Przed nami rewanżowa seria spotkań 1/8 finału Ligi Europy. Tydzień temu mecze przyniosły kilka zupełnie nieoczekiwanych rozstrzygnięć. Jednak trzeba przyznać, że każdy z zespołów ma jeszcze szanse na awans do ćwierćfinału. Czy faworyci do zdobycia pucharu, drużyny z Manchesteru, będą w stanie odrobić straty z pierwszych meczów i awansować do dalszej fazy rozgrywek? Czy będziemy świadkami kolejnych niespodzianek?
Biorąc pod uwagę poziom meczu sprzed tygodnia, najciekawiej zapowiada się konfrontacja Athleticu z Manchesterem United w Bilbao. W pierwszej potyczce dużą niespodziankę sprawiła ekipa z Kraju Basków, zwyciężając 3:2. Nie chodzi już o samą wygraną z „Czerwonymi Diabłami” na Old Trafford ani nawet o to, że hiszpańska drużyna zdołała wbić utytułowanym przeciwnikom aż trzy gole, ale o styl, w jakim podopieczni Marcelo Bielsy tego dokonali.
Mecz naprawdę mógł się podobać, przede wszystkim ze względu na sposób gry gości i dużą liczbę bramek. Jeżeli gospodarze czwartkowego meczu utrzymają poziom z poprzedniego spotkania, to mogą już się szykować do walki w ćwierćfinale. Muszą jednak pamiętać o tym, że Manchester to jeden z najlepszych zespołów w Europie, który może strzelać bramki nawet wtedy, gdy nie prowadzi gry i nie jest stroną przeważającą, tak jak to było na Old Trafford.
Błękitna część Manchesteru również tydzień temu nie miała powodów do dumy. Sporting Lizbona, który wcześniej z wielkim trudem wyeliminował Legię Warszawa, pokonał drużynę Roberto Manciniego 1:0. Jednak „The Citizens” będą tym razem grali na Etihad Stadium, co może mieć kluczowe znaczenie. Wydaje się, że wicelider Premier League powinien sobie spokojnie poradzić z portugalskim teamem, być może nawet w sposób podobny do tego, w jaki to uczynił Bayern Monachium w Lidze Mistrzów z FC Basel.
Inny pogromca polskiego zespołu, czyli Standard Liege, który wyrzucił za burtę Wisłę Kraków, pojedzie do Hanoweru, by tam zmierzyć się z drużyną, której zawodnikiem jest Artur Sobiech. Jednak to gospodarze tego spotkania będą faworytami, po tym, jak udało się im zremisować pierwszy mecz 2:2. Możliwe również, że piłkarze Mirko Slomki mają jakiś patent na belgijskie drużyny, bo w 1/16 finału wygrali obie części dwumeczu z Club Brugge.
Druga niemiecka drużyna w tej fazie rozgrywek, Schalke 04, również będzie miała atut w postaci własnego boiska. Półfinaliście poprzedniej edycji Ligi Mistrzów brakuje jednak dobrej zaliczki z pierwszego spotkania w Enschede. Twente wygrało tamten mecz 1:0 po golu niezawodnego Luuka de Jonga. Jeżeli już o niezawodnych piłkarzach mowa, to takim dla drużyny z Gelsenkirchen jest Klaas-Jan Huntelaar, który jest najlepszym strzelcem w tegorocznej edycji Ligi Europy – zdobył dziesięć goli w dziewięciu meczach. Tego zawodnika zabrakło w pierwszym pojedynku z powodu kontuzji. Trudno wskazać faworyta tej rywalizacji, zapowiada się wyrównane spotkanie.
W lepszej sytuacji niż Twente jest inna drużyna z Holandii, AZ Alkmaar. Lider Eredivisie wygrał na własnym terenie z silnym Udinese 2:0 i może być nieco spokojniejszy przed rewanżem. Tym bardziej że nie stracił bramki w ostatnich czterech meczach Ligi Europy, a Włosi, by móc marzyć o wygraniu tej rywalizacji, muszą strzelić drużynie z Alkmaar co najmniej dwa gole. Jeśli dołożyć do tego fakt, że Holendrzy mają najlepszą defensywę w lidze, to można przewidywać, że zawodnikom z Udine może być trudno awansować do ćwierćfinału. No ale od czego jest Antonio Di Natale…
Ostatnia holenderska drużyna jest w dużo gorszym położeniu od dwóch pozostałych. PSV Eindhoven, bo o tym zespole mowa, ma przed sobą nie lada wyzwanie. W pierwszym pojedynku przegrało z Valencią 4:2. Takiego rozstrzygnięcia można się jednak było spodziewać – zespół z Walencji jest po prostu lepszy piłkarsko, a do tego ma w składzie Roberto Soldado. Sytuacja PSV nie jest wesoła, ale mogło być znacznie gorzej – do 83. minuty tamtego meczu czwarty zespół Eredivisie przegrywał aż 4:0. Bramki Toivonena i Wijnalduma w końcówce dały iskierkę nadziei, bo w tej sytuacji wystarczy wygrać z Hiszpanami dwiema bramkami, np. 2:0 lub 3:1. Tylko jak to zrobić?
Również dwubramkową zaliczkę na własnym boisku zapewniło sobie tydzień temu Atletico Madryt. Podopieczni Diego Simeone mierzyli się z Besiktasem Stambuł i wygrali 3:1. Co ciekawe, w tamtym meczu bramkę dla gości zdobył Simao Sabrosa, były piłkarz drużyny z Madrytu, który przed spotkaniem zapowiadał, że jeśli strzeli gola, to nie będzie się z niego cieszył. Portugalczyk słowa dotrzymał, ale nie oszukujmy się – nie za bardzo miał się z czego cieszyć, bo jego gol, choć przepiękny, padł przy wyniku 3:0. Faworytem bukmacherów również w drugim meczu są Hiszpanie. Drużynę ze stolicy Turcji czeka niełatwe zadanie, trudno się bowiem spodziewać, by zespół z Vicente Calderon roztrwonił dwubramkową przewagę. Nie należy jednak skreślać Besiktasu.
Olympiakos Pireus w pierwszym spotkaniu pokonał na trudnym, wyjazdowym terenie Metalist Charków 1:0. Teraz Greków czeka z pozoru łatwiejsza część zadania, bo nie dość, że zagrają u siebie, to jeszcze z jednobramkowym handicapem na starcie. Metalist, choć być może jest mniej znanym zespołem niż drużyna z Pireusu, nie powinien być lekceważony. To w tej chwili trzeci zespół ligi ukraińskiej, a kluby ze wschodniej Europy już nie raz pokazywały, że potrafią solidnie namieszać w europejskich pucharach. Bukmacherzy każą jednak upatrywać faworyta w mistrzu Grecji.
Na kanale Polsat Futbol transmitowany będzie mecz Hannover 96 – Standard Liege o godzinie 19, a spotkanie Besiktasu Stambuł z Atletico Madryt o 21:05.
Mecze Athleticu Bilbao z Manchesterem United oraz Manchesteru City ze Sportingiem Lizbona będzie można obejrzeć na kanałach Polsat Sport oraz Polsat Sport HD kolejno o 19 i 21.
Natomiast w Polsacie Sport Extra zostanie przeprowadzona transmisja ze spotkań PSV Eindhoven – Valencia CF o 19 oraz Schalke 04 – Twente Enschede o 21:05.
Atletico, Atletic i Valencia... do boju!:P... no i
fajnie by było jakby Sporting dał szejkom lekcję
pokory:P
Hahhaah United co za cioty 5:2 w dwumeczu haha