Lechia Gdańsk w coraz trudniejszym położeniu


Lechia Gdańsk po trzeciej porażce z rzędu mocno komplikuje sobie walkę o utrzymanie

9 marca 2025 Lechia Gdańsk w coraz trudniejszym położeniu
Piotr Matusewicz / PressFocus

Brak wykorzystywania otrzymywanych szans może nieść za sobą przykre skutki. Lechia Gdańsk ponownie miała szansę na wyjście ze strefy spadkowej, ale przegrała u siebie z Górnikiem Zabrze. Goście wyczekali rywala i po przerwie na dużej łatwości wykorzystali ich błędy. Johna Carvera czeka wiele pracy w końcowej fazie sezonu, by jeszcze jakkolwiek poprawić grę swojej drużyny. O ile sprawy pozasportowe nie pokrzyżują mu planów, bo Paolo Urfer nie zamierza kończyć z rzucaniem kłód pod nogi.


Udostępnij na Udostępnij na

Euforia po zmianie trenera zakończyła się już jakiś czas temu, gdy Lechia Gdańsk przegrała mecz domowy z Puszczą Niepołomice. Była to pierwsza porażka za kadencji Johna Carvera i poważny sygnał, że pozostanie w PKO BP Ekstraklasie nie będzie proste. Tuż po tym przyszła dosyć bolesna, mimo iż wpisywana w koszta przegrana na wyjeździe z Rakowem Częstochowa. Masa indywidualnych błędów nieco przysłoniła całkiem sprawną grę piłką. To faktycznie mogło dawać jakiekolwiek nadzieje na to, że przy innym rywalu o lepszy wynik będzie łatwiej. Jeżeli oczywiście zostaną wyeliminowane błędy w defensywie.

Wiele wskazywało na korzystny wynik

Takiego „lepszego” rywala Lechia podejmowała w niedzielne popołudnie przed własną publicznością. Nad morze zawitał Górnik Zabrze, który nie miał udanego startu rundy i od wielu lat niezbyt dobrze radził sobie w Gdańsku. Ewentualne trzy punkty dałyby od dawna wyczekiwane opuszczenie strefy spadkowej, więc piłkarze mieli o co grać.  Przebieg pierwszej połowy zdecydowanie mógł wlać w serca kibiców nadzieje, że tym razem faktycznie uda się wygrać.

Długimi momentami rywal był dominowany na boisku i gospodarze próbowali sobie stwarzać sytuację za sytuacją. Takich klarownych „setek” nie było jednak zbyt dużo, ale na ratunek przyszedł rzut karny w 37. minucie, po faulu na Wjunnyku. Na nieszczęście Lechii Gdańsk, a na szczęście dla Górnika Zabrze, jedenastki nie wykorzystał Camilo Mena. Kolumbijczyk do tego momentu miał stuprocentową skuteczność z jedenastu metrów, ale tym razem przegrał pojedynek z bramkarzem. Filip Majchrowicz był idealnie przygotowany na tego konkretnego zawodnika i bardzo łatwo wygrał ten pojedynek.

Lechia Gdańsk nie zraziła się tą sytuacją i tuż przed przerwą zdołała dopiąć swego, za sprawą Rifeta Kapicia. Kapitan drużyny świetnie zachował się w lekkim zamieszaniu przed polem karnym i finalnie bardzo ładnie uderzył już z szesnastki, nie dając szans bramkarzowi. Do przerwy gospodarze prowadzili w pełni zasłużenie i mogli sobie pluć w brodę, że tylko jedną bramką.

Niedopuszczalne błędy na takim poziomie

Skoro nie udało się wypracować większej przewagi, to można było się spodziewać, że może się to zemścić po przerwie. Długo nie trzeba było czekać, bo Górnik Zabrze doprowadził do wyrównania zaledwie trzy minuty po wyjściu z szatni. Kompromitację w defensywie Lechii bardzo łatwo wykorzystał niepilnowany w polu karnym Lukas Podolski. Zaledwie dziesięć minut później kolejne komiczne zachowanie w tyłach pięknym golem uczcił Erik Janża i goście odwrócili losy tego spotkania. Wynik już nie zdołał się zmienić, bo Lechia Gdańsk opadła z sił i nawet zmiany nie zdołały nic wnieść do ich gry.

O ile w poprzednich meczach błędy w Lechii były w komunikacji, zbyt lekkich podaniach – to w tym przypadku dwukrotnie doszło to odpuszczania rywala i braku odbudowy formacji. Przy drugim golu pozostawienie dwóch zawodników kompletnie samych można uznać za sabotaż. Pierwszy raz również trener John Carver wyznał na konferencji pomeczowej, że był totalnie wściekły na zawodników i w szatni padło wiele konkretnych słów.

Staliśmy się drużyną, która rozdaje prezenty innym drużynom. Jestem mocno zły, bo źle pracowaliśmy z piłką i szczególnie bez piłki. Straciliśmy dwie bramki, bo nie wracaliśmy do obrony. To jest dla mnie nieakceptowalne i tak nie możemy się zachowywać. Po meczu powiedziałem zawodnikom, że jak ktoś nie jest gotowy na walkę o utrzymanie w ekstraklasie, to niech się pakuje i leci do domu.

Trzecia porażka z rzędu, w tym druga u siebie, tworzy duży problem na dalszą fazę sezonu. Kolejek zostaje coraz mniej i trudno myśleć o utrzymaniu, jak nadal drużyna znajduje się w strefie spadkowej. Nic więc dziwnego, że trenerowi już puszczają nerwy, bo zagrać tak zgoła odmienne połowy to po prostu kryminał. Górnik Zabrze wzorowo wypunktował rywala i zrewanżował się za porażkę u siebie jesienią 2:3.

Paolo Urfer nie pomagał i nie zamierza pomagać

Zdecydowanie lepiej by wszystko funkcjonowało w Lechii, gdyby właściciel klubu był bardziej kompetentny. Paolo Urfer, jak ma to w zwyczaju nie traci jednak pozytywnego nastawienia. W niedawnym wywiadzie z portalem Wyborcza Trójmiasto użył wręcz komicznego sformułowania, że Lechia Gdańsk to plan długoletni pod nazwą „Lechia 2030″ i marzy mu się pójście w ślady Feyenoordu czy Atalanty. Stąd też nie zamierza rozważać sprzedaży klubu, mimo ostatnich plotek o potencjalnych amerykańskich nabywcach.

Naprawdę można podziwiać panujący optymizm u Szwajcara. Schodząc jednak na ziemię, na razie należy opanować podstawy prowadzenia klubu i ustabilizować sytuację finansową. Cały czas brakuje sponsorów, a zaległości wobec zawodników ponownie sięgają dwóch miesięcy. Za moment zatem będą „przymusowe” przelewy, by nikt nie mógł składać wniosków. I tak to się kręci, a wspomnieć należy o wielkich zaległościach wobec pracowników klubu i wielu podmiotów. Do końca marca także trzeba spłacić Ilkaya Durmusa, a niedługo kolejna rata za Tomasza Wójtowicza. Fantastyczna sytuacja, ale oczywiście nikt nikomu marzyć nie zabrania o stworzeniu wielkiego klubu.

Wracając do obecnych zaległości. Sytuacja jest już na tyle masakryczna, że piłkarze + sztab robią zrzutki na paliwo, o czym poinformował dziś na portalu X nasz redaktor Piotr Potępa. Komedia, która śmieszy wszystkich, oprócz ludzi związanych z Lechią.

***

Wszystko co się dzieje w kwestiach pozaboiskowych dosyć słusznie powoduje kompletny brak wiary w owocną przyszłość pod wodzą obecnego właściciela. Wielkie obietnice, cały czas próby gry na czas i przeciągające się problemy finansowe muszą siedzieć w głowach zawodników. Oczywiście samo pozostanie w lidze, to nadal pewne wpływy z telewizji i ekstraklasy, ale czy tędy droga? Tu potrzeba konkretów, a nie cały czas mówienia o ciężkiej pracy i o tym, że przyjdzie czas na dobre rzeczy. Jeżeli wyniki się nie poprawią, to Lechia Gdańsk znajdzie się w sytuacji bardziej dramatycznej, spadając po roku do 1. Ligi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze