Lech Poznań startu sezonu nie może uznać do najbardziej udanych. Jak się okazuje, sytuacja Videotonu jest jeszcze gorsza. Klub zmaga się z falą kontuzji, drużyna nie potrafi ustabilizować formy, a ze swoimi funkcjami pożegnali się już trener i dyrektor sportowy. Węgrzy wydają się być w bardzo głębokim dołku i nie ma lepszego momentu na ich pokonanie.
Videoton to aktualny mistrz kraju, który tytuł odzyskał po trzech latach, zdobywając go w cuglach. W trakcie całego sezonu przegrał tylko trzy spotkania, strzelając najwięcej bramek, jednocześnie tracąc ich najmniej. Liderem zespołu i jej największą gwiazdą był wtedy dobrze nam znany Nemanja Nikolić, który po sezonie na zasadzie wolnego transferu przeniósł się do Legii Warszawa. Węgier serbskiego pochodzenia już od czterech lat był kluczowym zawodnikiem Videotonu, jednak zeszły sezon był już jego prawdziwym popisem.
22 bramki, 7 asyst i udział przy blisko połowie strzelanych bramek zespołu z Szekesfehervar. Odejście tak ważnego zawodnika musiało rzutować na grę zespołu. Kryzys, z jakim zmaga się mistrz Węgier, jest oczywiście wypadkową wielu czynników, jednak nietrudno oprzeć się wrażeniu, że to właśnie odejście Nikolicia jest tutaj elementem kluczowym.
Jego w drużynie już nie ma i Videoton ciężar zdobywania bramek musiał rozłożyć na innych piłkarzy. Dodatkowym problemem są niewątpliwie ostatnie zmiany na stanowiskach trenera i dyrektora sportowego. W zeszłym tygodniu francuskiego trenera Bernardo Casoniego, byłego piłkarza m.in. Olympique Marsylia, zastąpił jego asystent – Tamas Peto. To właśnie na nim spoczywa ciężar wyciągnięcia drużyny z kryzysu.
– Musiałem poprawić mentalność drużyny i zrobić porządek w głowach zawodników – mówił przed spotkaniem w Poznaniu Peto. I trudno się z nim nie zgodzić. W ostatnim czasie dochodziło do częstych kłótni między zawodnikami, czego najlepszym przykładem było doskoczenie w trakcie meczu bramkarza Branislava Danilovicia do brazylijskiego obrońcy Viniciusa. Atmosfera w klubie nie należy więc do najlepszych.
Mimo to Videoton nadal jest drużyną groźną, dla której spotkanie w Poznaniu również może być świetną okazją do przełamania.
Podstawowym bramkarzem zespołu jest Branislav Danilović, były bramkarz serbskiej młodzieżówki, który przyszedł do klubu z wypożyczenia z Akademii Puskasa – zespołu filialnego Videotonu. W tym wpuścił już 10 bramek w 7 meczach, co przy najlepszej defensywie z zeszłego sezonu nie wystawia mu zdecydowanie pozytywnej laurki.
Blok obronny w podstawowym zestawieniu tworzą: Remi Mareval, Roland Juhasz, Vinicius i Szolnoki. Zdecydowanie najbardziej znanym zawodnikiem tej formacji jest Juhasz, człowiek instytucja. Były już piłkarz Anderlechtu, który w Belgii spędził osiem lat swojej kariery, jest etatowym reprezentantem Węgier i kapitanem zespołu. Od wielu lat uznawany jest za najlepszego węgierskiego obrońcę i mimo 32 lat na karku nadal stanowi o sile zespołu. Jego partnerem na środku defensywy jest Vinicius, świetnie grający głową Brazylijczyk, na którego trzeba uważać przede wszystkim przy stałych fragmentach gry, o czym mieli okazję przekonać się chociażby piłkarze Bate Borysów. Na środku defensywy może również grać doświadczony Holender, Kees Luijckx, który w ostatnim czasie częściej grywał jednak jako klasyczna „6”.
https://www.youtube.com/watch?v=O-BQsZH_5V8
Z tej trójki w Poznaniu zagra najprawdopodobniej tylko Vinicius. Juhasz przechodzi rekonwalescencję po kontuzji, natomiast Luijckx musi pauzować za nadmiar żółtych kartek.
Boki obrony tworzy podobna mieszanka, jeśli chodzi o doświadczenie, co para Juhasz-Vinicius. Z lewej strony oglądamy więc pochodzącego z Martyniki Remi Marevala, który ma za sobą występy w Ligue 1 w barwach Nantes. Grał również w belgijskim Gent i w Maccabi Tel Aviv. Mamy więc do czynienia z zawodnikiem ogranym, z którym Szymon Pawłowski będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Z kolei miejsce na drugiej stronie defensywy zajmuje Roland Szolnoki – świeżo upieczony reprezentant Węgier.
Drugą linię tworzą obecni lub byli reprezentanci Węgier, a także największa gwiazda zespołu – Filipe Oliveira i były piłkarz gdyńskiej Arki – Mirko Ivanovski. W środku pola kluczową rolę odgrywa Istvan Kovacs, który obok Oliveiry jest zawodnikiem odpowiadającym za kreację i budowanie akcji. Ubezpiecza go chorwacki pomocnik, Dinko Trebotić, który ma za sobą występy m.in. w Hajduku Split. Lewe skrzydło zarezerwowane jest dla Adama Gyursco, etatowego reprezentanta Węgier, który w tej edycji el. Ligi Mistrzów strzelił już dwie bramki. To właśnie z nim o miejsce w składzie reprezentacji walczy Gergo Lovrencsics i podobnie jak poznański skrzydłowy swoją grę opiera przede wszystkim na dużej szybkości i niezłej technice użytkowej.
Pozycję na drugim skrzydle zajmuje Filipe Oliveira, na ten moment zdecydowanie najbardziej znany piłkarz Videotonu. Portugalczyk, który w przeszłości zaliczał epizody m.in. w londyńskiej Chelsea i Torino, jest wykonawcą wszystkich stałych fragmentów gry. W dodatku bierze on na siebie ciężar rozgrywania akcji i jest zdecydowanie najlepiej wyszkolonym technicznie zawodnikiem mistrza Węgier. W zeszłym sezonie prezentował się znakomicie, strzelając siedem bramek i zaliczając jedenaście asyst. Będzie to niewątpliwie piłkarz, którego powstrzymanie będzie kluczem do zwycięstwa w dwumeczu.
Jeżeli chodzi o napastników, Tamas Peto może wybierać z dwójki zawodników, którymi są Gergely Rudolf i Robert Feczesin. Pierwszy należy do nowych nabytków zespołu, przechodząc latem z Gyoru, dla którego w zeszłym sezonie strzelił w lidze węgierskiej siedem bramek. Swego czasu grał nawet w Genoi i Panathinaikosie Ateny, a jego wartość wynosiła blisko 3 miliony euro. W ostatnich latach mamy jednak do czynienia z wyraźnym spowolnieniem jego kariery i odcinaniem kuponów od kariery. Z kolei Robert Feczesin również próbował podbić ligę włoską, jednak z o wiele gorszym skutkiem niż wspomniany Rudolf. Nie poradził sobie ani w Ascoli, ani w Brescii i wrócił na Węgry.
Gergo Lovrencsics przyznaje, że to lechici będą faworytami dzisiejszego spotkania. Analitycy Lecha mają jednak odmienne zdanie i sugerują umiarkowany optymizm. Videoton mimo kryzysu, jaki przechodzi, był w stanie jak równy z równym rywalizować z białoruskim BATE Borysów. Bramkę, która pozbawiała go szans na awans, stracił dopiero po czerwonej kartce dla swojego Luijckxa, która zdecydowanie podcięła mu skrzydła. Ostatecznie przegrał podczas dwumeczu 1:2.
Lech nie może więc zlekceważyć Węgrów. Do „najważniejszego meczu pięciolecia”, jak trafnie określił go prezes klubu Karol Klimaczak, zespół musi podejść maksymalnie skoncentrowany i głodny zwycięstwa. W końcu to właśnie w czwartek może rozstrzygnąć się przyszłość klubu z Poznania. Jeżeli Lech ma się przełamać, to właśnie z Videotonem i w myśl zasady: „jak nie teraz, to nigdy”.
Ruszamy!
Stream:
http://streams.net.pl/1inxtw5/3/11670
Stream 2:
http://transmisje24.net/1inxtw5/3/11670