Lech Poznań nie tylko ściąga słabych piłkarzy, ale również rzuca ich na głęboką wodę


Może problem z Kristofferem Velde, Adrielem Ba Louą i Janem Sykorą leży po stronie Lecha

10 sierpnia 2022 Lech Poznań nie tylko ściąga słabych piłkarzy, ale również rzuca ich na głęboką wodę
Dariusz Skorupiński

Lech Poznań notuje fatalny początek sezonu. Zamiast spożytkować sukces, jakim było mistrzostwo Polski, marnuje wszystko. Wrócił do punktu wyjścia, czyli niezadowolenia kibiców, miejsca w środku stawki i przeciętnej kadry – „stary dobry Lech”. Jak za czasów schyłkowego Dariusza Żurawia. W Poznaniu co roku zaczynają od zera, tak jak Fibonacci.


Udostępnij na Udostępnij na

Lech Poznań zamiast przejść lekką ewolucję, przechodzi rewolucję, by za rok przeprowadzić kolejną. Zazdrościmy logicznego myślenia. Odejścia Kamińskiego czy Kędziory były pewne od kilku miesięcy. Na przykład już takiego Kownackiego można było zatrzymać. Fakt jest jednak taki, że „Kolejorz” był przygotowany do bardzo ważnego okienka transferowego jak Artur Rudko na mecz z Karabachem. Ba, on zepsuł sprawę już zimą. Nie przygotował się na mistrzostwo. Znów zabrakło długofalowej myśli, którą prezentuje między innymi Raków.

Lech Poznań ściąga słabych zawodników?

Gdybyśmy porównali transfery Lecha i Rakowa z ostatnich, załóżmy, trzech lat, to dysproporcja byłaby wielka, a przecież to „Kolejorz” wydał więcej pieniędzy, a jednak większość wzmocnień była po prostu wielkim zawodem. Można to zrzucić na skauting. Pewnie będzie to prawdą, ale Michał Świerczewski z Robertem Grafem są być może po prostu lepszymi negocjatorami. Powodów jest wiele.

Coś jest jednak nie tak, jeśli od dwóch lat Lech nie jest w stanie znaleźć skrzydłowego, który odnajdzie się w Poznaniu. A przecież kandydatów było już kilku. Jan Sykora? Wyróżniający się skrzydłowy ligi czeskiej, w poprzednim sezonie mistrz Czech. Kristoffer Velde? Najlepszy drybler w lidze norweskiej, który w Polsce nie potrafi minąć rywala i przewraca się o własne nogi. Adriel Ba Loua? Swoją szybkością miał straszyć nie tylko w lidze, ale też w Europie. Zresztą przyszedł do Polski wyłącznie dlatego, że Viktoria Pilzno miała kłopoty finansowe.

Ostatni przypadek. Gio Citaiszwili. Bardzo dobre wrażenie zostawił po sobie w Wiśle Kraków, a w Lechu nie może się w ogóle odnaleźć. Chłop stracił wszystkie swoje atuty. Sousa błagał go w Lubinie, żeby pograł z nim jakąś klepką, bo zobaczył na drugim skrzydle Velde, więc sobie odpuścił. Gruzin stwierdził jednak, że woli kiwać się sam ze sobą. Niech próbuje dalej. Nie jest to słaby zawodnik, a gra piach. No jak to wytłumaczyć?

Nieumiejętność wprowadzania piłkarzy

Osobiście mamy jedno wytłumaczenie i jeden wniosek. Lech Poznań nie potrafi wprowadzać i wkomponowywać nowych zawodników do wyjściowej jedenastki. Nie umie zbudować zawodnika, tak aby wszedł na swój poziom po transferze. Ten zarzut leci na konto Johna van den Broma, jak i Tomasza Rząsy. Ten pierwszy jako trener nie może od nowego gracza wymagać, aby niósł na sobie ciężar całego zespołu, tylko wprowadzić go tak, by w przyszłości mógł stać się kluczowym zawodnikiem. Z kolei dyrektor sportowy powinien zrobić wszystko, aby szkoleniowiec mógł spokojnie wprowadzać nowych graczy. Zresztą świetnie robi to Raków Częstochowa.

Czy Bartosz Nowak jest w tym momencie niezbędny Markowi Papszunowi? Nie. Być może nigdy nie stanie się kluczowym ogniwem zespołu spod Jasnej Góry. Ale w przypadku odejścia za pół roku czy za rok Iviego Lopeza, Mateusza Wdowiaka, czy Marcina Cebuli w odwodzie jest gwiazda PKO Ekstraklasy. Przez ten rok Nowak może dostanie kilka szans. Być może nie wypali od samego początku, ale nikt od niego tego nie wymaga. Tam na razie są inni od ciągnięcia tego wózka. W Poznaniu piłkarze nie mają takiego komfortu.

W zasadzie jedynym, który miał taką okazję, jest Kristoffer Velde. Miał półroczny okres, gdy był piłkarzem nieważnym, kiedy inni brali na siebie grę. Ba Loua jednak wszedł praktycznie od początku do wyjściowej jedenastki, bo nikt nie chciał tam oglądać Skórasia – dzisiaj najlepszego skrzydłowego Lecha. Od początku wymagano bardzo dużo od Iworyjczyka. Nie uniósł tego do tej pory.

W podobnej sytuacji znajduje się Citaiszwili. Nie ma łagodnego zejścia, tylko skok z klifu na głęboką wodę. Nikomu nic nie wychodzi, to może ty zaczniesz grać. Nie dziwota, że mu również nie wychodzi. Załóżmy, że przyjdzie nowy skrzydłowy. Od niego również będzie się wymagać błyskawicznej dobrej gry. Pytanie, czy to jest możliwe. Czy nawet bardzo dobry zawodnik jest w stanie pokazać jakość w zespole, który znajduje się w mentalnym dole i dostaje co trzy dni cios?

Jasne, że nie. Obiektywnie patrząc. Przyjście Michała Helika do Poznania byłoby dla niego dobre? Wątpliwe. Ten zespół cały czas się kompromituje. W środę by przyleciał, w czwartek już grałby na środku obrony z młodziutkim Pingotem, którego pierwszy raz widziałby kilka godzin przed meczem. Jak mogłoby to wypalić? Tak się stało z Dagerstalem, który nie podołał w debiucie i już ma przyklejoną łatkę.

Lech Poznań cierpi, bo wzmocnienia nic nie dały

Lech Poznań znajduje się w fatalnej sytuacji. John van den Brom błądzi po omacku. Próbuje wszystkiego, a tak naprawdę tylko pali piłkarzy. Umówmy się, nie jest to najlepszy moment, aby wystawiać 19-letniego środkowego obrońcę, który dopiero co zaliczył debiut. Jest to niestety śmiech na sali, ale to on został liderem defensywy na początku sezonu. Popełnił kilka rażących błędów, być może pomoże mu to w przyszłości, ale to nie tak miało wyglądać. John van den Brom rzucił niemowlę na głęboką wodę i patrzył, jak się podtapia. Na szczęście nie utopiło się, ale na koncie jest tylko jeden punkt w trzech spotkaniach.

Niestety, ale z „Kolejorza” odeszli kluczowi zawodnicy, a następcy nie potrafią ich zastąpić. Najlepsze wzmocnienie Lecha, czyli Afonso Sousa. Umiejętnościami piłkarz z innej bajki, ale nie ma z kim pograć. Wszedł na kierownicę w Lubinie i kombinował, próbował, zakładał siatki, ale to on musiał wziąć na siebie ofensywną grę, bo nikomu się do tego nie spieszyło. Nie tak powinno to wyglądać.

W tym momencie potrzebni są tacy zawodnicy jak Mikael Ishak, Joao Amaral, Jesper Karlstrom, Michał Skóraś czy Antonio Milić. Citaiszwili, Sousa i Dagerstal nie są w stanie z marszu dźwignąć ten zespół. Nawet Ivi Lopez w Rakowie od razu nie stał się gwiazdą. Oni mogą być graczami, którzy wejdą z ławki albo zastąpią w awaryjnej sytuacji kluczowego zawodnika, ale nie mogą być wpuszczani na zasadzie: nikt nie gra, to może Sousie coś wyjdzie. Otóż nie wyjdzie, choć jest dobrym piłkarzem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze