W kwietniu 2008 roku Piotr Leciejewski wyjechał z Polski do Norwegii. W tym skandynawskim kraju zaczynał od drugiego szczebla rozgrywek. Awans do norweskiej ekstraklasy, zmiana klubu, posadzenie na ławce legendy, pojawienie się na okładce gry komputerowej i tytuł najlepszego bramkarza w Norwegii. Przez dziesięć lat Polak pracował na taką chwałę w północnej części Europy. Teraz pora na przypomnienie się polskim fanom na rodzimym podwórku. W piątek Zagłębie Lubin ogłosiło pozyskanie nowego golkipera.
Piotr Leciejewski nigdy nie podbił ekstraklasy. Debiutował w niej 20 kwietnia 2005 roku w barwach GKS-u Katowice, do którego był wypożyczony z Górnika Zabrze. Niestety dobrze tego meczu wspominać nie może. Rywalem drużyny ze stolicy Śląska był Lech Poznań, a w ciągu 45 minut „Kolejorz” zaaplikował przeciwnikowi dwie bramki. Drugą połowę Leciejewski obserwował z ławki rezerwowych. Dwa lata później nastąpił przełom. Ówczesny 21-latek przeniósł się do Górnika Łęczna. W jego barwach rozegrał 17 spotkań, w których zachował czterokrotnie czyste konto.
Skazany na Norwegię
Drużyna z województwa lubelskiego zajęła 13. miejsce w ekstraklasie, ale ze względu na aferę korupcyjną została zdegradowana do 3. ligi. W związku z tym Leciejewski wystąpił do PZPN o rozwiązanie umowy z winy klubu. Wydział Gier przy związku przychylił się do wniosku bramkarza Górnika. Niestety dla niego klub odwołał się od decyzji. W międzyczasie golkiper był wypożyczony do Korony Kielce, gdzie nie przebił się do pierwszego składu. Związkowy Trybunał przychylił się do odwołania Górnika Łęczna. Leciejewski jednak nie wrócił do zespołu, a został ponownie wypożyczony. Tym razem jego nową drużyną miał być ŁKS, ale nie mógł grać w łódzkim klubie. Wydział Gier zdecydował, że żaden piłkarz nie może być wypożyczony do dwóch klubów w trakcie jednego sezonu.
Ostatecznie golkiperowi udało się uwolnić od Górnika. Niestety dla Leciejewskiego zimowe okienko transferowe w większości lig było już zamknięte. Jedyną opcją było przeniesienie się do drugoligowego norweskiego Sogndal. W Norwegii pojawił się w kwietniu 2008 roku.
Step by step
W swoim pierwszym sezonie w Norwegii Piotr Leciejewski od razu został podstawowym golkiperem Sogndal. Było mu łatwiej o aklimatyzację w zespole, bo poza nim w składzie norweskiej drużyny grał jeszcze jeden Polak – Daniel Lubieniecki. Latem klub pozyskał jeszcze jednego obywatela Polski – Łukasza Nadolskiego. Już w pierwszym sezonie zespół Leciejewskiego otarł się o awans do Tippeligaen. Sogndal zajęło czwarte miejsce w lidze, co oznaczało grę w barażach z przedstawicielem norweskiej ekstraklasy. Niestety Aalesunds okazało się za silne i łatwo wygrało dwumecz.
Rok później ponownie zajął z Sogndal czwarte miejsce i kolejny raz musiał znieść porażkę w meczu barażowym. W 2010 roku dopiął swego i wraz ze swoją drużyną wywalczył awans do Tippeligaen, zajmując pierwszą lokatę w lidze. Polak mógł się z tego cieszyć podwójnie, bo został doceniony. Wybrano go najlepszym bramkarzem drugiej ligi norweskiej. Pojawiła się oferta od znacznie lepszego zespołu – Brann Bergen. Polak z niej skorzystał. W barwach Sogndal przez trzy lata wystąpił w 82 meczach, w których zachował 30 razy czyste konto. Niestety rozstał się z fanami w gęstej atmosferze, bo nie mogli się oni pogodzić z odejściem swojego bramkarza.
