Nieudana zemsta za Superpuchar Polski w wykonaniu Piasta. Lechia w półfinale


Gdańszczanie pokonali obecnych mistrzów Polski 2:1

11 marca 2020 Nieudana zemsta za Superpuchar Polski w wykonaniu Piasta. Lechia w półfinale
Wojciech Figurski / 400mm.pl

Nie da się ukryć, że triumf w Pucharze Polski jest najłatwiejszą drogą do europejskich rozgrywek. Wystarczy zwyciężyć w sześciu spotkaniach, co przy dodatkowym szczęściu w losowaniu jest znacznie łatwiejsze niż zajęcie czołowej lokaty w rozgrywkach ligowych. Doskonale zdają sobie z tego sprawę szkoleniowcy ekstraklasowych ekip, a w szczególności Waldemar Fornalik oraz Piotr Stokowiec, których drużyny zmierzyły się w drugim ćwierćfinale. Po 90 minutach lepsi okazali się gdańszczanie i to oni zagrają w półfinale!


Udostępnij na Udostępnij na

Przed dzisiejszym meczem można było znaleźć głosy, jakoby miał to być przedwczesny finał. W 1/4 finału Pucharu Polski zmierzyli się bowiem ze sobą zeszłoroczni triumfatorzy Pucharu Tysiąca Drużyn oraz obecni mistrzowie Polski. Dodatkowego smaczku dodawał fakt, że ostatnie mecze z udziałem Lechii i Piasta były niezwykle interesujące. Można tylko wspomnieć o spotkaniach sprzed roku, kiedy to lechiści zostali zdominowani na swoim stadionie przez ekipę „Piastunek”, choć wygrali 2:0, a ci niecały miesiąc później zrewanżowali się gdańszczanom po rundzie zasadniczej.

Nie można też nie wspomnieć o Superpucharze Polski z sierpnia. Wówczas Lechia pokonała Piasta 3:1 na jego stadionie i nie dało się ukryć, że dzisiejsze starcie mogło być doskonałą okazją do rewanżu dla podopiecznych Waldemara Fornalika. Dodatkowo gliwiczanie mogli się dzisiaj zrewanżować za ostatnie pomiędzy obiema ekipami starcie w Pucharze Polski. 24 sierpnia 2016 roku po rzutach karnych lechiści wyeliminowali Piasta z rozgrywek o Puchar Tysiąca Drużyn już w 1/16 finału. Warto też wspomnieć, że gdańszczanie musieli wówczas kończyć spotkanie w dziewięciu. Lechia przetrwała 120 minut i ostatecznie triumfowała po serii „jedenastek”, w której największym pechowcem okazał się Patrik Mraz z Piasta Gliwice, a karnego na wagę awansu zdobył wówczas Jakub Wawrzyniak.

Małe duże zmiany

Gliwiczanie przyjechali do Gdańska rozpędzeni triumfem nad obecnym liderem PKO Ekstraklasa – Legią Warszawa. I co ciekawe, Waldemar Fornalik delegował na dzisiejsze spotkanie osiem nowych twarzy względem ostatniego ligowego starcia. Natomiast Lechia Gdańsk wyszła dzisiaj najsilniejszym możliwym składem. A warto tutaj wspomnieć, że w ostatnim spotkaniu z Zagłębiem Lubin w podstawowej jedenastce zabrakło Flavio Paixao, którego prawdopodobnie chciał oszczędzać przed ćwierćfinałem Pucharu Polski Piotr Stokowiec.

Od samego początku nie dało się nie odnieść wrażenia, że obu drużynom tak samo zależy na awansie do półfinału. Już w 3. minucie spotkania pierwszy groźny strzał na bramkę gospodarzy oddał Patryk Tuszyński. Niedługo później niebezpieczne dośrodkowanie Filipa Mladenovicia zamknął strzałem głową Patryk Lipski, który skierował piłkę w poprzeczkę. I tak naprawdę nie dało się narzekać na poziom rozgrywanego meczu. Na pierwsze trafienie w tym spotkaniu czekaliśmy do 36. minuty, kiedy to Jaroslav Mihalik świetnym dośrodkowaniem wypatrzył w polu karnym Mladenovicia i lewy obrońca Lechii bez najmniejszego problemu skierował piłkę do bramki strzeżonej przez Jakuba Szmatułę. Jednakże trafienie to zostało anulowane, gdyż jeden z „Budowlanych” znajdował się na spalonym.

I trzeba przyznać, że pierwsza odsłona minęła całkiem szybko. Jedenaście strzałów oddanych przez gdańszczan i tylko pięć przez gliwiczan w pierwszych 45 minutach mogło oznaczać, że w drugiej połowie powinniśmy już obejrzeć co najmniej jednego gola. Dodatkowo warto tutaj odnieść się do ostatnich spotkań pomiędzy obiema ekipami. W ostatnich jedenastu meczach Lechii z Piastem padł przynajmniej jeden gol. A ostatni bezbramkowy remis to, wspomniany już wcześniej, mecz w 1/16 finału Pucharu Polski z sierpnia 2016 roku.

W domu nie za bardzo

Lechia Gdańsk w obecnym sezonie nie jest drużyną, która regularnie punktuje w roli gospodarza. W dotychczasowych 13 spotkaniach przed własną publicznością lechiści zgromadzili raptem 19 punktów. Ich bilans na własnym stadionie w PKO Ekstraklasa to pięć zwycięstw, cztery remisy i tyle samo porażek. Warto też wspomnieć, że ogólnie w ostatnich pięciu meczach gdańszczanie zgromadzili tylko siedem oczek. Nie da się ukryć, że nie jest to zbyt dobry czas dla podopiecznych Piotra Stokowca. O problemach lechistów można przeczytać, klikając TUTAJ. Dodatkowym strapieniem dla obu ekip w dzisiejszym spotkaniu mógł być fakt, że odbędzie się ono bez udziału publiczności. A ma to związek z rozwojem epidemii koronawirusa.

Jednakże wracając do sytuacji boiskowych, to trzeba przyznać, że drugą odsłonę nieco aktywniej zaczęli obecni mistrzowie Polski. Natomiast to Lechia niecały kwadrans po przerwie objęła prowadzenie i tym razem już bez żadnych kontrowersji sędziowie to trafienie zaliczyli. A swojego premierowego gola w barwach gdańskiego klubu zdobył portugalski talent – Ze Gomes! Ponownie świetną piłkę zagrał Jaroslav Mihalik. Kilka minut później groźnym strzałem popisał się Remigiusz Borkała z Piasta, którego z trudem powstrzymał golkiper gospodarzy.

Niestety chwilę później 21-latek stracił piłkę przed własnym polem karnym, co skrzętnie wykorzystał Flavio Paixao i dzięki jemu trafieniu Lechia podwyższyła prowadzenie. Od tego momentu gliwiczanie musieli już dać z siebie wszystko, by chociaż doprowadzić do remisu. Jednakże defensywa „Budowlanych” nie pozwalała Piastowi na jakiekolwiek groźniejsze sytuacje. Wszyscy doskonale pamiętają, jak w zeszłym sezonie podopieczni Piotra Stokowca prezentowali pragmatyczny do bólu futbol – gdy tylko strzelili gola, to nie zamierzali ryzykować i bardzo często robili wszystko, by zamurować jak najszczelniej bramkę. Tak też było dzisiaj po trafieniu Flavio. Jednakże do czasu…

Na niecałe osiem minut przed końcem podstawowego czasu gry, podczas zamieszania w polu karnym gospodarzy, piłkę do bramki skierował Kristopher Vida. Tym samym gdańszczanie na własne życzenie sprezentowali sobie nerwowe ostatnie minuty spotkania. Ostatecznie gliwiczanom nie udało się zdobyć wyrównującej bramki, a co za tym idzie – Lechia obok Cracovii, która wczoraj pokonała po dogrywce GKS Tychy, zagra w półfinale Pucharu Tysiąca Drużyn!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze