Lech Poznań pokonuje Widzew Łódź 2:1 przy Bułgarskiej. Nie zagrał wybitnie, były momenty, gdy „Kolejorz” nie miał kontroli nad meczem. Dziś w Poznaniu starły się dwie ekipy z deficytem na pozycji napastnika. Rozstrzygnięcie spotkania przyniosła bramka Bryana Fiabemy po błędzie Macieja Kikolskiego. Po stronie gości – brakowało wykończenia, a w ostatnich minutach chłodnej głowy. „Kolejorz” dzięki zwycięstwu dogania czołówkę, Widzew notuje czwartą porażkę w lidze.
Czyż lepszy od Selahiego?
Efekt nowej miotły potrafi zmieść boisko i dać imponujące zwycięstwo. Jakość Lecha Poznań była na tyle duża, że postawiła się nowym pomysłom trenera Patryka Czubaka. Jedną z dziwniejszych decyzji nowego szkoleniowca było wystawienie Szymona Czyża kosztem solidnego i pewnego Lindona Selahiego. Czubak uparcie bronił swojego pomysłu i piłkarza na pomeczowej konferencji prasowej.
Krajewski dzisiaj tragiczny, a Stelios siedzi na ławce i dłubie w nosie
Selahi z każdym meczem grał coraz lepiej, a dzisiaj wchodzi na 10 minut pic.twitter.com/eaC8dR0GXK— Polski kibic | Lindon Selahi fan account (@PolskiKibic1910) August 31, 2025
– Rywalizacja sprawiła, że Czyż zagrał w miejsce Selahiego. Szymon zna ten model gry i spisał się dobrze, dawał duży spokój. Salahi po zmianie także dał pozytywny sygnał. W trakcie procesu treningowego zdecydowaliśmy, że postawimy na Szymona, który dobrze realizował nasze założenia, myślę, że robił to także podczas meczu. […] Dawał duży spokój i kontrolę nad meczem, nie chodzi o to, żeby zawsze robić coś spektakularnego. W ogólnym odbiorze nie wyglądaliśmy najgorzej, Lech miał problem, by zaatakować pressingiem. Potrafiliśmy się uwolnić, swoim pozycjonowaniem Szymon bardzo to ułatwiał – zadeklarował Czubak.
Widzew miał pod swoją kontrolą pierwsze 20 minut spotkania. W 9 minucie mógł nawet rozpocząć świętowanie, ale tylko na chwilę. Strata Timothyego Oumy zaowocowała akcją gości. Pierwszy strzał obronił Bartosz Mrozek, jednak wypuścił piłkę. Wobec dobitki Bartłomieja Pawłowskiego był jednak bezradny. Okazało się jednak, że Julian Shehu, który odegrał ważną rolę w ofensywnej akcji Łodzian był na minimalnym spalonym. Od tego momentu Widzew w pierwszej połowie stopniowo gasł.
Palma z golem i solidnym występem
W atakach Lecha Poznań po raz kolejny ogromną rolę odegrał nie kto inny jak Luis Palma. Honduranin po raz kolejny wyróżniał się w pressingu, angażował się także w niższych strefach, nieźle radził sobie przy rajdach na lewej stronie boiska. Swój występ ukoronował golem po kapitalnej wrzutce Joela Pereiry. Portugalczyk po raz kolejny pokazał jak wiele wnosi do gry zespołu. Zanotował wiele znakomitych wrzutek, grał dynamicznie i faktycznie miał pomysł na grę.
Dobrze wyglądał także Joao Moutinho, choć z czasem pilnowanie Alexa Baeny zaczęło go przerastać. Hiszpan stopniowo czuł się coraz pewniej na skrzydle, raz na początku drugiej części spotkania był bliski bramki, jednak chybił. Żółta kartka, którą otrzymał Portugalczyk w pierwszej części spotkania znacząco obniżyła jego możliwości w asekuracji. Dlatego w 60 minucie opuścił boisko.
Środek pola Lecha Poznań po raz kolejny ciężko ocenić w sposób jednoznaczny. Na pewno duży progres zanotował Timothy Ouma, który zdołał wyeliminować ze swojej gry okraszone memem ślizganie się po murawie. Antoniemu Kozubalowi zdarzały się straty, ale nie popełnił żadnego większego błędu, był ważnym ogniwem w defensywie. Gdy na boisku pojawił się Gisli Thordarson, dotychczasowy poziom Kolejorza utrzymał się.
Kibice Lecha się doczekali. Bryan Fiabema bohaterem meczu!
Mianem bohatera meczu został określony Bryan Fiabema. Norweg strzelił gola po dośrodkowaniu i błędzie Macieja Kikolskiego. Był dużo bardziej aktywny w polu karnym rywala niż zazwyczaj. W 15 minucie zwodem pokonał jednego z defensywnych graczy „Czerwonej Armii”, czym wypracował sobie doskonałą okazję strzelecką, ale oddał fatalny strzał. W drugiej połowie poprowadził fenomenalną kontrę, a następnie podał wprost pod nogi niepilnowanego Kornela Lismana. 19-latek miał przestrzeń i idealną okazję do podwyższenia wyniku na 3:1 i uspokojenia meczu, ale mocno przestrzelił. Kornel Lisman coraz częściej wygląda solidnie, jednak wciąż brakuje regularnej, jakościowej gry. Drugi mecz z rzędu z golem byłby optymistycznym prognostykiem przed powrotem do gry po przerwie reprezentacyjnej. Lisman musi wciąż jednak pracować na swoje miejsce w zespole, gdyż trudna sytuacja kadrowa postawiła go w niełatwej sytuacji i uniemożliwiła odejście na wypożyczenie.
Dzisiejszy bohater 🦸♂️ pic.twitter.com/QOk1bLuIh3
— Lech Poznań (@LechPoznan) August 31, 2025
Jeżeli chodzi o młodzież, nienajgorszą zmianę dał Michał Gurgul. Częściej wychodził do przodu i nie popełnił żadnego rażącego błędu. Wciąż nie jest to poziom optymalny dla zespołu pokroju Lecha Poznań, ale mając na uwadze ostatnie tygodnie lewego obrońcy, taki progres jest także godny odnotowania. W przypadku młodych piłkarzy po raz kolejny w defensywie i rozegraniu pewnością siebie emanował Wojciech Mońka.
– Myślę, że to było bardzo przyjemne i cenne zwycięstwo. Było to wymagające spotkanie, ale zawodnicy wykonali świetną robotę. Nie było zbyt wiele czasu na przygotowania, bo graliśmy w czwartek, a to było nasze dwunaste spotkanie w sześć tygodni, więc to oczywiste, że widać po nas, że nie jesteśmy na sto procent świeży. Patrząc jednak po statystykach i liczbach, to zasłużyliśmy na to zwycięstwo, ale trzeba przyznać, że starcie to nie musiało się zakończyć naszym zwycięstwem, a remisem. Warto więc docenić, jak zawodnicy pracowali, ile dali z siebie i ta mentalność ciężkiej pracy przyniosła nam punkty – podsumował mecz trener Niels Frederiksen.
Widzew Łódź oparty o indywidualności, znowu brakuje pomysłu
Widzew Łódź jest daleki od tego z marzeń Rafała Dobrzyckiego. Oczywiście, dotychczas „Czerwona Armia” pełniła rola ligowego średnia, który od czasu do czasu musiał nieco szybciej uciekać od strefy spadkowej. Bardzo trudnym jest pominięcie kilku etapów rozwoju, by wskoczyć na szczyt. Niemniej pr-owa otoczka zbudowana wokół transferów, ogromne sumy wykładane na nowych piłkarzy i ambicje zarządzających klubem wygenerowały oczekiwania, których realizacja przy takiej kadrze będzie bardzo karkołomnym zadaniem.
Wyjazdy Widzewa w tym sezonie:
Białystok – porażka 2:3
Kraków – porażka 0:1
Poznań – porażka 1:2Następny wyjazd: Zabrze.
No nie brzmi to jak łatwa szansa na przełamanie wyjazdowej niemocy. #LPOWID
— Bardzo pozytywny gość (@1910YNWA) August 31, 2025
Dużo pracy dla Widzewa wykonywali Julian Shehu i Fran Alvarez, dobrze grał Alex Baena, groźny był Bartłomiej Pawłowski. Brakowało konkretów, a przede wszystkim – napastnika. Lech Poznań we własnym polu karnym bywa chaotyczny, żeby to wykorzystać nie trzeba być wcale KRC Genkiem czy Crveną Zvezdą, Lechia i Korona jakoś dawały radę. Dlaczego więc Widzew, którego aspiracje sięgają znacznie wyżej nie potrafił nic z tym zrobić? Jedynego gola strzelił z rzutu karnego po tym jak Joao Moutinho popchnął Juliana Shehu.
Kiepskie ostatnie minuty Widzewa Łódź
W ostatnich minutach Widzew miał parę okazji, by wykorzystać przestrzeń i nerwy w defensywie Lecha. Bezskutecznie. „Czerwona Armia” wyglądała jakby grała bez planu i trochę czekała, aż gol sam się strzeli. Takie podejście mogła reprezentować w poprzednim sezonie walcząca o utrzymanie Puszcza Niepołomice, ale ten wielki Widzew, który wydał 4 miliony na transfery musi grać z dużo chłodniejszą głową, w oparciu o plan, kalkulacje, a nie emocje, które zdecydowanie przechyliły szalę nad kreatywnością i logicznym myśleniem.
Wątpliwa postawa sędziego Gryckiewicza
Niestety, dyskusje o spotkaniu po raz kolejny może przyćmić wątpliwa postawa sędziego Patryka Gryckiewicza. Dużo kontrowersji wzbudziła decyzja o anulowaniu bramki Bartłomieja Pawłowskiego. Julian Shehu miał znaleźć się na siedmiocentymetrowym spalonym. Powtórka zaprezentowana z kamery telewizyjnej nie wskazywałaby na ofsajd. Karny dla Widzewa Łódź także wydaje się być enigmatyczny. Wydaje się, że Shehu, po kontakcie z Moutinho nieco dołożył od siebie. Arbiter nie był konsekwentny w przyznawaniu żółtych kartek, a w ostatnich, nerwowych minutach kompletnie nie panował nad meczem. Być może wyjaśnienie decyzji ze strony Gryckiewicza oczyściłoby go z niektórych zarzutów, ale jak dobrze wiemy, sędziowie nie rwą się do obrony swoich decyzji przed kamerami.