Legenda zmienia legendę
Brann to klub o kilka półek wyżej niż Sogndal. W momencie, kiedy Polak przychodził do Bergen, pamiętano jeszcze smak tytułu mistrzowskiego z 2007 roku. 2010 rok był rozczarowaniem, bo nowa drużyna Leciejewskiego zajęła ledwie 13. miejsce. Wraz z przyjściem nowego bramkarza wzmocniono jeszcze inne pozycje. Początkowo ówczesny 25-latek miał być rezerwowym. W końcu dostępu do bramki Brann pilnował Hakon Opdal – były reprezentant Norwegii oraz zawodnik grający dla klubu z Bergen od dziesięciu lat. Polak nie przejmował się renomą rywala, a już po czwartej kolejce Tippeligaen wskoczył na stałe do bramki Brann. Już w pierwszym sezonie w nowej ekipie otarł się o podium ligowe. Ekipa z Bergen zajęła czwarte miejsce.
Polak w Bergen spędził siedem lat. Wraz z Brann przeżywał piękne i trudne momenty. Spadek w 2014 roku, szybki powrót w 2015 roku oraz najlepszy sezon w 2016 roku. Brann Bergen wtedy jako beniaminek zajęło drugą lokatę w Tippeligaen. Niestety Rosenborg był poza zasięgiem wszystkich drużyn i nie dał szans w walce o mistrzostwo Norwegii. Piotr Leciejewski został także wybrany najlepszym bramkarzem w Norwegii. Klasę Polaka doceniano od lat, ale dopiero w szóstym sezonie w Brann dostał tę nagrodę. To, jaką markę wyrobił sobie nasz rodak, najlepiej oddaje okładka gry FIFA 14. W Polsce na przodzie tej gry mogliśmy oglądać Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika czy Kamila Glika. W Norwegii w 2013 roku na okładce pojawił się Piotr Leciejewski.
https://www.instagram.com/p/BdvFfL4lqpd/
Polak dla Brann zagrał w 182 meczach, w których zachował 50 razy czyste konto. Nie udało mu się zdobyć mistrzostwa Norwegii, a w europejskich pucharach też za wiele nie pograł. Wraz z Brann odpadł w pierwszym dwumeczu przeciwko słowackiemu Rużomberokowi. W norweskich mediach przez pewien czas przelewał się temat powołania Leciejewskiego do kadry Norwegii. Polak z tej oferty, choć najprawdopodobniej tylko medialnej, nigdy nie skorzystał. Na pożegnanie z Brann kibice przekazali swojemu bramkarzowi flagę z Orłem Białym i imieniem Piotr, która wisiała na trybunach podczas meczów ekipy z Bergen.
Powrót do domu
Po dziesięciu latach gry na obczyźnie przyszła pora zawojować polską ligę. Jeszcze przed rokiem Zagłębie Lubin interesowało się mocno Piotrem Leciejewskim, ale wtedy nie udało się dogadać z norweskim klubem. Do tematu „Miedziowi” wrócili po Bożym Narodzeniu. Tym razem udało się dojść do porozumienia. Pora na nowe wyzwania.
Dzień dobry! 👍 pic.twitter.com/d0CwwW7YEp
— Zagłębie Lubin (@ZaglebieLubin) January 12, 2018
Dzisiaj Piotr Leciejewski jest znacznie bardziej doświadczonym bramkarzem, niż kiedy zaczynał swoją karierę ekstraklasową w GKS Katowice oraz Górniku Łęczna. W marcu skończy 33 lata, a za sobą ma ponad 250 meczów rozegranych w Norwegii. Potrafił zaistnieć i być docenionym w obcym kraju. Dlaczego nie miałoby się to udać w domu? Bardzo mało kibiców w Polsce śledzi rozgrywki skandynawskie. Teraz jego celem będzie przypomnienie się polskim fanom. Ale najpierw musi powalczyć o pozycję numer 1 w bramce Zagłębia Lubin.