Pozycja defensywnego pomocnika w Lechu: sezon mija, a ja niczyja


Co może zrobić Jan Urban wobec braku klasowych defensywnych pomocników?

10 sierpnia 2016 Pozycja defensywnego pomocnika w Lechu: sezon mija, a ja niczyja
Grzegorz Rutkowski

Trener Urban musi szybko coś wymyślić, jeśli chce utrzymać posadę. Ptaszki ćwierkają, że włodarze Lecha już poszukują nowego szkoleniowca. Zespół z Poznania prezentuje się poniżej oczekiwań i zamyka ligową tabelę z zaledwie jednym zdobytym punktem. Problemów w ekipie „Kolejorza” jest multum, ale szczególnie w oczy rzuca się tragiczna postawa w środku pola, zwłaszcza defensywnych pomocników. Co wobec tego powinien zrobić Jan Urban? Kilka pomysłów mamy.


Udostępnij na Udostępnij na

W kadrze Lecha znajdziemy trzech piłkarzy aspirujących do gry na pozycji numer sześć. A są to: Abdul Aziz „myślenie jest passe” Tetteh, gość od „pały je**nej” – Łukasz Trałka oraz doświadczony, ale wciąż szukający jakiejkolwiek formy Dariusz Dudka. Który z tych panów nie występuje, efekt ten sam – na boisku przebywają (mimo że pan z Ghany często powinien plac gry opuszczać wcześniej po swoich nieprzemyślanych faulach), ale korzyści z tego drużyna nie ma żadnych.

Pomoc jak ze snu

Większość obserwatorów w taki oto sposób mówiło o linii pomocy „Kolejorza”. Wszak do Poznania ściągnięto takie „kocury” jak Radosław Majewski czy Maciej Makuszewski. Obaj wydają się, jak na polskie warunki, piłkarzami przez duże „P”. Biorąc pod uwagę jeszcze powrót z wypożyczenia Dariusza Formelli, który nota bene w Arce Gdynia prezentował się wybornie, oraz jakość, jaką daje drużynie trio: Pawłowski, Gajos, Jevtić, nie sposób było nie przyznać racji entuzjastom potencjału drugiej linii poznaniaków.

Ligowa rzeczywistość nowego sezonu szybko oddzieliła ziarno od plew i okazało się, że para Trałka – Tetteh częściej prokuruje niebezpieczeństwo przed swoją bramką, niż je zażegnuje.

Jednak głośne nazwiska, które straszyć miały bramkarzy rywali, całkowicie przyćmiły problem z defensywnymi pomocnikami. Od zeszłego sezonu na tym polu w poznańskiej drużynie nie zmieniło się nic. Trener Urban zdał się ufać opiniom „ekspertów” z ubiegłego sezonu, jakoby Tetteh był oazą spokoju i świetnym rozgrywającym, a Trałka jako kapitan jest gwarantem zabezpieczenia tyłów przed atakami przeciwnika. Ligowa rzeczywistość nowego sezonu szybko oddzieliła ziarno od plew i okazało się, że ta para częściej prokuruje niebezpieczeństwo przed swoją bramką, niż je zażegnuje. No i fraza o pomocy jak ze snu się zgadza, z tym, że bliżej temu do koszmaru niż przyjemnego snu o lekkim zabarwieniu erotycznym.

I w tym momencie pojawia się pytanie, czy warto grać dwoma defensywnymi pomocnikami wobec tak słabej jakości piłkarzy dostępnych na tej pozycji? A może potrzeba sprowadzić kogoś nowego? Trener Urban niech się jeszcze dłużej zastanawia, my zaś odpowiedź znamy.

Garść leków

Jako że chorobę mamy zdiagnozowaną, należy zastanowić się nad leczeniem. Oto kilka propozycji dla trenera Urbana:

  • Wywiesić białą flagę, ogłosić abdykację i upadłość.
  • Nie robić nic, poczekać, aż problem sam się rozwiąże. W razie braku oczekiwanego efektu w meczu z Cracovią, zwinąć się w kłębek na ławce rezerwowych i cichutko zapłakać.

Pierwsze dwie to opcje dla leniwych, ale gdyby do problemu podejść na poważnie, do wyboru mielibyśmy chyba trzy alternatywy:

Rozwiązanie nr 1:

Chyba najbardziej oczywistym byłoby sprowadzenie na Bułgarską klasowego defensywnego pomocnika, by podnieść jakość na tej pozycji. Wszak czasu na ewentualne zakupy jest pod dostatkiem. Nawet w Polsce można znaleźć gościa, który mógłby być optymalnym rozwiązaniem. Żarko Udovicić gra co prawda w Zagłębiu Sosnowiec na lewej obronie, jednak w przeszłości, w serbskim Novi Pezar, z którego trafił do Polski, miał okazję do gry jako „szóstka”. Prawonożny Serb świetnie rozpoczął nowy sezon i tylko czeka na ciekawe oferty z ekstraklasy. Nawet gdyby nie sprawdził się jako defensywny pomocnik, byłby ogromnym wzmocnieniem na lewej stronie obrony, na której Lech także nie może narzekać na problem urodzaju. Tak czy inaczej – zawodnik idealny dla poznaniaków.

Rozwiązanie nr 2:

Podziękować jednej z dwóch „szóstek” i wstawić w to miejsce kogoś ze zmysłem do gry kombinacyjnej. O, na przykład do Majewskiego dokooptować takiego Gajosa czy Jevticia, który dużo lepiej wygląda w środku pola niż na bokach, na których grywał nieraz z konieczności. Może rzeczywiście ucierpi na tym obrona, bo będzie skazana na siebie i najprawdopodobniej Trałkę, lecz czy drużyna tak mocna kadrowo jak Lech powinna bać się o tyły? Przy tak wysokim poziomie wyszkolenia technicznego ofensywnych pomocników rywal powinien mieć bardzo trudno wydostać się spod ataku pozycyjnego. No i jeszcze wysoki pressing, jaki należałoby zastosować. Na ligowych rywalach taka agresja z pewnością zrobi wrażenie i da odpowiedni efekt.

Rozwiązanie nr 3:

Innym sposobem na poprawienie gry w strefie środkowej może być cofnięcie Macieja Gajosa, który miał okazję grać w kilku spotkaniach jako defensywny pomocnik jeszcze w Jagiellonii. Nie jest to co prawda piłkarz pokroju Radosława Sobolewskiego, a taki byłby panaceum na wszystkie problemy poznańskiego Lecha. Z pewnością były piłkarz białostockiego klubu stanowiłby wartość dodaną do rozegrania piłki z głębi pola. Jednak kluczową kwestią popierającą kandydaturę wychowanka Rakowa Częstochowa do zastąpienia któregoś z aktualnych defensywnych pomocników jest inteligencja tego zawodnika. Można rzec, że pod tym względem Abdul Aziz Tetteh jest w nie najlepszym położeniu.

Więc? Zmiany?

Zaproponowane rozwiązania nie wydają się wcale absurdalne. Tym bardziej, że każdy kolejny mecz Jana Urbana może być dla niego ostatnim na ławce Lecha. Poza tym grać gorzej niż pomoc z Trałką i Tettehem to sztuka. Wynik wtorkowego starcia pokazał co prawda, że na pierwszoligowe Podbeskidzie brak zmian taktycznych i personalnych może dać wygraną, ale kto oglądał to spotkanie, ten wie, że zwycięstwo poznańskiej ekipy w Bielsku nie było takie oczywiste, jak mówi o tym wynik. Z drugiej strony takie zabiegi mogą mieć efekt podobny jak odwrócenie prezerwatywy na drugą stronę – odwrotny od zamierzonego. Z tym, że jak już wspomnieliśmy, szkoleniowiec „Kolejorza” stoi pod ścianą i potrzebuje szybkiego rozwiązania problemów swojego zespołu. Bez doświadczeń nie ma wiedzy. Odwagi, panie trenerze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze