates) July 7, 2022
Już były zawodnik Bayernu Monachium przeniósł się do Leeds United za kwotę 7 mln euro. Czy to dużo? Optymalnie, choć patrząc na tego gracza kilka lat wstecz, można by było uznać takie pieniądze za dość dużą promocję. Mimo małej liczby występów w dwóch ostatnich sezonach, kibice chyba nie muszą się aż tak bać o jego dyspozycję – przynajmniej na początku sezonu.
Hiszpan był bardzo chwalony za swoją postawę w meczu towarzyskim z Blackpool. Choć to mecz o nic, a rywal był jednak z niższej półki, wychowanek Espanyolu był jednym z najlepszych na boisku. Bardzo dobry przegląd pola, wysokie umiejętności obronne i duża wola walki to coś, czym zasłynął, wypływając na szerokie wody w 2020 roku. Można powiedzieć, że powoli wraca stary, dobry Marc Roca! Kolejne mecze będą dla niego sprawdzeniem faktycznych umiejętności.
Czy kibice mogą zatem obawiać się o to, że w jednej lidze został zweryfikowany negatywnie i podobnie teraz może być w przypadku Premier League? Tak i nie. Choć faktycznie przygoda w Bawarii, lekko mówiąc, nie potoczyła się dla niego najlepiej, dalej trzeba zważyć na to, że dwa lata temu wszedł na absolutnie najwyższego możliwego konia. Rywalizował o skład z Kimmichem, Goretzką, Javim Martinezem, Tolisso i wieloma innymi. Przy takiej konkurencji wybijają się tylko wybitni. Ewidentnie nie był wtedy na niego czas. Porwał się z motyką na słońce, ale w Leeds wyzwanie będzie mniejsze, więc powinno się udać.
👍 @marcroca21 x #LUFC pic.twitter.com/MgCg9lZGni
— Leeds United (@LUFC) June 17, 2022
Tyler Adams
Do pełnego zastąpienia Kalvina Phillipsa, zaraz po Roce, sprowadzony został Tyler Adams. Amerykanin był do tej pory związany z RB New York i RB Lipsk, więc jego droga przecięła się z Jesse’em Marschem. Widać, że sam trener Leeds miał swój udział przy tym ruchu. Zresztą nie jest to dziwne. W końcu są rodakami, a panowie raczej mieli w przeszłości zawsze dobre relacje. Jeden znacząco wpłynął na piłkarski rozwój zawodnika, a drugi po prostu kapitalnie pasował do układanki trenera – zawsze.
Aby była jasność – Tyler Adams nie jest wyrzutkiem RB Lipsk. Niektórzy pewnie mieli co do niego większe nadzieje, natomiast mimo wszystko jego przygody w Niemczech nie powinno się określać jako nieudane doświadczenie. Czasem grał więcej, a czasem mniej, natomiast gdy był na boisku, raczej często dawał spokój z tyłu. W defensywie radzi sobie dobrze, ale warto też podkreślić, że może być wysunięty lekko do przodu i tam też daje radę. Piłkarz wszechstronny, gwarantujący po prostu dużą dynamikę, co w optyce Marscha jest kluczową kwestią.
Tyler Adams na boisku to typ nowoczesnej „szóstki”, która może często nie zdobywa pięknych bramek i asyst, natomiast ma ogromny wpływ na cały przebieg meczu. Kontroluje tempo gry i jest odpowiedzialny za rozprowadzanie akcji, do tego także dokładając sumienną grę w obronie. Choć zdarzają mu się pojedyncze błędy, powinniśmy pamiętać, że Leeds zainwestowało w młodego gracza. Amerykanin ma obecnie 23 lata i niewykluczone, że niedługo zostanie sprzedany z wielokrotnym zyskiem. Pomyłki z czasem też powinny być niwelowane.
2️⃣0️⃣2️⃣7️⃣ x @tyler_adams14 pic.twitter.com/dKPCg1Xk0t
— Leeds United (@LUFC) July 6, 2022
Za Raphinhę:
Luis Sinisterra
Jeden przebojowy skrzydłowy (Raphinha) prawdopodobnie niedługo opuści Leeds, więc ekipa z Elland Road już postanowiła zabezpieczyć się na tej pozycji. Pozyskany za 25 mln euro z Feyenoordu został Luis Sinisterra. Tym samym klub z Holandii pobił swój rekord sprzedażowy, który należał do tej pory do Dirka Kuyta sprzedanego do Liverpoolu przed sezonem 2006/2007 za 18 mln euro.
Teraz pewnie jedno pytanie nasuwa się kibicom „Pawi”. Kim właściwie jest utalentowany Kolumbijczyk? Mało powiedzieć, że najlepszy młody zawodnik Ligi Konferencji i jednocześnie wicelider klasyfikacji tych rozgrywek. Zdaniem ekspertów Luis Sinisterra to jedno z największych objawień poprzedniego sezonu. Nie tylko piłki kolumbijskiej i holenderskiej, ale także światowej. Tym bardziej że był to na razie dla niego jedyny tak jakościowy sezon w całej karierze. W ubiegłych latach raczej był zmiennikiem dla lepszych bądź zwyczajną nadzieją na przyszłość, która raczej notowała przeciętne wyniki.
Tu mimo wszystko mogą pojawić się obawy. Ten zawodnik ma wszystko, aby zostać gwiazdą Leeds United i całej ligi. Sprint, strzały, intuicja, technika… Wydaje się, że piłkarsko nic mu nie brakuje. Ma jednak także coś, co może spowodować, że jednak jego przenosiny do Anglii okażą się niewypałem. Zagrał bowiem tylko jeden sezon na topowym poziomie i istnieje ryzyko, iż będzie to „one season wonder”. Gość umiejętności jednak ma. Jeżeli wszystko w głowie Kolumbijczyka będzie poukładane, szykuje się nam kolejny wielki gracz na Elland Road.
Gwiazda na teraz i przyszłość
Do klubu przyszli następcy, ale i ulepszenia ogólnego składu. O ile Darko Gyabi to wzmocnienie na przyszłość, o tyle inaczej będzie zapewne wyglądać sprawa z dwoma innymi nowymi nazwiskami. Zawitał tam chociażby Brenden Aaronson. Kolejny Amerykanin i kolejny zawodnik, z którym w przeszłości pracował Jesse Marsch. Zresztą on sam wyciągnął go z Philadelphii, gdy jeszcze trenował RB Salzburg.
Nie przez przypadek Brenden Aaronson jest nazywany przez amerykańskich kibiców nadzieją tamtejszej piłki. Jest to bowiem piłkarz, mimo filigranowej postury, bardzo dobry, zwrotny i przede wszystkim pasujący do układanki trenera Marscha. Warto przy jego osobie zwrócić uwagę przede wszystkim na technikę i szeroki zakres podań. Gracz ten doskonale czuje się dodatkowo w małej przestrzeni, a wszyscy trenerzy, którzy mieli z nim do czynienia, zwracają uwagę na jego zaangażowanie.
Podczas gdy większość graczy na jego pozycji raczej czeka na piłkę od kolegów, on ma cechę prawdziwego wojownika, który stara się sam po nią pójść. Właściwie dzieje się to po każdej stracie przez kogokolwiek. Jest on ofensywnym pomocnikiem, ale z cechami walczaka z defensywnej tercji boiska. Mecze z nim w środku pola w Leeds będą charakteryzowały się rywalizacją na całej murawie – tego możemy być pewni.
Nie jest to gracz idealny, bo ma jeszcze sporo niedociągnięć. Właściwie nie ma elementu, w którym już nie da się go ulepszyć. Każdy dobry trener za to na pewno wyciągnie z niego to, co najlepsze. Ma w końcu dopiero 21 lat. Poza wspomnianą drobną posturą warto odnotować także momenty, kiedy przesadnie chce komuś podać piłkę zamiast strzelać. Nie jest to jednoznaczna wada, natomiast czasem może on przez tego typu cechę nie wykorzystywać swoich szans.
🤩 #WelcomeBrenden pic.twitter.com/YzgW2g4zFc
— Leeds United (@LUFC) May 26, 2022
Kolejna „znajoma twarz” Marscha
Kolejną i ostatnią sprowadzoną „znajomą twarzą” trenera Marscha jest Rasmus Kristensen. Dotychczas kapitan mistrza Austrii, a teraz gracz, który przeszedł do Leeds za kwotę opiewającą na 13 mln euro. Jest to piłkarz silny, charakterny i aktywny w poczynaniach ofensywnych. Ma 24 lata, a najlepszy czas w jego dotychczasowej karierze wypada właśnie na okres pracy Jesse’ego Marscha w Salzburgu.
W samej austriackiej Bundeslidze w poprzednim sezonie strzelił aż siedem bramek, co stanowi najwyższy wynik spośród wszystkich obrońców. Piłkarz niezbędny dla Red Bull Salzburg w ostatnich latach. Przykład pracy, a do tego niebagatelne umiejętności. W kilka lat stał się ulubieńcem tamtejszych kibiców, a dla swoich kolegów wzorem determinacji.
Cele Leeds w najbliższym sezonie
Dalekosiężne plany zostawmy na bok. Leeds sprowadzając piłkarzy relatywnie młodych, udowadnia, że stawia na przyszłość. Na to, że zespół Marscha z roku na rok będzie się piąć w ligowej tabeli, a drużyna będzie się jednostajnie rozwijała z młodymi graczami, a także trenerem, dla którego jest to druga poważna weryfikacja po nieudanej przygodzie z RB Lipsk. Oczekiwania będą jednak, co należy pamiętać, już w tym sezonie bardzo duże.
„Pawie” kompletnie zawiodły swoich fanów w poprzedniej kampanii, więc zapewne w następnej każdy będzie liczył na poprawę. Zwłaszcza że nie tak dawno, jeszcze za czasów Marcelo Bielsy, zespół z Elland Road zakończył rozgrywki ligowe na wysokim 9. miejscu w tabeli. Czy oczekiwania będą sięgały aż tak wygórowanego pułapu? Raczej nie, choć zapewne i tak trudno będzie w pełni usatysfakcjonować fanów. Wszyscy rozumieją, że Leeds się osłabiło, natomiast również solidnie się wzmocniło, co też należy wziąć pod uwagę.
Na rynku było wielu dostępnych piłkarzy, a jednak Jesse Marsch sprowadzał w dużej mierze zawodników, których już zna z wcześniejszych klubów. Pewnie ma na nich plan, więc przy mniejszym pechu z kontuzjowanymi zawodnikami TOP 12 powinno być dla nich w zasięgu ręki. Przede wszystkim nie mogą powtórzyć poprzedniej kampanii, gdy do ostatniej kolejki z uporem walczyli o utrzymanie w Premier League.
O tłumaczenie przy ponownej historii tego typu będzie trudno. Najbliższy sezon będzie przełomowy dla Leeds i samego Marscha. „Pawie” mogą udowodnić, że istnieje tam życie bez Kalvina Phillipsa i Raphini, za to dla Amerykanina może to być ostateczna weryfikacja jako trenera. Gdyby ponownie mu się nie udało i zostałby zwolniony w trakcie sezonu, raczej wypadłby ze ścisłego obiegu szkoleniowców.