Na nic zdała się przerwa reprezentacyjna. Przed nią Lech Poznań był w kiepskiej formie, po niej, wzmocniony Maciejem Gajosem, nadal jest okropnie słaby. Nad ekipą Macieja Skorży wisi jakieś tajemnicze fatum – wydaje się, że obecnie żaden z piłkarzy nie jest w stanie wbić piłki z metra do pustej bramki.
Porażka u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała to ostatnia rzecz, jakiej mogli chcieć teraz poznańscy kibice. Po dwóch kapitalnych dzisiejszych meczach w ekstraklasie dostaliśmy produkt piłkopodobny, w którym znacznie więcej było śmiechu (a nawet zażenowania) niż prawdziwych emocji. Chyba że mówimy o fanach ekipy spod Klimczoka. Oni mogli poczuć prawdziwą ulgę – Podbeskidzie wygrało pierwszy mecz w sezonie, zamieniając się miejscami w tabeli z Lechem i strącając tego drugiego do strefy spadkowej.
Przed poznańską publicznością zadebiutował Maciej Gajos i zapomniał z wrażenia, jak się gra w piłkę. Koledzy postanowili zsolidaryzować się z nowym zawodnikiem Lecha i dumnie dotrzymywali mu kroku. Nie funkcjonowało praktycznie nic. Jakby tego było mało, znakomity mecz rozegrał Emilius Zubas, który wraca do dyspozycji z pierwszych meczów w naszej lidze w barwach GKS-u Bełchatów. Dziś wyciągał nawet niewyciągalne piłki.
Wygląda na to, że posadę uratował dziś Dariusz Kubicki, który w przypadku braku punktów wyleciałby z pracy. Ratownikami okazali się zawodnicy, których umiejętności dość często są kwestionowane. Akcję bramkową rozpoczął Adam Pazio, kontynuował Adu Kwame, zakończył trafieniem Mateusz Szczepaniak. Każdy z nich był dziś lepszy od zawodników Lecha.
Maciej Skorża ma nie lada problem. Jeśli chce atakować Ligę Europy Thomallą, to może lepiej niech da pobiegać między obrońcami rywala któremuś chłopakowi z akademii? Czego by szkoleniowiec nie zrobił, zapowiada się trudny czas przy Bułgarskiej. Tutaj już nie ma co trenować, tu już trzeba dzwonić. Tylko po kogo?
https://twitter.com/MarcinLechowski/status/642789437789880320