Cudowny październikowy wieczór. Spotkanie przed własną publicznością z rywalem, który nie prezentuje w obecnym sezonie niczego nadzwyczajnego. Nastały więc idealne warunki do przełamania ligowej niemocy. O kim mowa? O drużynie Lechii Gdańsk. Po czterech kolejnych zwycięstwach, które dobrze rokowały na przyszłość klubu z północnej Polski, nadeszły bowiem dwa kolejne spotkania bez pełnej punktowej puli. Porażka na własnym boisku z Zagłębiem Lubin i remis w derbach Trójmiasta można bez dwóch zdań uznać za wspomnianą już niemoc. Mecz z Górnikiem Zabrze miał wobec tego nastawić po raz kolejny drużynę Piotra Stokowca na zwycięski szlak. Pierwszy krok nie został jednak wykonany.
Przed spotkaniem z Górnikiem Zabrze piłkarze Lechii byli bardzo bojowo nastawieni. Trener Piotr Stokowiec desygnował do gry podobną linię obrony jak w meczu z Arką Gdynia. Zmienił jednak ofensywę z myślą o poprawie skuteczności wyprowadzania akcji. Korekta nastąpiła również w ustawieniu pierwszego zespołu. W składzie pojawili się energiczny Sławomir Peszko, niegrający ostatnio zbyt wiele Rafał Wolski, a także młody Tomasz Makowski. Miało to zapewnić drużynie świeżość i mocne uderzenie już od pierwszych minut meczu. Zaskoczeniem był z pewnością brak Flavio Paixao w pierwszej jedenastce.
Race zastopowały Lechię?
Początek spotkania przedstawiał scenariusz zbliżony do opisanego. Lechia przekonywała swoją nieustępliwością, aktywnością i chęcią szybkiego zdobycia bramki. Dobrze prezentowała się przede wszystkim prawa strona Lechii. Sławomir Peszko wprowadzał sporo zamieszania, dynamicznie angażował się zarówno w akcje ofensywne, jak i defensywne. Z lewej też niczego „Biało-zielonym” nie brakowało. Górnik nastawił się zaś na grę z kontry, szukając swoich szans po błędach rywali.
Dobra gra Lechii została przytemperowana przez… miejscowych kibiców. Sędzia był zmuszony przerwać spotkanie, gdy w powietrze wzniosły się dymy z odpalonych rac. Drużyna z Gdańska musiała więc szukać na nowo dobrego rytmu gry. O mało nie została skarcona, gdy niespodziewanie w sytuacji sam na sam po świetnym podaniu Bauzy znalazł się Igor Angulo. Na szczęście gospodarzy uratowała nieskuteczność doświadczonego Hiszpana.
No to mamy nadprogramową przerwę w Gdańsku… #LGDGÓR pic.twitter.com/DSclZaK970
— Robert Silski (@robert_silski) October 26, 2019
Lechia w pierwszej połowie meczu częściej utrzymywała się przy piłce. Oddała znacznie więcej strzałów. Królowała na wspomnianych skrzydłach, ale także (albo przede wszystkim) w środku pola. Brakowało jednak kropki nad „i”. Górnik nie przekonywał zaś swoją grą. Wydawać się mogło, że remis w zupełności go satysfakcjonuje.
https://twitter.com/GibsonSilesia/status/1188167114269581312
Dobra gra to nie wszystko
Lechia bardzo udanie rozpoczęła drugą odsłonę meczu. Po fatalnym błędzie młodego Przemysława Wiśniewskiego udanym rajdem popisał się Rafał Wolski. Został sfaulowany w polu karnym, co jak się później okazało, przyniosło drużynie z Gdańska bramkę. Rzut karny wykorzystał nie kto inny jak Artur Sobiech. W grę Górnika wkradało się coraz więcej przypadku i chaosu. Nic nie wskazywało więc na przełamanie wyjazdowej niemocy drużyny z Górnego Śląska. Gospodarze robili zaś swoje, ciągle nękając linię defensywną zabrzan.
Po lekkim szoku związanym ze stratą bramki Górnik otrząsnął się z niebytu. Nie grał może widowiskowo, ale stwarzał coraz większe zagrożenie na połowie rywali. Mozolne budowanie swojej pozycji na murawie przyniosło oczekiwany skutek. Rozkręcający się Wolsztyński, który pojawił się na murawie w drugiej połowie meczu, świetnie zagrał do Jimeneza, który pokonał bezradnego Dusana Kuciaka. Zabrzanie udowodnili więc, że nie wszystko złoto, co się świeci. Lechia rozgrywała naprawdę dobre spotkanie, jednak to Górnik miał więcej stuprocentowych okazji do zdobycia bramki. Drużyna Marcina Brosza wywalczyła remis, co może ją w końcowym rozrachunku zadowalać. Lechia może mieć zaś pretensje tylko i wyłącznie do siebie.
Lechia nie wygrała na własne życzenie. Za dużo niewykorzystanych sytuacji, szczególnie w wykonaniu Haraslina. #LGDGOR
— Rafał Mrowicki (@MrowickiRafal) October 26, 2019
Drużyna z potencjałem?
W całym spotkaniu obserwowaliśmy ambitną, przekonującą drużynę, która bez wątpienia włączy się w walkę o mistrzostwo Polski. Lechia posiada wszystko, by zawojować obecny sezon PKO Ekstraklasy. Szeroka ławka rezerwowych i dużo jakości – to wszystko ma miejsce w drużynie Piotra Stokowca. W krytykowanej często rodzimej lidze potrzeba drużyn, które będę prezentować w pełni swoje umiejętności. Dzisiaj zabrakło jednak najważniejszego – zwycięstwa. Gdańszczanie muszą być znacznie skuteczniejsi i ustabilizować formę, by w kolejnych spotkaniach piąć się w górę ligowej tabeli. Wszystko w ich rękach, nogach i głowach.
Warto, przy okazji rozważań na temat gry Lechii, wspomnieć również o powrocie do pierwszego składu Rafała Wolskiego. Ten zawodnik miał być tym, od którego trener Piotr Stokowiec rozpoczyna ustalanie pierwszej jedenastki. Obecny sezon nie do końca układa się po jego myśli. Dzisiejsze spotkanie pokazało jednak, że przyszłość należy do niego. Został zmieniony jedynie ze względu na drobny uraz. Miał zarówno dobre, jak i gorsze momenty w meczu. Mimo wszystko powraca do dobrej formy i może w kolejnych spotkaniach przesądzać o losie swojej drużyny.