Wyprawa do Bredy może być gwoździem do trumny trenera „Czarnych Koszul”, ale w przypadku zwycięstwa i awansu, może okazać się dla trenera Grembockiego brzytwą, której, jak powszechnie wiadomo tonący się chwyta.
Początek zapowiedzi mało optymistyczny, bo i niezbyt wesoła jest sytuacja Polonii, a zwłaszcza trenera Jacka Grembockiego. Porażka w pierwszym meczu Ligi Europejskiej z NAC Breda i weekendowy blamaż w Kielcach, rozwścieczyły znanego z porywczości i szybkiego podejmowania decyzji szefa warszawskiej drużyny – Józefa Wojciechowskiego.
W kuluarach stadionu przy Konwiktorskiej już mówi się, że ewentualna porażka w Bredzie będzie oznaczała wypowiedzenie dla trenera Grembockiego. Szkoleniowiec jest pod ogromną presją, podobnie jak drużyna, która za wszelką cenę będzie chciała zmyć plamę po niedzielnym „występie” w Kielcach.
Presja, jak doskonale wiadomo, może pomóc i wyzwolić dodatkowe pokłady energii, drzemiące gdzieś głęboko w zawodnikach, ale może też plątać nogi piłkarzom. Trudno powiedzieć, czy Poloniści już zapomnieli o porażce z Koroną, a przede wszystkim o stylu, w jakim ligowe spotkanie przegrali. Katastrofalne błędy w obronie i niemoc strzelecka nie wróżą dobrze przed wyjazdem do Holandii. Zwłaszcza, że w Eredivisie, która również wystartowała w ten weekend, gracze NAC gładko wygrali z ADO Den Haag, prezentując niezły futbol.
Teraz wszystko w nogach, ale przede wszystkim w głowach piłkarzy. Jeśli na boisko w Bredzie wybiegną z wiarą w sukces i będą odpowiednio zmotywowani przez trenera Grembockiego, wcale nie muszą stać na straconej pozycji. Przecież w pierwszym meczu piłkarze holenderscy wcale nie byli dużo lepsi. Ba, kto wie, jak potoczyłyby się losy meczu, gdyby z boiska jeszcze w pierwszej połowie nie został usunięty Radek Mynar?
Zatem jutro w Bredzie zapowiada nam się pasjonujące spotkanie i miejmy nadzieję, że będzie to historia z happy endem.