Ładna gra Rakowa i drugi remis na własnym stadionie


Częstochowianie zremisowali bezbramkowo z Pogonią Szczecin

8 marca 2020 Ładna gra Rakowa i drugi remis na własnym stadionie
Wojciech Bąkowicz / iGol.pl

Porażka z Arką Gdynia bolała podwójnie, bo gdyby nie ona, Raków prawdopodobnie przed 25. serią gier znajdowałby się wyżej w tabeli od Lechii Gdańsk. Tym samym częstochowianie byliby bliżej upragnionej górnej ósemki. A tak nadal nie jest pewne, czy piłkarze spod Jasnej Góry będą po rundzie zasadniczej wśród najlepszych ośmiu drużyn PKO Ekstraklasy. Po dzisiejszym spotkaniu wymarzona górna ósemka nieco się oddaliła, ale wciąż jest w zasięgu podopiecznych Marka Papszuna.


Udostępnij na Udostępnij na

– Zwycięstwa zawsze cieszą. Tym bardziej jesteśmy zadowoleni, bo wygraliśmy ważne spotkanie z drużyną, z którą sąsiadujemy w tabeli. Rozegraliśmy dobre spotkanie, a w szczególności udana była druga połowa. Dzięki temu możemy w dobrych nastrojach wrócić do domu – powiedział po zwycięstwie nad Wisłą Płock cytowany przez oficjalną stronę internetową Rakowa Miłosz Szczepański. 

Słowa te idealnie obrazują ewolucję Rakowa Częstochowa, który cały czas jeszcze uczy się najwyższego poziomu rozgrywkowego. Rakowianie zwyciężyli przed kilkoma dniami z Wisłą Płock, z którą wcześniej przegrali na własnym stadionie i z którą cały czas sąsiadują w tabeli. Dodatkowo, jak wspomniał pomocnik Rakowa, drużyna zagrała dobrą drugą połowę, co w pierwszym spotkaniu z „Nafciarzami” było dalekie od spełnienia, gdyż obie bramki stracili właśnie w drugiej odsłonie, z czego tę na wagę remisu w ostatnich sekundach meczu.

Bardzo podobnie było z Piastem Gliwice. Na wyjeździe rakowianie stracili prowadzenie w ostatnim kwadransie i nie potrafili dowieźć do Częstochowy nawet „oczka”. Natomiast w rundzie wiosennej podopieczni Marka Papszuna potrafili zrewanżować się wymienionym wyżej rywalom i trudno tutaj mówić o jakimkolwiek przypadku, gdyż w obu rewanżowych starciach częstochowianie zdominowali swoich przeciwników. Od pierwszej do ostatniej minuty.

Przypadkowa była natomiast porażka z Arką Gdynia, o której wspomniano na początku. Przypomnijmy, że rakowianie przekonali się w Gdyni, że 2:0 to niebezpieczny wynik i musieli wyjechać stamtąd na tarczy. Mimo tego, że przez ponad 70 minut rozgrywali niemalże wzorowe spotkanie. O feralnym dla Rakowa meczu można przeczytać, klikając TUTAJ.

Domatorzy i wielbiciele delegacji

Co ciekawe, do Bełchatowa (Raków swoje spotkania rozgrywa w Bełchatowie – przyp. red.) przyjechała dzisiaj drużyna, która po 25 kolejkach punktuje najlepiej w meczach wyjazdowych. Okazuje się, że sześć zwycięstw, cztery remisy i trzy porażki pozwoliło Pogoni stać się najlepiej punktującą ekipą w delegacjach. Bowiem „Portowcy” w dotychczasowych 13 meczach rozgrywanych w roli gości zdobyli 22 „oczka”, co daje w sumie 55% wszystkich zdobytych punktów. Nie dało się nie odnieść wrażenia, że mimo ostatnio słabszego okresu szczecinian na Raków czekało dzisiaj bardzo trudne zadanie.

Natomiast rakowianie całkiem przyzwoicie radzą sobie na swoim stadionie. Ostatnia porażka przed „własną” publicznością to wspomniane starcie z Wisłą Płock. Jednakże było to całe 162 dni temu i od tej pory piłkarze Rakowa przy Sportowej 3 schodzili najczęściej z podniesionymi czołami. Bowiem od wspomnianej porażki bilans rakowian u siebie to pięć zwycięstw i jeden remis. I to z mocną ekipą warszawskiej Legii, dla której było to jedyne potknięcie w rundzie wiosennej.

Dlatego też trudno było nie odnieść wrażenia, że dzisiejszy mecz będzie jednym z najciekawszych w obecnej serii gier. I tak też było. Mimo tego, że sam początek był raczej spokojny, z biegiem czasu obie drużyny, a zwłaszcza gospodarze, powoli się rozkręcały. Najbardziej aktywny na boisku wydawał się być Daniel Bartl, który za każdym razem mając piłkę na połowie rywali, był ich postrachem. Czech przynajmniej jeden raz był bliski wpisania się na listę strzelców i co najmniej raz był jednym z inicjatorów najciekawszych akcji.

„Portowcy” natomiast grali nieco spokojniej. Wydawało się, że goście woleli najpierw dać wyszaleć się piłkarzom spod Jasnej Góry, a potem groźnie skontrować. Jednakże defensywa rakowian w pierwszej odsłonie bez większego problemu radziła sobie z szybkimi kontrami Pogoni.

Przede wszystkim ładny styl

Już od dawna w kontekście Rakowa Częstochowa mówiło się, że jest to drużyna mająca grać przede wszystkim ładny dla oka futbol. Tego samego zresztą oczekują od szkoleniowca włodarze klubu na czele z właścicielem Michałem Świerczewskim. – Docelowo chcemy grać piłkę ukierunkowaną na ofensywę. Oczywiście niech to będzie zrównoważone, dopasowane do przeciwnika. Nie chcemy murować bramki, nastawiać się tylko na kontry, bo uważamy, że to droga donikąd. Jeśli ma to prowadzić do rozwoju polskiej piłki, musimy być powtarzalni – tłumaczył właściciel klubu w wywiadzie udzielonym „Przeglądowi Sportowemu”.

Jednakże drugą odsłonę nieco lepiej zaczęli szczecinianie. Niedługo po przerwie dobrą okazję na objęcie prowadzenia miał Marcin Listkowski, którego powstrzymał Jakub Szumski. Natomiast sytuacji z obu stron w drugich 45 minutach było jak na lekarstwo. Na Raków dobrze wpłynęła zmiana w 60. minucie spotkania, kiedy na placu gry zameldował się Felicio Brown Forbes. Rakowianie próbowali jeszcze swoich sił ze swojej głównej broni – stałych fragmentów gry. Niestety najczęściej obie drużyny po prostu raziły nieskutecznością.

Remis w dzisiejszym spotkaniu oznacza, że rakowianie spadają na dziewiąte miejsce w tabeli i tracą jedno „oczko” do wymarzonej górnej ósemki…

Komentarze
Przemek (gość) - 4 lata temu

ave Raków!

Odpowiedz
ŁNR (gość) - 4 lata temu

Jestem podobnego zdania, ze przegrana z arką to był przypadek

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze