Lechia Gdańsk pokonała przed własną publicznością Lecha Poznań 1:0. Gola dla „Biało-zielonych” zdobył Artur Sobiech. Gdańszczan dzieli już naprawdę niewiele od zakończenia sezonu zasadniczego na pierwszej pozycji w tabeli. Lech natomiast będzie musiał walczyć o górną ósemkę do samego końca.
Lechia po słabym meczu w derbach Trójmiasta, znów wraca na właściwe tory. Mimo braku w pierwszym składzie Lukasika i Flavio, którzy odpoczywali przed meczem PP, Lechia bardzo dobrze zaprezentowała się w meczu z Lechem. Z kolei podopieczni trenera Dariusza Żurawia nie zagrali tak efektownie jak w środowym meczu z Pogonią. Po wszystkich meczach na Stadionie Energa w Gdańsku w sezonie zasadniczym „Biało-zieloni” nie przegrali żadnego spotkania, tworząc z własnego boiska prawdziwą twierdze nie do zdobycia.
Młodzieżowiec miesiąca
Przed spotkaniem nagrodę dla najlepszego młodzieżowego zawodnika miesiąca otrzymał piłkarz Lechii Gdańsk Tomasz Makowski. Piłkarz „Biało-zielonych” wystąpił w tym sezonie w 16 spotkaniach. 20-letni zawodnik bardzo dobrze wykorzystał swoją szansę, grając w miejscu Patryka Lipskiego. Dziś trener gospodarzy postanowił wystawić obu w wyjściowej jedenastce.
🔝👦
Taką nagrodę #MłodzieżowiecMiesiąca @grajmy_razem otrzymał za luty Filip Jagiełło 🏅 Dzisiaj podobną odbierze Tomasz Makowski przed #LGDLPO 👌https://t.co/WqN34wNJjs pic.twitter.com/DDvnDIe6mb— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) April 6, 2019
Nagroda wręczona przed meczem zdecydowanie podbudowała Makowskiego. Młodzieżowy reprezentant Polski grał tuż za plecami Sobiecha i aktywnie brał udział w ofensywnych akcjach Lechii. Zwłaszcza jego dokładne podania do biegających na skrzydle Haraslina i Maka, sprawiały problemy defensywie gości. Podopieczny trenera Stokowca, również sumiennie wykonywał swoje obowiązki w defensywie. Często odbierając piłkę na połowie Lecha. Dziś udowodnił, że nagroda była jak najbardziej zasłużona.
-To na pewno dla mnie ważne tygodnie i miesiące w piłkarskim życiu. Gdy dostałem swoją szansę w ekstraklasie to oczywiście chciałem ją wykorzystać. Dostaję ją dalej. Gram w pierwszej jedenastce, cóż można powiedzieć. Dziś kolejny wygrany mecz, jest się z czego cieszyć. Mówił po meczu Tomasz Makowski.
Lechia ofensywna jak nigdy
Liderzy tabeli przyzwyczaili w tym sezonie do wyrachowania i gry z kontry. Lechia, jak ma to w zwyczaju, pierwszy kwadrans gry rozpoczęła z przytupem. Gospodarze na prowadzenie wyszli już w 11. minucie spotkania. Bramkę zdobył Artur Sobiech, który w wyjściowym składzie zastąpił odpoczywającego przed pucharowym meczem Flavio Paixao. Dla Sobiecha było to niezwykle ważne trafienie, bowiem doświadczony napastnik, w tym sezonie jest irytująco nieskuteczny. Na swojego gola musiał czekać 636 minut.
– Ja akurat nie liczyłem tych minut. Zachowałem spokój, starłem się ciężko pracować na treningach i w końcu udało się dziś strzelić. Wiadomo, że teraz przy VARze są obawy, że gola zabiorą jak w Sosnowcu, ale na szczęście teraz nie zabrali.
– Przyznaję, że asysta była dużo ładniejsza niż sama bramka. Już w przerwie przyznałem, że Błażej [Augustyn przyp. redakcji] ma inklinacje ofensywne. Wcześniej świetna bramka z Piastem, dziś asysta.
Mówił Artur Sobiech.
Po objęciu prowadzenie lechiści nie oddali piłki, a co więcej szukali kolejnych sytuacji do powiększenia prowadzenia. Tak odważna gra do przodu zaskoczyła Lecha, który w pierwszej połowie miał spore problemy, by zagrozić bramce Dusana Kuciaka.
Lech bez pomysłu
Obraz gry na początku drugiej połowie znacząco się nie zmienił. Gospodarze szanowali piłkę i starali się powiększyć prowadzenie. Najbliżej był Lukas Haraslin. Po bezpośrednim strzale z rzutu wolnego piłka wylądowała jednak na spojeniu. Z czasem gospodarze coraz bardziej oddawali inicjatywę przyjezdnym.
https://twitter.com/mniklas98/status/1114627061816135683
Na ostatni kwadrans gry Lechia powróciła do jej rozpoznawalnego stylu gry. „Biało-zieloni” oddali futbolówkę piłkarzom Lecha, którzy niespecjalnie wiedzieli, co z nią zrobić. Gospodarze świetnie zorganizowani w obronie, bez najmniejszego trudu radzili sobie z nieadresowanymi dośrodkowaniami rywali.
Zryw piłkarzy Lecha w doliczonym czasie nie wystarczył do wyrównania. Gościom zabrakło dziś nie tylko argumentów, ale i klarownych sytuacji.
https://twitter.com/BZabecki/status/1114631900323307522
Sam Gumny to za mało
Przy zamieszaniu panującym w Lechu i zbliżającej się rewolucji kadrowej najlepiej zaprezentował się dziś Robert Gumny. Piłkarz Lecha szarpał na skrzydle, często podłączając się do ofensywnych akcji gości. Sporo namieszał w polu karnym Lechii w pierwszej połowie. Podczas solowej akcji minął defensorów „Biało-zielonych” jak tyczki. Do pięknej asysty, zabrakło mu większego wsparcia kolegów z zespołu, którzy niespecjalnie chcieli się pokazać koledze z zespołu.
Jest i ta niedoszła „asysta wszystkich asyst” syna swojego ojca. Roberta Gumnego. https://t.co/m35mEeGZq6
— Tomasz Smokowski (@TSmokowski) April 6, 2019
Ciągle mało…
Mimo że Lechia jest liderem tabeli, a do Gdańska przyjechała bądź co bądź drużyna topowa, to frekwencja nie rzuciła na kolana. Na stadionie w Letnicy pojawiło się dziś 19016 kibiców, w tym grupa ok. 2000 fanów gości. Jest to zaskakujące, bo ekipa „Biało-zielonych” ma niepowtarzalną szansę na historyczny sukces. Wysoka pozycja w tabeli i piękna pogoda nie były jednak w stanie przyciągnąć 30.000 kibiców, o których mówił na konferencji przedmeczowej Piotr Stokowiec. Może ważne zwycięstwo z Lechem i przyjemna dla oka gra gospodarzy, sprawi, że w rundzie finałowej będzie dużo więcej kibiców Lechii.
https://twitter.com/BZabecki/status/1114635443558072320
Lech i Lechia na dwóch różnych biegunach
Sytuacja Lecha w tabeli nie jest ciekawa. Drużyna z Poznania, po porażce w Gdańsku, wciąż jest nie pewna gry w pierwszej ósemce. Najbliższy mecz z Jagiellonią będzie dla obu zespołów o być albo nie być w górnej części tabeli. Patrząc na mecz z Lechią o awans może być trudno. Zwłaszcza, że tuż za plecami Lecha i Jagi jest: Pogoń (w niedzielę grająca z Arką) Wisła Kraków i Korona.
Odmiennie sytuacja ma się w Gdańsku. Drużyna Piotra Stokowca ma ogromną szansę osiągnąć najlepszy wynik w historii. Lechia nie dość, że prowadzi w ligowej tabeli, to jeszcze w środę zmierzy się w półfinale Pucharu Polski z Rakowem Częstochowa.