Środek obrony, czyli najbardziej newralgiczne miejsce Lecha Poznań


Wicemistrzowie Polski non stop tracą gole po indywidualnych błędach swoich defensorów

29 października 2020 Środek obrony, czyli najbardziej newralgiczne miejsce Lecha Poznań

Gdyby nie para stoperów, to z Benficą udałoby się nie przegrać. Taka opinia zapanowała w Polsce po pierwszym spotkaniu "Kolejorza" w Lidze Europy. Tomasz Dejewski i Djordje Crnomarković nie ustrzegli się rażących błędów, które koniec końców przyczyniły się do porażki. To nie pierwsza taka sytuacja w tym sezonie dla Lecha Poznań, gdzie podstawowe błędy w defensywie wynikają z niefrasobliwości stoperów.


Udostępnij na Udostępnij na

21 sierpnia bieżącego roku. Końcówka wakacji i pierwsza kolejka nowego sezonu. Lech pojechał do Lubina na mecz z Zagłębiem. „Kolejorz” prowadził do 82. minuty i wydawało się, że spokojnie dowiezie zwycięstwo do końca. Jednak dwa rzuty rożne sprawiły, że wszystkie punkty zostały na Dolnym Śląsku.

Ten mecz był papierkiem lakmusowym, który idealnie pokazuje największe grzechy Lecha Poznań w obecnym sezonie. Obrona przy rzutach rożnych i unikanie fauli na rywalu we własnej szesnastce to dla Lecha dziś mission impossible. „Kolejorz” już czterokrotnie w lidze musiał się bronić przed rzutami karnymi. Do tego dochodzą dwie „jedenastki” podyktowane na niekorzyść poznaniaków w europejskich rozgrywkach. Sami przyznacie, że jak na 13 rozegranych spotkań sześć rzutów karnych to dużo.

Trudno w tym doszukiwać się jakiejś spiskowej teorii dziejów, że to sędziowie uwzięli się na podopiecznych Dariusza Żurawia. Wynikają one jedynie z niefrasobliwości defensorów „Kolejorza”. Spokojnie połowy z nich można by było uniknąć. Bo były to głupie, nierozsądne przewinienia w paradoksalnie niegroźnych sytuacjach.

Tęsknota za Crnomarkoviciem 

Tydzień temu tematem numer jeden w polskich mediach przed rywalizacją z Benficą były problemy ze stoperami. Jak się później okazało, nie było to na wyrost. Dotychczas zdecydowaną jedynką na środku obrony był Lubomir Satka, ale Słowak pauzował za kartki. I już ten fakt powinien nam dać do myślenia. Oczywiście Satka potrafi rozgrywać i wyprowadzać piłki przy konstruowaniu akcji lechitów, jednak też nie ustrzega się strat lub złych decyzji. Mimo to jest ich o wiele mniej niż w przypadku jego kolegów po fachu.

W jak trudnej sytuacji znalazł się „Kolejorz”, najlepiej świadczy fakt, że możliwość występu Djordje Crnomarkovicia wywołała ogromną radość wśród fanów z Bułgarskiej. Serb wcześniej zmagał się z koronawirusem i nie wiadomo było, czy dojdzie do pełni sił. Jednak tak czy inaczej wszyscy wyszli z założenia, że lepszy nawet osłabiony Crnomarković niż przestawiany na tę pozycję Butko czy Muhar.

Występ Serba był jednak fatalny. Przynajmniej jeden gol strzelony przez Portugalczyków w całości obciąża jego konto. I można powiedzieć, że wszyscy przeżyliśmy swego rodzaju deja vu z początków Serba przy Bułgarskiej. Wówczas krytyka jego osoby mogła być porównywalna tylko z tą towarzyszącą Karlowi Muharowi. Wszyscy wtedy zastanawiali się, po co Lech Poznań blokuje takimi piłkarzami miejsce młodym, polskim zawodnikom.

Poznański Wawrzyniak 

Jednak Crnomarković z Benficą sam na środku obrony nie zagrał. Towarzyszył mu Tomasz Dejewski i co ciekawe, to jedyny piłkarz z obecnej kadry Lecha, który był w protokole podczas ostatniej przygody „Kolejorza” w Lidze Europy. Na tym pochwały dla Dejewskiego się kończą. Podobnie jak Serbowi, tak i jemu możemy w pełni przypisać jedną ze straconych przez Lecha bramek.

Tomasz Dejewski momentami pełni w Lechu rolę Jakuba Wawrzyniaka z reprezentacji, czyli zastępuje piłkarza, którego nie ma. Trudno wyobrazić sobie, by przy szerszej obsadzie tej pozycji znalazło się dla niego miejsce w takim klubie jak Lech. To po prostu nie jest piłkarz z umiejętnościami na „Kolejorza” i trudno mieć za to do niego większe pretensje. Jeśli już, to takowe należy kierować pod adresem włodarzy wicemistrza Polski, że nie pozwolą mu odejść do mniejszego i słabszego klubu. Dejewski ma 25 lat i trudno przypuszczać, że zostanie drugim Janem Bednarkiem.

Jego występy spowodowane są też między innymi ciągłymi kontuzjami Thomasa Rogne. Norweg co chwilę jest niezdolny do gry, a trudno wokół takiego piłkarza budować solidną defensywę. A nawet jeśli już się wyleczy, to proces dochodzenia do optymalnej dyspozycji jest u niego wyjątkowo długi i trudny.

I to by było na tyle. W obecnej kadrze Lecha nie znajdziemy więcej stoperów, więc pole manewru bardzo się zawęża. Sprawy nie ułatwia też fakt, że młodzież, która regularnie wchodzi i rozwija się w „Kolejorzu”, niespecjalnie upatrzyła sobie pozycję środkowego obrońcy. Po wyjeździe do Anglii Jana Bednarka grają tam przeważnie obcokrajowcy. Wyjątkiem, o którym kibice Lecha chcieliby nie pamiętać, jest Rafał Janicki, ale to też nie jest wychowanek „Kolejorza”.

***

Działacze Lecha Poznań pretensje mogą mieć tylko do siebie, że latem nie kupili żadnego stopera. Trudno o takiego z polskim paszportem lub z polskiej ligi. Jedyną opcją wydaje się być Tomas Petrasek z Rakowa. Ale częstochowianie żądają za Czecha 2 milionów euro.

Dziś przed Lechem kolejne wyzwanie. Rywalizacja z Rangersami do łatwych należeć nie będzie. Jedynym plusem jest powrót do składu Lubomira Satki, który powinien uchronić Dejewskiego przed kolejną kompromitacją. Pytanie tylko, czy będzie też w stanie uchronić całą defensywę Lecha?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze